fbpx
Ciąża,  Projekty,  Strefa Mamy

Moje tu i teraz: luty 2019

To był już ostatni miesiąc we troje. Marzec podsumuję już w zupełnie inny sposób, bo… jako mama dwójki dzieci! Czy to nie brzmi dziwnie? Pisząc ten tekst jeszcze nie mam pojęcia co mi przyniesie nadchodzący czas, nie mam na niego absolutnie żadnych planów ani projektów do zrealizowania… Zostawiam sobie wolne okienko w oczekiwaniu na to, co mnie czeka. Tymczasem jednak – jaki był dla mnie luty?

 

Luty: Totalnie krótki miesiąc

 

CZUJĘ SIĘ… bardzo ociężała. Wizyty lekarskie mam już bardzo często, bo co tydzień. Na zapisy KTG chodzę co 3 dni i już piszą się na nich pierwsze skurcze. Mój lekarz mówi, że mimo to Oliwka jest już bardzo nisko i raczej nie dotrwam do terminu planowanego cięcia. Ja jednak uparłam się, że poczekam i wierzę w to, że uda mi się dociągnąć do tego dnia 🙂 Uważam, że każda kolejna doba małej w brzuszku jest dla niej ważna, a samo stawienie się w szpitalu zgodnie z ustalonym terminem – będzie dla mnie samej i psychicznie i zdrowotnie najlepszym rozwiązaniem.

JESTEM WDZIĘCZNA… za całą tę ciążę! Za to, że się pojawiła i wytrwała. Za to, że udało mi się ją donosić do tego 9 miesiąca bez większych kryzysów. Za to, że pomimo momentów zwątpienia – NIC ZŁEGO SIĘ NIE DZIAŁO!!! Oliwka cały czas rozwijała się dobrze, waga jej przyrastała prawidłowo, a narządy pracowały tak, jak powinny. Wierzę, że nasza córeczka urodzi się zdrowa i to jedyne, na czym teraz skupiam swoje myślenie 🙂 Na pozytywnej wizualizacji naszej czwóreczki już za chwilę!

Jestem też wdzięczna za wsparcie i opiekę najbliższych, którzy byli przy mnie w czasie moich stresów i spadków samopoczucia. BEZ WAS NIE DAŁABYM RADY!

 

 

PRACUJĘ NAD… niczym już. Postanowiłam sobie, że końcówka lutego i początek marca będą dla mnie momentem na oddech.

Ciąża z Aleksem pomimo aktywności fizycznej, obrony pracy magisterskiej i generalnego remontu była o niebo bardziej spokojna niż ta. Zawsze kiedy tego potrzebowałam – mogłam się położyć i odpocząć, a nawet przespać cały dzień. Tutaj nie było nawet o tym mowy, w szczególności pod koniec ubiegłego roku. Wówczas Aleks miał wycinany trzeci migdałek, więc zarówno przed jak i po zabiegu przebywał w domu. Na co dzień, pomimo tego, że chodził do przedszkola (o powodach takiej decyzji pisałam tutaj), to każde popołudnie również spędzał ze mną. A wtedy nie ma że boli, nie ma, że sił brakuje, że słabo, że kręgosłup daje w kość…

W końcu mamy nie biorą zwolnienia! 😉 Do tego ogarnianie domu, codziennych obowiązków, wizyt lekarskich i badań oraz przecież… bloga i kanałów w social mediach 🙂 – to wszystko spowodowało, że nawet kiedy odpoczywałam, to tak naprawdę nie w pełni.

Stąd tak silna potrzeba nicnierobienia w tych ostatnich dniach. Choć na zapas się już nie wyśpię, to myślę, że taki mały „urlop” od konieczności robienia czegokolwiek będzie dla mnie zbawienny 🙂 W końcu – co tu robić, skoro już wszystko czeka na naszą księżniczkę?

TĘSKNIĘ… Dziś już nie tęsknię. Nic nie pobije tego, co nas czeka za chwilę. Dziś już nie chciałabym zawrócić czasu do tego, co było. Za nami wiele trudnych dni, stresów i wylanych łez. Nie chcę się już cofać do tego wszystkiego ani poświęcać temu ani jednej myśli.

Za moment zaczniemy pisać nowy rozdział naszego wspólnego życia i to jedyne, co się dla mnie teraz liczy.

 

 i
Czas teraźniejszy dokonany

 

Co udało mi się w tym miesiącu zrealizować?

Wciąż całkiem sporo:

CHCIAŁABYM… już tylko dotrwać do terminu i szczęśliwie urodzić naszą córeczkę. Chciałabym, by tym razem obyło się bez podawania mi dodatkowo leku obniżającego świadomość w trakcie cięcia i bym mogła ją zobaczyć już w pierwszych sekundach życia. Chciałabym, żeby była zdrowa jak rybka i żebyśmy szybko wyszły do domu.

Chciałabym jak najszybciej być już razem, we czwórkę… jak rodzina.

 

 


Zdjęcia: Łukasz Roszyk Photography


SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
  • zostawisz pod nim komentarz
  • polubisz mój fanpage na Facebooku, tak, żeby być na bieżąco z nowościami
  • zaobserwujesz mój profil na Instagramie