Plusy i minusy prowadzenia firmy, kiedy się ma dzieci
Temat tego wpisu chodził mi po głowie już od jakiegoś czasu. To już ponad pół roku odkąd prowadzę działalność gospodarczą i przez ten czas zebrałam całkiem sporo przemyśleń na temat tego, jak na dłuższą metę wygląda łączenie macierzyństwa z własną firmą. Kiedyś już pisałam o tym, jak nieco pokrzyżowała mi szyki pandemia, ale w tym tekście nie chciałabym opierać się tylko i wyłącznie na niej i fakcie, że przez lwią część ostatnich miesięcy nasze dzieci były ze mną w domu. Dzisiaj planuję przedstawić Ci plusy i minusy prowadzenia firmy, kiedy jest się rodzicem. Oczywiście z mojej perspektywy, bo przecież z założenia autorzy blogów są subiektywni 🙂
Plusy i minusy prowadzenia firmy, kiedy się ma dzieci
PLUSY
Szerokopojęta „elastyczność”
Oczywiście może być to plus, a także minus – ale kiedy ma się dzieci w większości przypadków elastyczność to jednak bardziej plus 🙂
Praca „na swoim” umożliwia pozostanie z chorym dzieckiem w domu, kiedy jest taka potrzeba, odwiedzenie urzędu czy załatwienie innej ważnej sprawy w ciągu dnia bez konieczności brania na ten cel urlopu. To również brak tłumaczenia się szefowi, stresowania się o każdą kolejną „opiekę” czy proszenia o możliwość wcześniejszego wyjścia z pracy. Możesz odebrać dziecko z przedszkola przed godzinami szczytu i zrobić zakupy bez towarzystwa dzikich tłumów. Oczywiście – tak na to patrząc to jeden wielki plus 🙂
Pamiętaj jednak, że jeśli w ciągu dnia czas przeznaczony na pracę zastąpię czymś innym to i tak ta praca będzie na mnie czekać. Będę musiała ją odrobić wieczorem, w nocy lub w weekend – kiedy osoba pracująca na etacie będzie mogła się już swobodnie relaksować 🙂 [Więcej możesz przeczytać we wpisie: Na czym polega praca blogera?]
Nie mniej, w obliczu posiadania dwójki dzieci „placówkowych” i trwającej pandemii cenię sobie komfort elastyczności ponad wszystko.
Bardziej jakościowy czas „po pracy”
Oczywiście nie w każdym przypadku. Oceniając jednak po sobie, kiedy w ciągu dnia pracuję czy to przed komputerem czy z poziomu telefonu dość „wytrwale” to czas po pracy mogę w pełni poświęcić dzieciom i obowiązkom domowym. Pracując na etacie i prowadząc bloga po godzinach musiałam rezygnować z czasu z rodziną, innych pasji czy czasu dla siebie. Blog wypełniał dosłownie każdą jedną lukę w moim napiętym harmonogramie.
Na całe szczęście nie musiałam nigdy doświadczyć pracy na etacie przy jednoczesnym prowadzeniu bloga i opiekowania się dwójką dzieci, ale nie dalej jak dziś pomyślałam sobie, że na dłuższą metę byłoby to zwyczajnie niemożliwe. Już teraz czasem nie wyrabiam na zakrętach i dokładnie pamiętam jak to było, kiedy miałam tylko jedno dziecko.
Doba nie jest z gumy i nie da się sprawić, by trwała co najmniej dwukrotnie dłużej, by pomieściła wszystkie nasze zobowiązania. Coś zawsze będzie kosztem czegoś, jeśli ma się dzieci. Kosztem snu, kosztem pieniędzy, kosztem wyrzeczeń, kosztem czasu. Grunt, by nie za każdym razem to dzieci i czas spędzony z nimi były tym poniesionym kosztem.
Prowadząc własną firmę przy normalnym trybie (dzieci w ciągu dnia w placówkach) jestem w stanie w 100% skupić się na pracy w ciągu dnia, by później mieć „wolną głowę” podczas czasu spędzanego z dziećmi czy na innych obowiązkach. Nie czuję już też wtedy takiej presji, że coś nade mną wisi albo że w tym momencie powinnam robić coś innego, a nie mogę.
Przeczytaj jeszcze: Niania, żłobek czy babcia? Co po urlopie macierzyńskim?
Niezależność
Ten punkt poniekąd wiąże się z elastycznością, ale tutaj bardziej chodzi mi o to, że sama jestem dla siebie szefem 🙂
Nikt nie narzuca mi zadań, nie stoi nade mną, nie sprawdza. Współpracuję z kimś, a nie dla kogoś. Sama decyduję o doborze projektów, osób do współpracy, klientów. Mogę pracować przy biurku, ale też w łóżku (za czym nie przepadam, ale teoretycznie – mogę) czy z kawiarni. Mogę wyrażać siebie i realizować własne plany i marzenia. To ja sama jestem kowalem własnego losu.
Bardziej też szanuję swój czas, przeliczam go dokładnie i podchodzę do wielu tematów zero-jedynkowo. Albo mi się coś opłaca albo nie. Albo w coś wchodzę na 100% albo wcale. Nie odliczam minut do godziny 16 i wyjścia z pracy.
W ogóle nie traktuję swojej pracy jako czegoś, co muszę, ale coś co chcę i lubię robić. To jest w tym wszystkim najpiękniejsze 🙂
Mocno cenię sobie to poczucie niezależności, wolności i sprawczości. Po tym wszystkim, co przeszłam z kilkoma pracodawcami w przeszłości mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała wrócić na etat.
Myślę, że ta niezależność mocno doceniam też jeśli chodzi o posiadanie dzieci. Ustalam swój harmonogram dnia pod nie, kiedy tego potrzebuję, ale też zakasuję rękawy do pracy ponad miarę, kiedy tylko mam taką możliwość. Dzięki takiemu podejściu cały czas sprawuję kontrolę nad wszystkim wokół 🙂
Oszczędność czasu i pieniędzy
Pracując na etacie musiałam na dojazdy do pracy marnować czas (w porze szczytu minimum godzina w jedną stronę) oraz ponosić koszty (benzyna, eksploatacja). Pracując zdalnie z domu i posiadając dzieci ulokowane w placówkach w bliskiej okolicy wydaję znacznie mniej pieniędzy, a czas, który przeznaczałabym na dojazdy mogę wykorzystać w lepszy sposób 🙂
Mniej również choruję i co za tym idzie – wydaję na lekarstwa; od początku założenia firmy nie byłam ani razu chora. Pracując na etacie czyli z ludźmi, zwykle nie mamy wpływu na to z kim przestajemy i w jakim stanie ta osoba przychodzi do pracy. Nie jest to żadną tajemnicą, że wiele osób z obawy o utratę pracy przychodzi do niej nawet z gorączką (znam to, byłam tam).
Pracując na swoim sama decyduję o tym, ile pracuję danego dnia i nikt nie zmusza mnie do zostawania po godzinach w biurze.
Nie zapomnę do dziś, kiedy parę lat temu pracowałam do godziny 16:30 i musiałam przejechać pół miasta, by odebrać Aleksa ze żłobka, który był czynny do 17:30. Bardzo zależało mi na tym, by wyjść z biura o czasie, bo każda minuta obsuwy stwarzała ryzyko, że nie zdążę. Mocno stresowała mnie więc wtedy konieczność pozostania nawet tego przysłowiowego kwadransa dłużej w pracy, tym bardziej, że Aleks przebywał w żłobku codziennie już od godziny 7:00 rano.
Teraz odbieram dzieci w miarę możliwości jak najwcześniej, w zależności oczywiście od tego ile mam zadań do zrealizowania danego dnia i jak szybko się za nie zabiorę 🙂 Ale znowu – wszystko to czasem bardziej, a czasem mniej zależne ode mnie, ale wciąż MOJE DECYZJE.
***
To oczywiście tylko takie najważniejsze z plusów, ale przejdźmy już do minusów, bo będąc szczerą – chciałabym zakończyć pisanie tego tekstu w ciągu najbliższych 2 godzin, kiedy to jadę odebrać dzieci z placówek 🙂 :
MINUSY
Samodyscyplina
To chyba najtrudniejsza kwestia, z jaką musi się zmierzyć przedsiębiorca, który jest jednocześnie rodzicem.
Pracując zdalnie z domu czasami łatwo o to, by w czasie przeznaczonym na pracę zajmować się rzeczami z tą pracą zupełnie niezwiązanymi 😉 Wydaje nam się, że jak uszczkniemy trochę czasu na to, by wstawić pralkę, zmywarkę, ogarnąć szybkie zakupy (bo przecież bez dzieci będzie taniej i szybciej), czy udać się do kosmetyczki to nic się nie stanie. Takie działanie może jednak odbić się gorzką czkawką, bo koniec końców okaże się, że popracowaliśmy tyle co nic.
Warto pamiętać o tym, by nie rozmieniać się rozmieniać na drobne i robić po trochu wszystkiego. Staram się wychodzić z założenia, że czas na pracę jest czasem na pracę i nie po to moje dzieci spędzają czas w placówkach, żebym ja mogła robić w tym czasie coś innego niż praca 🙂
Moja rada? Dobrze organizować czas, ustalać priorytety i nie patrzeć na bałagan. W tym celu być może wystarczy ustawienie biurka przodem do ściany i dosłownie nie oglądanie się za siebie 😉 [Przeczytaj jeszcze: Skuteczne planowanie w naszym domu]
Stawianie granicy
Bardzo trudno jest postawić granicę między pracą, a czasem prywatnym – w szczególności będąc twórcą internetowym.
Czasem brakuje mi takiego przysłowiowego „odbicia karty” jak w fabryce i przekierowania myśli na coś innego niż blogowanie. W związku z tym, że w dzisiejszych czasach właściwie wszystko możemy zrobić z poziomu telefonu nie jest trudno o wykonywanie czynności związanych z pracą praktycznie w każdym miejscu i czasie. Często łapię się na tym, że sięgam po telefon, żeby coś nagrać czy odpisać na wiadomość w czasie, który teoretycznie powinien być już tym prywatnym, w którym powinnam bawić się z dziećmi, sprzątać lub robić cokolwiek innego.
Takie szarpanie się między byciem online, a tym tu i teraz rodzi we mnie często ogromne wyrzuty sumienia. A tych i tak mam sporo, bo często wydaje mi się, że na jakimś polu nie daję z siebie wszystkiego – choć patrząc z boku może się wydawać, że się dosłownie „zarzynam”.
Czas spędzony na odpoczynku traktuję jako czas stracony, w końcu powinnam zrobić to i tamto, nie ma czasu na siedzenie! Przedsiębiorca-rodzic to dość trudne połączenie, bo z góry zakłada działania ponadnormatywne. Już osoba, która prowadzi prowadzi firmę i nie ma dzieci często pracuje po kilkanaście godzin dziennie (w szczególności na początku), a dodatkowo przy dzieciach i zajmowaniu się domem robi się tego kosmiczna ilość godzin i różnego rodzaju działań dziennie.
Oddzielanie czasu na zajmowanie się dziećmi od pracy zawodowej to trudny w realizacji temat, dobrze jest więc pilnować higieny cyfrowej i stale monitować ilość czasu spędzanego „w pracy”. W końcu praca jest ważna, ale nie najważniejsza.
Przeczytaj więcej: Jak zorganizować pracę zdalną z dziećmi w domu? [10 wskazówek]
Nieregularne dochody
Kiedy ma się dzieci, nieco inaczej patrzy się na kwestie płynności finansowej.
Praca „na swoim” jest o tyle inna niż ta na etacie, że nigdy nie wiesz ile zarobisz, a na Twoje konto nie wpłynie stała kwota na koniec miesiąca. Są miesiące lepsze i gorsze, a datę przelewu determinuje wystawiona wraz z zakończeniem danego projektu faktura. Te z kolei mają zwykle termin płatności 14 dni i najczęściej opłacane są ostatniego dnia 😉
W kampaniach blogowych często wygląda to tak, że najpierw jest wymiana korespondencji, decyzja o współpracy, różnego rodzaju testy czy realizacja sesji zdjęciowej, później publikacja i promocja (czy inny zakres działań ustalony w umowie) i dopiero wtedy wystawiana jest faktura za wykonaną usługę.
Może się więc okazać, że od momentu podjęcia współpracy do otrzymania wynagrodzenia mogą minąć dwa miesiące lub więcej.
Pracując zdalnie z domu ponosi się dodatkowo koszty, których przy pracy na etacie się nawet nie myśli 😉 – takie jak większe zużycie prądu, wody, gazu czy ogrzewania.
Więcej się je czy bałagani, stos brudnych naczyń rośnie w zastraszającym tempie. Faktycznie jest to dość logiczne, że przebywając lwią część dnia poza domem zwyczajnie się z tego domu nie korzysta. Ale to już pikuś przy tym, że klient może nam nie zapłacić należności z faktury w terminie albo… wcale 😉
Nie wspomnę już o kosztach prowadzenia działalności, takich jak ZUS czy podatki, ale też innych niezbędnych do zrealizowania danego projektu, na które musimy „wyłożyć” z własnej kieszeni.
Mamy nie biorą zwolnienia
Przedsiębiorcy również 😉
Owszem, istnieje coś takiego jak zwolnienie lekarskie, ale nie bardzo wiem, co miałabym z takim zrobić. Pół biedy, jeśli będę zmuszona zrezygnować z podjęcia się nowego zlecenia, ale przy już toczących się projektach mam wysłać klientowi zwolnienie z informacją, że jestem chora i przepraszam, ale nie dam rady? Serio, to nie przedszkole 🙂
W umowach o współpracę często znajdują się zapisy na temat kar za obsuwę lub niewykonanie usługi i z mojego doświadczenia są to naprawdę ogromne pieniądze.
Praca na swoim to praca non stop, niezależnie czy to weekend, święto czy choroba. Są oczywiście sprawy, które można odpuścić w gorszym czasie, ale z własną firmą jest jak z posiadaniem dzieci. Przecież nie powiem kilkulatkom, żeby zajęły się sobą same, bo mama się źle czuje 😉 Ze zobowiązań w ramach prowadzenia działalności trzeba się wywiązywać terminowo i nie ma że boli. Warto mieć tego świadomość, zanim podejmie się decyzję o prowadzeniu działalności gospodarczej.
Podobna sprawa ma się z tzw. opieką nad chorym dzieckiem. Pracując na swoim nigdy z tego nie korzystałam i nie planuję – podobnie jak z dodatkowej opieki covidowej, która była przyznawana na czas zamknięcia placówek dzieci podczas pierwszego lockdownu.
Warto też wiedzieć, że „opieka nad dzieckiem” to jak zwolnienie lekarskie = w czasie jego trwania nie wolno pracować.
Obecnie moją pracą jest wg głównego PKD działalność portalu internetowego, a więc wszystko, co na to „prowadzenie” się składa. Czyli tak naprawdę każdy mój ruch w internecie, nagranie story, odpisanie na wiadomość, tworzenie różnego rodzaju materiałów czy choćby wystawienie faktury.
Sama więc widzisz, że korzystanie z tego rodzaju świadczenia będąc przedsiębiorcą jest często praktycznie rzecz biorąc nierealne 🙂
***
Myślę, że z grubsza nakreśliłam Ci moje spojrzenie na plusy i minusy prowadzenia firmy, kiedy się ma dzieci. Mam świadomość, że wpis ten mocno odnosi się do mojej sytuacji i branży, ale sądzę, że na tyle głęboko weszłam w temat, że z pewnością wyciągnęłaś z niego coś przydatnego dla siebie 🙂
Ja momentami w ogóle nie ogarniam, tylko stwarzam pozory i improwizuję. Każdego dnia, bo każdy dzień jest inny.
Tym bardziej w sytuacji związanej z pandemią żyję w takim jakby rozkroku – nie bardzo wiem na ile w ogóle mogę planować do przodu, bo czy za chwilę moje dzieci nie zachorują? Nie trafimy na kwarantannę? Zamkną żłobki i przedszkola? Nastąpi ponowny lockdown? Dlatego nie wybiegam zbyt daleko w przyszłość, planuję z dnia na dzień i płynę z prądem.
Moja rada dla rodziców, jednocześnie będących przedsiębiorcami? Dbajcie o siebie. Dbajmy. Bo jak sami się rozłożymy, to kto zajmie się naszymi dziećmi? I firmą? Ale też nie dajmy się zwariować, w końcu wszyscy musimy pracować, żeby żyć i utrzymać nasze rodziny.
Zdjęcia: More for Family Fotografia
SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
- zostawisz pod nim komentarz,
- polubisz mój fanpage na Facebooku,
- zaobserwujesz mój profil na Instagramie