Jak wyrzucić z pracy ciężarną?
Rzadko wypowiadam się w kwestiach politycznych, ale kiedy te dotykają bliskiego mi tematu – po prostu nie umiem siedzieć cicho. Wiesz, o czym mowa? Ostatnio w mediach zawrzało o zmianach, na które do tej pory nie porwał się jeszcze żaden rząd: będzie można zwolnić kobietę w ciąży. Kobiety te, pracujące w firmach zatrudniających do 10 pracowników nie będą już w szczególny sposób chronione przed zwolnieniem – taki zapis znalazł się w projekcie Kodeksu Pracy. Sam pomysł zmiany nie zabolał mnie jednak tak bardzo jak osoby, które mu przyklaskują.
Jak wyrzucić z pracy ciężarną?
Po raz kolejny zarzucają, że „ciąża to nie choroba” i że nie mogą doczekać się takiej zmiany. Ich zdaniem „w ostatnich latach jest wysyp kobiet, które max. do 3 tygodni po podjęciu pracy informuje, że jest w ciąży i albo od razu, albo po krótkim czasie idzie na zwolnienie”. Zgodzę się, że z pewnością część kobiet robi takie rzeczy z premedytacją, ale przecież nie można ich wszystkich wrzucać do jednego worka! Ja osobiście nie znam ani jednej takiej, a Ty? Znam za to wiele, wiele kobiet, które latami stara się o ciąże lub je traci, jedną po drugiej. Sama jestem w tym gronie… Wiesz, jakie mam doświadczenia z pracodawcami?
Jak wyrzucić z pracy ciężarną?
Ciąża 1.
Pracowałam w tej firmie już pewien kawałek czasu, później ślub i ciąża. Od początku czułam się bardzo, bardzo źle. Pierwsze miesiące wspominam jak przez mgłę. Całymi dniami nie wychodziłam z łóżka, tak silne mdłości i wymioty mi dokuczały. Nie miałam siły nic zjeść, a kiedy już czułam, że muszę – dosłownie biegłam (!) do kuchni po kawałek chleba i smarowałam go masłem siedząc na ziemi bo nie byłam w stanie stać. Jak już posmarowałam to wracałam do łóżka, by zjeść moją super-wartościową kanapkę na leżąco. Dodatkowo, pojawiło się u mnie plamienie i lekarz zalecił leżenie oraz leki podtrzymujące ciążę. Przy takim samopoczuciu i kiedy ciąża jest zagrożona to nikt przy zdrowych zmysłach nie pracowałby na siłę. Ja nie pracowałam. Przebywałam na zwolnieniu lekarskim od 7 tygodnia ciąży. Dalej cała moja ciąża przebiegała książkowo i urodziłam zdrowego, donoszonego syna.
Postawa pracodawcy: Miesiąc po przejściu na zwolnienie lekarskie powinnam otrzymać premię roczną – już jej nie dostałam. Umowa o pracę skończyła mi się jakoś w połowie urlopu macierzyńskiego. Oczywiście nie została przedłużona. Bez jakiegokolwiek słowa pożegnania.
i
Jak wyrzucić z pracy ciężarną?
Ciąża 2.
Planowaliśmy ją zdecydowanie szybciej, jednak po urlopie macierzyńskim udało mi się znaleźć pracę marzeń. Socjal, elastyczne godziny pracy, premie roczne, cudowni współpracownicy, niesamowita atmosfera, możliwości rozwoju i co najważniejsze… poczucie, że jestem właściwą osobą na właściwym miejscu. Postanowiliśmy odłożyć plany związane z powiększeniem rodziny na co najmniej rok. Chciałam popracować, wykazać się, „zagrzać miejsce”. Słowa dotrzymaliśmy. Kiedy zaszłam w ciążę, nie posiadałam się z radości. Planowałam pracować jak najdłużej, niestety los zdecydował inaczej. Ciąża nie rozwijała się prawidłowo, zaczęły się intensywne plamienia. Nie chciałam, ale zostałam przykuta do łóżka na dwa tygodnie ze względu na realne zagrożenie poronieniem. Leki podtrzymujące ciążę oraz leżenie były dla mnie jedyną nadzieją. Niestety nie pomogły (historia mojej drugiej ciąży). Nie skorzystałam ze skróconego urlopu macierzyńskiego przysługującego w takiej sytuacji, tylko od razu wróciłam do pracy.
Postawa pracodawcy: Niestety mojej przełożonej nie było stać na ani jedno słowo współczucia tylko od razu poinformowała mnie, że moja umowa nie zostanie przedłużona. Jednocześnie podziękowała za zaufanie, jakim ją obdarzyłam informując o ciąży (!), powiedziała, jak bardzo jest zadowolona z mojej pracy i że wystawi mi najlepsze referencje, że mam pomyśleć, co firma mogłaby dla mnie zrobić i czy może chciałabym odbyć jakieś szkolenie, by podnieść swoje kwalifikacje? A później przedłożyła swoje prywatne plany nad moje życie po stracie mówiąc wprost, że „musi myśleć o sobie” i „nie może sobie zablokować dwóch etatów ciążami”. Jednak najtrudniejsza była w tym wszystkim zmowa milczenia – nikt ze współpracowników nie mógł wiedzieć, że to pracodawca postanowił się ze mną rozstać i dlaczego. Odejście zostało przykryte faktem, że umowa dobiega końca (po roku i 3 miesiącach) i że nie zostanie przedłużona. Wszyscy byli w szoku, łapali mnie na korytarzu, podczas obiadu czy mailowo i pytali co się stało, a ja nie mogłam nic powiedzieć. Nikt nawet nie wiedział o ciąży, poza przełożonymi. Długo się z tego upadku podnosiłam.
Jak wyrzucić z pracy ciężarną?
Ciąża 3.
Niestety, po utracie poprzedniej ciąży mój organizm długo dochodził do siebie. Wręcz myślałam, że już nigdy nie będzie mi dana kolejna i szybko odpuściłam. Może właśnie dlatego informacja o trzeciej ciąży tak nas zaskoczyła. Podobnie, jak w poprzedniej pracy, tak i w nowej nie umiałam z pracy zrezygnować. Słaba odporność, choroba miesiąc w miesiąc, ale ja mimo to posłusznie chodziłam do biura. Teraz wiem, jak wielki był to błąd. Bardzo szybko z ciążą zaczęło dziać się źle. Pojawiło się krwawienie, serce naszego synka biło wolno, zbyt wolno. Ja jednak do pracy chodziłam do samego końca, brałam leki, no ale przecież… „co ma wisieć, nie utonie”. W końcu już nastąpił moment krytyczny – usłyszałam, że „ciąża obumarła, serce dziecka nie bije” i dalej wszystko potoczyło się bardzo szybko. Szpital, zabieg i… pustka. Czułam ból przeszywający moje serce, ale równocześnie miałam poczucie, jak gdyby to wszystko nie dotyczyło mnie. A potem przez wiele dni takie, jak gdyby ktoś ustawił mnie na tryb stand-by.
Postawa pracodawcy: Na tą chwilę trudno mi powiedzieć, bo nie jesteśmy w kontakcie. Podejrzewam, że to mieszanka zaskoczenia i… wkurzenia. Bo w końcu ktoś nieobecnego pracownika musi zastąpić.
Aktualizacja: Praktycznie od razu po przejściu na skrócony urlop macierzyński (który należy się po poronieniu jak psu buda – możesz przeczytać o tym więcej tutaj) pojawiła się u pracodawcy chęć pozbycia się mnie. Bezpośrednio po urlopie bardzo krótko przebywałam na zwolnieniu lekarskim od lekarza psychiatry (raptem 1,5 miesiąca) i… szczerze marzyłam, by to zwolnienie się skończyło. Pragnęłam rozstać się z firmą raz na zawsze – nie patrząc na konsekwencje.
W ciągu tych 6 tygodni zdążyła zostać na mnie nasłana kontrola urzędnika ZUS oraz zostałam zaproszona na DWIE komisje lekarskie w siedzibie ZUS. Obie się oczywiście odbyły, bo stawić się trzeba. Nie będę się tutaj zagłębiać w szczegóły, ale opowiadanie obcej osobie na kaprys (!!!) pracodawcy o swoich bardzo świeżych przejściach, o zabiegu, o organizacji pochówku, o wykonywaniu badań po poronieniu… naprawdę było i wciąż jest dla mnie ogromną traumą. Skąd wiem, że te wezwania to nie był przypadek? Uzyskałam ją bezpośrednio od lekarza orzecznika w ZUS. Pani, która przeprowadzała ze mną rozmowę przyznała, że rozumie moją sytuację, ale „jeśli pracodawca zgłasza wniosek o kontrolę, to oni muszą tą kontrolę przeprowadzić”. We wszystkich trzech przypadkach kontrolowano u mnie zasadność wystawienia zwolnienia lekarskiego. Dla mnie to niepojęte.
Tego samego dnia, w którym po raz trzeci zostałam obarczona tak silnym stresem (druga komisja w ZUS) od razu wysłałam do pracodawcy swoje wypowiedzenie.
Wygrał.
Jak wyrzucić z pracy ciężarną?
W kierunku wewnętrznego spokoju
Aby przezwyciężyć emocjonalny szok, potrzeba czasu. Czasu na to, by też przyswoić sobie wiadomość, że ciąży już nie ma, że tego dziecka już nie będzie. By zdać sprawę z tego co się dzieje. Ja po przejściach z poprzednimi pracodawcami, tym razem w końcu zdecydowałam postawić na siebie. Na to, bym wróciła do pełni zdrowia psychicznego i fizycznego. Na tą chwilę nie jestem w stanie opisać tych silnych emocji, które wciąż wstrząsają moim umysłem i przygniatają serce. Staram się jednak robić coś dla siebie i z myślą o sobie.
Wróćmy jednak do tematu – czy kobieta taka jak ja, powinna chodzić do pracy w zagrożonej ciąży? Czy taka kobieta powinna być obarczona stresem, że zostanie z tej pracy zwolniona lub umowa nie będzie jej przedłużona? Ochrona dla kobiet w ciąży powinna być zapewniona i już. I nieważne, czy pracowała w firmie 5 lat czy 1 dzień. No naprawdę – jak myślisz, ile jest tych, które „specjalnie” zaszły w ciążę? A może „specjalnie” straciły dziecko, by „specjalnie” skorzystać z urlopu macierzyńskiego? Oto mój apel: LUDZIE, ZASTANÓWCIE SIĘ, CO PISZECIE!!!
Zgodzę się, że ciężarna kobieta to pewna strata finansowa dla pracodawcy (ale po 33 dni niezdolności do pracy dalej płaci ZUS), potrzeba znalezienia zastępstwa za pracownika, ale jak to się ma do… życia? Do życia, które ma szansę się narodzić, a czasem jego jedyną szansą może być właśnie owo zwolnienie lekarskie? Kiedyś pracodawca musiał zagwarantować pracę chronioną, skrócony czas pracy, czy inne udogodnienia i nikt nie widział problemu, a kobiety nie musiały się obawiać zwolnienia z pracy. Dlaczego teraz to taki problem?
Przede wszystkim warto się zastanowić, dlaczego kobiety w ciąży „uciekają” na zwolnienia lekarskie i generują tak ogromne problemy dla biednych pracodawców. Ja powtórzę jeszcze raz: nie znam ani jednej, która by uciekła z lenistwa. Lepiej zadawać pytania niż żyć w przeświadczeniu, że wie się wszystko, a tak naprawdę jest się zwykłym głupkiem.
Przeczytaj więcej o temacie poronienia:
Historia mojej drugiej ciąży
Czy jutro będziemy szczęśliwi? Moja trzecia ciąża
Jak wyrzucić z pracy ciężarną?
MTHFR – przyczyny, objawy, leczenie
Poronienie… i co dalej?
Ciąża po poronieniu: jaka jest?
Ogród pamięci
Prowadzenie ciąży po poronieniu – odpowiadam na pytania czytelniczek
Poronienie – odpowiadam na pytania czytelniczek 2# [LIVE]
SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
- zostawisz pod nim komentarz
- polubisz mój fanpage na Facebooku, tak, żeby być na bieżąco z nowościami
- zaobserwujesz mój profil na Instagramie.