
Moje tu i teraz: podsumowanie 2019 roku
Dzisiejszy wpis będzie zarówno moim listopadowym oraz grudniowym „tu i teraz” jak i podsumowaniem tego, co działo się u mnie w 2019 roku. Ten rok był serio jak rollercoaster i przetargał mną solidnie. Żeby nie było – i na plus i na minus. Co takiego się u nas działo w minionym roku? Czy ostatecznie zapisuję go w kategorii udanych, czy nie aż tak bardzo? Czego chciałabym sobie życzyć na kolejny rok? Jakie cele, plany zrealizować? A może z czegoś zrezygnować? Zapraszam Cię gorąco na szybki spacer po moim 2019 roku
Styczeń
Wtedy byłam jeszcze w ciąży z Oliwką i uprawiałam czarnowidztwo myśląc wciąż, że mój poród przez cesarskie cięcie może skończyć się źle.
Mimo to, przygotowywałam się do podjęcia naszej córeczki na świecie, kończyłam kompletować wyprawkę i pakowałam torbę do szpitala. Już wtedy obawiałam się jak to będzie stać się mamą dwójki dzieci i musieć dzielić pomiędzy nie swój czas i miejsce w sercu.
W tym czasie też po raz drugi pojawiłam się w Rankingu Wpływowych Blogerów jako jedna z Wschodzących Gwiazd Blogosfery.

Luty
To była ścisła końcówka ciąży, ostatnie 4 tygodnie będąc dokładną
Do samego końca nie chciałam tu zdradzić kiedy właściwie Oli ma przyjść na świat, by uniknąć pytań o to, czy już urodziłam Pamiętam, że ten miesiąc zleciał mi wyjątkowo szybko. Wtedy też chyba po raz pierwszy poczułam wiarę w pozytywny finał – że oto po dwóch stratach i całym tym stresującym czasie ciąży za chwilę naprawdę pojawi się ONA.

Marzec
Dokładnie 5 marca na świat przyszła nasza wymarzona córeczka.
Planowane cięcie właściwie miało odbyć się dzień później, ale z uwagi na fakt, że na oddziale wiało tego dnia pustkami, zapadła decyzja o tym by jednak zająć się mną szybciej Oliwka urodziła się cała, zdrowa i absolutnie cudowna.
Po 5 dniach w szpitalu wróciłyśmy do domu i wszystko byłoby dobrze gdybyśmy nie musiały po około 2 tygodniach do tego szpitala wrócić. Przeżyliśmy trudne chwile w związku z jej znacznym spadkiem wagi i patologiczną żółtaczką.
Nigdy nie zapomnę jak psychicznie i fizycznie przeczołgał mnie ten czas i co bardzo smutne – całkowicie zabił radość z podwójnego macierzyństwa.

i
Kwiecień
W tym czasie była prowadzona szeroka diagnostyka i rehabilitacja Oliwki. Tak naprawdę moja codzienność wtedy trwała tylko od karmienia do wizyty, od wizyty do karmienia i tak w kółko. Czekaliśmy też jak na tykającej bombie na wyniki badań genetycznych Oliwki, które ostatecznie okazały się być prawidłowe.
Były też „miłe” momenty – to właśnie w kwietniu pierwszy raz pojechaliśmy we czwórkę do Warszawy, gdzie wystąpiłam w Pytaniu na Śniadanie z trudnym dla mnie (ale jednocześnie już wtedy bardzo oczyszczającym) tematem poronienia. TUTAJ możesz obejrzeć ten materiał.

i
Maj
Oliwka zaczęła czuć się lepiej i pięknie przybierać na wadze, w związku z czym ja postanowiłam trochę skupić się na sobie.
Zapisałam się na jogę, zaczęłam ćwiczyć w domu i jednocześnie walczyć o powrót do formy po porodzie. Czułam się źle z nadprogramowymi kilogramami i z całego serca chciałam się ich pozbyć. To całe odchudzanie miało też dla mnie nieco emocjonalny wydźwięk – czułam, że w ten sposób żegnam się z tym co złe i niepotrzebne w moim życiu.
Zaczęłam być bardziej obecna na blogu i w social mediach – wzięłam też wtedy udział w blogowej konferencji Influencer Live Poznań.

Czerwiec
Ten miesiąc tchnął we mnie nadzieję na to, że jest pięknie i będzie jeszcze lepiej
Pewnego dnia obudziłam się z myślą, że oto jestem na właściwej drodze. Że wytrwałam, dałam radę i jestem dokładnie w tym miejscu, w którym chciałam być! Że nastały dni, kiedy to zaczęłam widzieć efekty mojej ciężkiej i długotrwałej pracy, a wszystko, co robiłam do tej pory – miało sens.
Oliwka rozwijała się prawidłowo, Aleks był cudowny, blog przyspieszył, pojawiły się pierwsze duże współprace, a ja – w końcu mogłam zacząć realizować się zawodowo.

Wakacje
Aleks skończył 4 lata!!!
Ja zaczęłam nazywać bloga moją pracą i podjęłam walkę o zajęcie się nim w pełni po urlopie macierzyńskim. W międzyczasie realizowałam sobie na spokojnie współprace komercyjne i własne projekty oraz wzięłam udział w sesji karmienia piersią.

Poza tym wylecieliśmy na urlop, w końcu!
Zwolnienie lekarskie w ciąży ma swoje plusy i minusy, ale głównym dla mnie była konieczność spędzenia poprzednich wakacji w domu. Teraz w końcu mogliśmy ruszyć się gdzieś dalej – za cel wybraliśmy Danię, a za główną atrakcję Legoland. Cudownie wspominam ten wyjazd i szczerze wierzę, że jeszcze nie raz odwiedzimy to miejsce
Wrzesień
Blog stał się moim numerem 1. Zaczęłam tak sobie organizować codzienność, by móc wygospodarować na pracę jak najwięcej czasu. Rozpoczęłam współpracę z nową fotografką – More for Family Fotografia oraz cateringiem dietetycznym z Poznania – Butta La Pasta.
Skończyłam 30 lat i w swoje urodziny po raz kolejny pojawiłam się w Pytaniu na Śniadanie – w temacie cesarskiego cięcia i potencjalnego ryzyka autyzmu u dziecka (TUTAJ możesz obejrzeć ten materiał).

Październik
Wszystko zaczęło się u mnie jakoś układać Miałam sporo pracy i obowiązków, ale satysfakcja jaka za tym przychodziła była dla mnie naprawdę nieoceniona.
Byłam jednak bardzo zmęczona, zarówno psychicznie jak i fizycznie. Trochę też przytłoczona tym, że urlop macierzyński, który z założenia powinien być czasem w 100% dla Oliwki w rzeczywistości dzielił się jeszcze na tak wiele innych sfer. Miałam jednak świadomość, że to wszystko trochę kwestia moich wcześniejszych, a trochę obecnych wyborów życiowych.

Listopad i grudzień
To było dla mnie tak naprawdę powielenie tego, co działo się w październiku. Wyrywanie jak najwięcej czasu z własnej doby byleby tylko ogarnąć wszystkie codzienne obowiązki. Każdorazowo uświadamianie sobie jaka to trudna rola życia, to podwójne macierzyństwo. O tak, końcówka roku zdecydowanie upłynęła mi pod znakiem wyborów. Kiedy na dodatek przypałętała mi się choroba, te wybory stawały się jeszcze trudniejsze.
Mimo to, nawet w tych najgorszych chwilach nie traciłam z oczu swojego celu. Zapisałam go sobie na kartce i przyczepiłam do magnetycznej tablicy nad biurkiem – bo właśnie w tym czasie dorobiłam się też swojego miejsca do pracy
To właśnie wtedy skupiałam całą swoją uwagę na pracy, tworzeniu i tym jednym marzeniu. Działałam tak, jakby porażka była niemożliwa. Wierzyłam, że moja wytrwałość demonstruje wiarę w to, że może mi się udać.

***
Ten rok dał mi naprawdę szereg lekcji. Po raz kolejny uświadomił, co jest tak właściwie najważniejsze w życiu. Nauczył pokory. Dał przyzwolenie na odpuszczanie. Pokazał jak umiejętnie zarządzać tym ograniczonym czasem, który mam.
I pozwolił ruszyć, z tym co mam. Dodał skrzydeł, zmotywował i podbudował.
2019 rok był dla mnie niesamowitym przełomem, na wielu płaszczyznach. Choć mocno go sobie cenię, to nie chciałabym się cofnąć do jego początku. W końcu ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy…
Dziękuję Ci 2019 za to, że byłeś – i jaki byłeś! Witam Cię z szeroko otwartymi ramionami, 2020

SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
- zostawisz pod nim komentarz
- polubisz mój fanpage na Facebooku, tak, żeby być na bieżąco z nowościami
- zaobserwujesz mój profil na Instagramie.

