fbpx
Mental Health

Podsumowanie 2020 i plany na 2021 rok

Podsumowanie 2020 i plany na 2021 rok – przyznam szczerze, że zabierałam się do tego tekstu jak pies do jeża, bo podejrzewam, że nie był to najlepszy rok dla nikogo i sama obawiałam się czy znajdę tutaj jakiekolwiek sukcesy. Albo porażki, które ostatecznie udało przekuć się jednak w coś dobrego. Zobaczmy więc wspólnie jak wyglądał u mnie ten rok! 

Podsumowanie 2020 i plany na 2021 rok

 

Styczeń

 

Byłam jeszcze wtedy na urlopie macierzyńskim z Oliwką, nie miałam więc dużego ciśnienia na pracę i zarabianie pieniędzy – otrzymywałam wciąż swoje wynagrodzenie z tytułu urlopu macierzyńskiego.

Gdzieś jednak z tyłu głowy myślałam o żłobku dla Oli i rozważałam, czy iść po raz kolejny do pracy na etat czy może jednak postawić na siebie i własną działalność. Była to dla mnie wielka niewiadoma, ale cały czas powtarzałam sobie, że nadzieja powinna być silniejsza niż strach przed porażką.

W styczniu już po raz trzeci udało mi się zgarnąć miejsce w Rankingu Najbardziej Wpływowych Blogerów 2019 roku – w galerii wschodzących gwiazd blogosfery.

 

Luty

 

Udało mi się załatwić dla Oliwki miejsce w żłobku prywatnym, a w międzyczasie zaczęłam wysyłanie CV-ek wciąż nie będąc pewną czego chcę.

Miałam świadomość, że etat to jednak stałe pieniądze co miesiąc, za to praca na swoim w końcu pozwoliłaby mi w pełni rozwinąć skrzydła. Miałam nawet umówione jedno spotkanie rekrutacyjne (jako manager w wydawnictwie), ale ostatecznie po rozważeniu wszystkich za i przeciw podjęłam decyzję, że stawiam na siebie. Chyba od dawna wiedziałam, że to będzie najlepsze co mogę zrobić, ale do samego końca miałam dużo obaw.

Kiedy jednak już klamka zapadła poczułam ogromny spokój, ulgę i poczucie, że to była właściwa decyzja.

 


>> Przeczytaj więcej: Moje tu i teraz: styczeń i luty 2020


 

 Marzec

 

Dokładnie 5 marca 2020 roku, w dniu pierwszych urodzin Oliwki otworzyłam firmę.

Rzutem na taśmę zdążyliśmy jeszcze wyprawić jej urodzinki i przeprowadzić  z Olą sesję roczkową i BACH. Ogłoszono w Polsce stan pandemii koronawirusa i zamknięto dzieciom placówki. Ta sytuacja totalnie podcięła mi skrzydła już na starcie. Po wielu miesiącach spędzonych z dziećmi w domu, trudnej i stresującej ciąży, urlopie macierzyńskim, W KOŃCU miałam ruszyć. I tak ruszyłam, że od razu zaliczyłam glebę.

Tak naprawdę bez większego sensu Oli była adaptowana przez raptem 11 dni w żłobku do którego jak się później okazało już nigdy nie wróciła. Co gorsze, Kuba też w tym czasie pracował zdalnie więc musiałam ogarniać dzieci bardziej niż zwykle, tak by mu nie przeszkadzały. Było to bardzo trudne zadanie i jednocześnie frustrujące, bo moja firma też była dla mnie ważna. Musiałam więc działać jak wcześniej: popołudniami, wieczorami i w weekendy… czyli tak naprawdę praktycznie od razu wróciliśmy do tego co było.

Jakby tego wszystkiego było jeszcze mało, trafiłyśmy z Oli do szpitala, na cały tydzień. Przetyrał mnie pobyt tam strasznie, zarówno psychicznie jak i fizycznie. Jednak pomimo wiecznego zapieprzu gdzieś tam cały czas wyrywałam czas na pisanie 🙂

 

Kwiecień

 

W kwietniu na domiar złego zamknięto nas w domach i wyrażono zgodę na wyjścia jedynie w celu zaspokajania ważnych potrzeb życiowych.

Jako, że mieszkamy w bloku i jednocześnie musieliśmy pracować, było to dla nas nie lada wyzwanie. Spędziliśmy też pierwsze święta tylko w swoim własnym gronie, bez jakichkolwiek spotkań z rodziną.

Patrząc po ilości zachorowań wtedy a teraz myślę sobie, że tego typu działania były jednak sporo na wyrost. Na szczęście zbliżało się lato i zluzowanie obostrzeń, co wszystkim pozwoliło nabrać nieco oddechu przed trudnym okresem jesienno-zimowym.

 


>> Przeczytaj więcej: Moje tu i teraz: marzec i kwiecień 2020


 

Maj

 

W maju się trochę wszystko ruszyło. Nieco oswoiliśmy się z pandemią i dzień po dniu uczyliśmy się z nią żyć.

Napisałam całkiem sporo tekstów na bloga i po raz kolejny miałam przyjemność gościć w Pytaniu na Śniadanie. Moich wystąpień i wzmianek w mediach zrobiło się już tyle, że postanowiłam stworzyć zupełnie oddzielną zakładkę „Media” i wydzielić te kwestie z zakładki „Współpraca”.

W związku z tym, że nie zanosiło się na rychły koniec pandemii to właśnie w maju zdecydowaliśmy się na rezygnację z miejsca w żłobku Oliwki, bo przez cały ten czas musieliśmy płacić wysokie czesne dalej siedząc z nią w domu – czysta matma, nie chcieliśmy generować bezsensownych kosztów. Tym bardziej, że we wrześniu Oli miała dostać się do żłobka państwowego, na którym bardziej nam zależało.

 

Czerwiec

 

To był bardzo ciężki miesiąc. Szczerze znienawidziłam już pandemię i narzucony przez nią system naszej pracy.

Poza tym, że pracowałam wtedy nad dwoma dość dużymi projektami (z czego akurat bardzo się cieszę = $$$) oraz organizowałam 5. urodziny Aleksa, to po niespełna czterech miesiącach pracy z dwójką dzieci w czterech ścianach poczułam poważne zmęczenie. Przygotowywałam też dwie dość duże kampanie dla marki Uwolnij Kolory (kampanię szkolną oraz travel) i dzięki temu mogłam sobie pozwolić na jako taki spokój ducha o nadchodzące miesiące i kwestie finansowe. W końcu należał się nam odpoczynek.

Warto jednak pamiętać, że nic nie jest tylko czarne albo białe. Kiedy Kuba mógł cieszyć się piękną pogodą z dziećmi na działce, ja pracowałam od rana do nocy przez całe weekendy i jednocześnie kisiłam się sama w domu przy dwóch wentylatorach (które średnio dawały radę), a kręgosłup mi wchodził do tyłka. Cudownie jest móc spijać śmietankę, ale czasem mam wrażenie, że nie wybrzmiewa ta ciężka praca i wyrzeczenia, które do niej prowadzą – dlatego chciałam to dodatkowo zaakcentować 🙂

 


>> Przeczytaj więcej: Moje tu i teraz: maj i czerwiec 2020


 

Lipiec

 

W końcu wybraliśmy się na upragniony urlop – tylko nad polskie morze, ale nie byliśmy nad nim bardzo dawno 🙂 Miło spędziliśmy czas w Darłowie, znaleźliśmy bardzo fajną miejscówkę na pobyt i jestem pewna, że kiedyś tam jeszcze wrócimy.

Po powrocie szybko jednak wróciliśmy do naszej rzeczywistości, czyli praca, obowiązki i… chorowanie. Oli już jakoś w maju przypałętała się oporna infekcja układu moczowego z którą borykaliśmy przez kolejne miesiące i najbardziej dała nam w kość właśnie po powrocie z nad morza.

Ostatecznie pod koniec roku udało się zdiagnozować, że to bezobjawowa bakteriuria i chwilowo mamy jej tak często nie badać, a jedynie obserwować i być czujnym na niepokojące objawy. W końcu mogliśmy też zrealizować nowe sesje zdjęciowe z Olą bo pandemia już tak nas nie ograniczała i w tamtym czasie mało kto lądował na kwarantannie.

 

Sierpień

 

To był dla mnie wyjątkowy miesiąc! Po pierwsze udało mi się odstawić Oliwkę od piersi, a po drugie wielkimi krokami zbliżał się wrzesień czyli mój wymarzony start pracy na własnej działalności w pełnym wymiarze czasowym! Oliwka miała rozpocząć przygodę z nowym żłobkiem, Aleks wracał do przedszkola… no żyć, nie umierać 🙂

Miałam wtedy ogromną nadzieję, że te wszystkie ciemne dni już za nami i w końcu wraz z pierwszym dniem września z powrotem wskoczymy na właściwy tryb, którego tak naprawdę nie było mi jeszcze dane doświadczyć. I tak właściwie przez naprawdę długą chwilę udało się to zrealizować 🙂

 


>> Przeczytaj więcej: Moje tu i teraz: lipiec i sierpień 2020


 

Wrzesień

 

We wrześniu skończyłam 31 lat. Dodatkowo, po pół roku oczekiwania zaczęłam w końcu pracować z domu tak jak to od dawna planowałam.

Nie od razu jednak, bo nowy żłobek Oliwki przewidział mocno rozciągniętą w czasie adaptację (co się chwali w czasie pandemii), ale było to codzienne jeżdżenie przez 2 tygodnie na pół godzinki stopniowo wydłużając ten czas. Ostatecznie jednak od połowy września mogłam się już skupić na prowadzeniu firmy i teraz z perspektywy mogę powiedzieć, że od tego momentu wszystko fajnie ruszyło i do samego końca roku zrealizowałam sporo ciekawych projektów oraz współprac.

Miałam też świadomość, że żłobek prywatny kosztuje prawie tyle samo co państwowy i ja na to wszystko będę musiała zarobić. Takie obawy o płynność finansową to jednak nic wyjątkowego – jestem pewna, że obecnie towarzyszą każdemu rodzicowi, który prowadzi działalność (i nie tylko). Napisałam nawet o tym cały tekst: Plusy i minusy prowadzenia firmy, kiedy się ma dzieci.

Jeszcze we wrześniu zdecydowałam, że na blogu będzie pojawiać się więcej wartościowych treści związanych ze zdrowym stylem życia – w ramach autorskiego projektu wspierającego w dbałości o żywienie, poprawę samopoczucia ale też ogólnej formy fizycznej. To taki mój #nowykierunek, choć tak naprawdę nie taki nowy, bo chcąc nie chcąc w temacie żywienia jestem ekspertem od lat 🙂

 

Październik

 

W październiku po raz kolejny zrobiłam podejście do poprawy swojej formy i tym razem przetestowałam na sobie serię zabiegów modelujących sylwetkę – Bandaże Arosha. To był super czas, bo mogłam spędzić go w miłym towarzystwie mojej czytelniczki Ani (która obecnie jest właścicielką gabinetu Wonder Body Care, który wciąż odwiedzam), jednocześnie chudnąć i pokazywać Ci moje zmagania z placu boju o lepszy wygląd 🙂

W październiku lawinowo ruszyła też ilość zrobionych z Olą (z More for Family Fotografia) sesji zdjęciowych. Miałam taki weekend, kiedy w ciągu 24 godzin zrealizowałam 3 sesje zdjęciowe, pojechałam do Warszawy na występ w śniadaniówce i do tego po powrocie dopinałam jeszcze ostatni wpis prezentowy z inspiracjami na Mikołajki jednocześnie walcząc z jelitówką.

Gdyby nie to, że w tym czasie nieco podupadłam na zdrowiu to wszystko by było cacy, no ale wiesz jak jest… nie można mieć wszystkiego 😉

 


>>Przeczytaj więcej: Moje tu i teraz: wrzesień i październik 2020


 

Listopad i grudzień 2020

 

Końcówka roku zawsze jest najlepsza w branży blogowej 🙂 Toczy się najwięcej i najlepsze kampanie reklamowe z uwagi na zbliżające się święta Bożego Narodzenia i choć (z uwagi na brak budżetu na tego rodzaju działania przez pandemię) wypadła mi jedna ważna współpraca to i tak zakończyłam ten rok całkiem dobrze.

Po raz kolejny zrobiliśmy bajeczną świąteczną sesję zdjęciową z Olą (której efekty możesz oglądać w tym tekście), wspinałam się na wyżyny kreatywności, działałam marketingowo i w ogóle… miałam się super. Dzieci dzielnie chodziły do placówek, nie chorowały i wszelkie kwarantanny nas omijały.

Choć w okrojonym składzie, to mimo to spędziliśmy święta z bliskimi, nikt się od nikogo nie zaraził, jedliśmy pyszne jedzonko (w tym roku zamówiliśmy catering wigilijny od Butta La Pasta i to był absolutny strzał w dziesiątkę!) i relaksowaliśmy się. To był pod wieloma względami mój najlepszy czas w całym roku.

 

Moje plany i założenia na 2021?

 

  • większa dbałość o zdrowie, posiłki i budowanie odporności,
  • koniec życia „w zawieszeniu” przez pandemię,
  • rozwijanie bloga i tworzenie jeszcze lepszych tekstów,
  • budowanie wizerunku eksperta w mediach tradycyjnych i nowoczesnych,
  • rozwijanie projektu #nowykierunek i tworzenie więcej treści o tematyce żywienia, diet, dbałości o sylwetkę, aktywności fizycznej i świadomej pielęgnacji,
  • mniej czasu na instagramie jako biorca, więcej jako twórca (ograniczenie konsumowania treści na rzecz ich tworzenia),
  • stworzenie i wydanie e-booka,
  • zejść poniżej 60 kg wagi i uzyskać rozmiar 36 już na stałe,
  • więcej czytać papierowo,
  • w końcu pojechać do Danii i Legolandu (do trzech razy sztuka!),
  • zarabiać miesięcznie stałą 5-cyfrową kwotę,
  • być może zmienić miejsce zamieszkania / zacząć przymiarki do generalnego remontu.

To wszystko oczywiście tylko moje założenia na tu i teraz, ale jak wiadomo w życiu nie ma nic „na pewno” 🙂 Nie mniej jednak uważam, że fajnie jest jakieś swoje plany mieć – mój jeden główny i nadrzędny cel wisi spisany na kartce nad moim biurkiem i przypomina mi o sobie jak tylko na niego spojrzę. Jest to SUKCES W PROWADZENIU BLOGA.

Jakiś tam sukces związany z blogowaniem już osiągnęłam, a nawet wiele małych i dużych sukcesów. Nie spoczywam jednak na laurach i zawsze dążę do tego by być jeszcze lepsza w tym co robię 🙂

 

Nie byłoby jednak tego wszystkiego bez Ciebie, bez Was, moich czytelników!

 

Każdego miesiąca czyta mnie już tutaj ponad 30 TYSIĘCY OSÓB, a tylko w ciągu minionego roku moje teksty wygenerowały aż 500 TYSIĘCY ODSŁON. PÓŁ MILIONA! Dla mnie to już niepojęte liczby, a co będzie dalej? 🙂

Niestety na instagramie zaczęłam stosunkowo późno budować swoją społeczność, dlatego te liczby nie są tak imponujące – nie mniej jednak dla mnie bardzo ważne.

Cudownie byłoby móc wzbić się tam na takie wyżyny jak tutaj, dlatego jeśli jeszcze tego nie robisz koniecznie zaobserwuj mnie na instagramie: TUTAJ << gdzie dzielę się swoją codziennością w nieco bardziej luźny sposób 🙂

No i oczywiście dziękuję Ci bardzo za ten rok! Mam nadzieję, że 2021 dla nas wszystkich będzie nieco bardziej łaskawy. A jaki był 2020 dla Ciebie? Może jednak wydarzyło się w nim coś dobrego? Co to było?

 


Zdjęcia: More for Family Fotografia


SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
  • zostawisz pod nim komentarz,
  • polubisz mój fanpage na Facebooku,
  • zaobserwujesz mój profil na Instagramie