fbpx
Non classé

Moje tu i teraz: lipiec i sierpień 2019

Właśnie stuknęły temu cyklowi 2 lata, choć trochę nie mogę w to uwierzyć. A jednak po raz kolejny potwierdziła się pewna życiowa prawda: czas i tak upłynie. I tyle go właśnie upłynęło. W wakacje działo się u mnie tyle, że po raz pierwszy opuściłam comiesięczne podsumowanie na rzecz tego, które właśnie czytasz. Podziało się sporo zarówno zawodowo, jak i urlopowo… to był taki rozkwit w praktycznie każdej dziedzinie życia. Zostań ze mną, a dowiesz się konkretów 🙂

 

Lipiec i sierpień: Mam tę moc!

 

CZUJĘ SIĘ… pełna sił. Nawiązując do wstępu, po raz kolejny przekonałam się, że nigdy nie warto rezygnować z dążenia do jakiegoś celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu.

Tej jesieni minie 5 lat odkąd zaczęłam prowadzić tego bloga. Wtedy jeszcze nie miałam zielonego pojęcia dokąd mnie to całe pisanie zaprowadzi. Chciałam mieć pamiątkę z okresu ciąży, a później na dość długi czas bloga porzuciłam, publikowałam w porywach raz na miesiąc, a w social mediach nie istniałam wcale. Wydawało mi się, że nie mam na to czasu, przecież w końcu urodziłam dziecko! Kiedy poszłam do pracy, a Aleks do żłobka wcale nie było łatwiej – a jednak jakimś cudem znalazłam czas na dalsze rozwijanie swojej pasji. Pół roku temu na świecie pojawiła się Oliwka, a ja teraz jestem w mojej jak dotąd szczytowej zawodowej formie.

Blog się rozwija, statystyki skaczą… z miesiąca na miesiąc bijąc kolejny rekord ilości unikalnych odsłon. Moje „top of the top” codziennie czytają setki osób, zawieram już całkiem kreatywne i intratne współprace, dzieje się, oj dzieje. Wszystko przyspieszyło – i to właśnie w wakacje, które dla wielu są sezonem ogórkowym. Mam zlecenia w toku, mam zlecenia do przodu, ale i czas na własne projekty.

Dotarłam do momentu, w którym to ja stawiam warunki, to ja decyduję czy przyjmę propozycję współpracy, czy też nie. Mogę sobie pozwolić na to, by wybierać tylko te wyjątkowe i spójne ze mną, moimi potrzebami i zasadami, które wyznaję. Możesz więc być pewna, że tylko takie się tu pojawiają i pojawiać będą. Rezygnuję z coraz to większej ilości ofert na rzecz naprawdę niewielu, ale tylko tych najwyższej jakości.

 

 

JESTEM WDZIĘCZNA… za ten zwrot w moim życiu. Za to, co dzieje się teraz.

Mam poczucie, że to taka moja nagroda za wytrwałość, ciężką i darmową pracę, za beznadziejnych pracodawców z którymi miałam do czynienia i za wszystkie ciemne dni. Cieszę się, że mogę poświęcać czas moim dzieciom, że mogę wyjechać na urlop kiedy chcę, ale i tak cudownie się rozwijać w tym samym czasie. Że w końcu wszystko to zaczynam nazywać pracą.

I tak, to właśnie jest moja praca: piszę artykuły, planuję działania marketingowe w social mediach, współpracuję z markami i wykonuję szereg przeróżnych czynności. Tyle tylko, że bez szefa nad głową, na własnych zasadach i dokładnie wtedy, kiedy mogę i chcę. Teraz na przykład siedzę w domu z Oliwką, która jak na razie bawi się dzielnie sama na macie, Aleks jest w przedszkolu, a ja nie zalegam na kanapie przed Netflixem (którego kocham miłością nieskończoną!), ale wybieram pracę przed komputerem.

Wybieram bloga, wybieram ten świat. Mój świat. Ciebie.

 

 

PRACUJĘ NAD… przejściem „na swoje”.

Zostało mi jeszcze pół roku urlopu macierzyńskiego i trochę się boję tego co będzie później… Bo dzieci, bo zobowiązania, kredyt, żłobek i przedszkole, szczepionki, leki i cała masa innych spraw. Chyba nie muszę dłużej wymieniać, bo sama doskonale wiesz od czego miesiąc w miesiąc uszczupla się Twój portfel? No więc i mój (nasz) nie jest z gumy, a wydatków stale przybywa.

Czy dam sobie radę? Czy damy? O to, czy odnajdę się na swoim i czy tego rodzaju praca jest dla mnie, czy będę umiała wciąż oferować najwyższą jakość, nie popaść w prokrastynację, cały czas motywować się do pracy w domu, nie rozpraszać bałaganem i… codziennością – już wiem. Ze wszystkim sobie poradzę. Mimo to system otrzymywania wynagrodzenia w częściach i co jakiś czas, zamiast stałego, ostatniego każdego miesiąca nieco mnie przeraża.

Ale wiesz co mówią o strachu – często ten ma tylko wielkie oczy. Już w ubiegłym roku pisałam o tym, że żeby liczyć na wygraną w przyszłości, trzeba zaryzykować to, co los dał nam dziś. 

A kto nie ryzykuje, ten szampana nie pije! – najbliższa okazja już jutro 🙂

 

 

TĘSKNIĘ… Chyba od kolejnego miesiąca usunę ten punkt albo zastąpię go innym, bo to już się robi nudne 😉

Nie tęsknię za niczym, w końcu jestem w takim punkcie mojego życia, kiedy mam absolutnie wszystko, czego chciałam… a każdy nowy dzień przynosi coraz to lepsze „nowe”. Każdy mnie zaskakuje, pokazuje kolejne możliwości i daje nowe nadzieje. Do wszystkiego jednak wciąż podchodzę z umiarem i pokorą. Nie sięgam po więcej niż potrzebuję, jeszcze nie teraz. Na wszystko przyjdzie czas, a to jeszcze nie jest kres moich możliwości. Mam do zaoferowania znacznie, znacznie więcej.

Chciałabym, by kolejne 6 miesięcy było jak dotąd najlepszymi 6 miesiącami w moim życiu. Marzę, by na początku marca usiąść przed laptopem i napisać te słowa: „To było cudowne 6 miesięcy. Od dziś przechodzę na swoje.”

Idziesz w to ze mną?

 

 i
Czas teraźniejszy dokonany

 

Co udało mi się w te minione wakacje zrobić?

Napisać całkiem sporo świetnych tekstów:

Wyjechać na urlop i napisać o tym dwa mini-przewodniki:

Nagrać i zmontować film z recenzją robota sprzątającego na mój kanał na YT,

Zaplanować i zrealizować 5 sesji zdjęciowych (jedna jest jeszcze w obróbce) oraz

Rozpocząć współpracę z nowym cateringiem dietetycznym Butta La Pasta w ramach dalszej walki o powrót do formy po porodzie 🙂

 

 

CHCIAŁABYM… żeby tendencja była cały czas wzrostowa 🙂 Żeby dzieciaki mi w tym sezonie nie chorowały, by cudowna złota jesień trwała jak najdłużej, by kreatywnych współprac przybywało… i jeszcze żeby na Boże Narodzenie w końcu spadł śnieg! 🙂

Tymczasem publikuję ten tekst, biorę się za pakowanie i wieczorem ruszamy do Warszawy… a jutro rano widzimy się w Pytaniu na Śniadanie! 🙂 Rozmawiać będziemy o cięciu cesarskim i o tym, jakie skutki może mieć dla nowonarodzonego dziecka. Po więcej zapraszam jutro o około 8:20 na TVP2 🙂

Pięknego dnia! 

 


Zdjęcia: Łukasz Roszyk Photography


SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
  • zostawisz pod nim komentarz
  • polubisz mój profil na Facebooku
  • zaobserwujesz moje konto na Instagramie