fbpx
Styl życia

Moje tu i teraz: III kwartał 2021 roku

Dokładnie tak, minął już kolejny kwartał! Sama się zastanawiam, jak to możliwe, że ten czas tak szybko leci, ale daty w kalendarzu nie kłamią 😉 Dobrze, że w tym roku zdecydowałam się na formę kwartalną tego cyklu, bo z większą częstotliwością zwyczajnie nie dałabym rady. Co się u nas działo w trzecim kwartale tego roku? Czy więcej było lepszych czy gorszych chwil? Żeby być na bieżąco, zachęcam Cię do zaobserwowania mojego profilu na instagramie (TUTAJ), a póki co zapraszam na dzisiejsze podsumowanie z serii „Moje tu i teraz”.

 

Moje tu i teraz: II kwartał 2021 roku

 

Wakacje to był dla mnie czas sporego spowolnienia zawodowego.

Praca blogera ma to do siebie, że w pewnych momentach w roku zleceń może być więcej lub mniej. Co roku obserwuję u siebie spadek ilości realizowanych współprac w dwóch okresach – na początku roku (styczeń-luty) i właśnie w okresie wakacyjnym. Z kolei natężenie pracy zwiększa się wprost proporcjonalnie do zbliżających się świąt Bożego Narodzenia i to jest na pewno mocno intensywny czas.

Moja praca to jednak nie tylko współprace z markami, a szereg innych działań, jak choćby codzienne budowanie relacji z odbiorcami – na różne sposoby 🙂

Więcej na ten temat pisałam w archiwalnych artykułach: „Na czym polega praca blogera?”, czerwcowym „Co sprawiło, że jestem tu gdzie jestem?” i nowym, powstałym właśnie w III kwartale, obszernym „Czego nie wiecie o influencerach?”. Jeśli choć trochę interesuje Cię ten świat lub być może jesteś już jego częścią, to te wpisy zdecydowanie warto nadrobić.

 

Lipiec – sierpień 2021

 

Warto mieć świadomość, że to, że dany projekt czy współpraca są publikowane w jakimś czasie (np. mój lipcowy artykuł „Czas przelatuje Ci przez palce? Poznaj 9 moich sposobów na organizację, dzięki którym go odzyskasz.” powstały przy współpracy z Alior Bankiem) nie oznacza, że ja nad tym pracowałam właśnie w lipcu.

Często od przygotowania oferty dla agencji czy klienta i otrzymania pozytywnej decyzji o współpracy potrafi minąć kilka tygodni lub nawet miesięcy, zanim pojawi się finalna publikacja.

Po drodze zwykle jest sporo pracy, której „nie widać”, takiej jak na przykład: stworzenie koncepcji kampanii, sporządzenie umowy, otrzymanie briefu, realizacja sesji zdjęciowej, przygotowanie treści na bloga i do social mediów, nagranie filmików/relacji, dodanie napisów, uzyskanie akceptacji… Publikacja materiałów i wystawienie faktury to zwykle najbardziej odległe elementy wspólnych działań z marką.

Wyjaśniam to, bo choć mogłoby się wydawać (na tym konkretnym przykładzie), że skoro kampania ruszyła w lipcu, to ja w lipcu nad nią pracowałam.

Otóż jak widać nie tak wiele – większość pracy wykonałam na przełomie kwietnia i maja. Zwykle wygląda to tak, że kiedy czytelnicy mogą zapoznać się z opublikowanymi materiałami, to ja w tym momencie już działam z kolejnymi projektami 🙂 Dla Ciebie to dopiero początek jesieni, a ja już obstawiam sobie czas świąteczny i planuję bożonarodzeniowe sesje zdjęciowe 🙂

Wracając jednak do tego czasu wakacji – wówczas powstały jeszcze następujące artykuły (poza wyżej wspomnianym):

 


Przeczytaj jeszcze: Moje tu i teraz: II kwartał 2021 roku


 

Takie zmniejszenie ilości pracy to jednak czasem bardzo dobra rzecz – możemy nieco zwolnić, odpocząć i naładować baterie.

Jeszcze w lipcu zajmowałam się metamorfozą naszej sypialni i krótko po publikacji artykułu na ten temat (TUTAJ) mogliśmy ze spokojną już głową wyjechać na urlop. Zamieściłam na jego temat obszerną fotorelację w tym wpisie: „Nasze wakacje w Danii, czyli hygge w pigułce”.

Cieszę się, że podczas tego wyjazdu tak w pełni mogłam się zrelaksować – bez wciąż towarzyszącego mi poczucia, że coś na mnie czeka. Niestety, nie zawsze tak udaje się wszystko zgrać. Podczas naszego czerwcowego wyjazdu do Karpacza, akurat realizowałam dwa zlecenia i to było zdecydowanie bardziej WORKATION niż VACATION 😉

Po powrocie przygotowywałam jeszcze filmik na zlecenie Novakid 🙂 Natomiast tutaj od razu dodam, że wszelkie działania promocyjne (np. ta wzmianka) były/są podyktowane jedynie chęcią podzielenia się tutaj moimi działaniami w sieci, a nie świadczeniami wykonywanymi w ramach współpracy (#toniejestwspółpraca). Możesz obejrzeć go sobie TUTAJ.

Swoją drogą, fajnie, że UOKIK ostatnio zapowiedział, że oznaczanie współprac przez influencerów będzie sprawdzał! Ja robię to od zawsze, ale cieszę się, że w końcu zaczną to też robić inni. Nie ma nic bardziej frustrującego, niż duże konta nie oznaczające ewidentnej współpracy, której ofertę sama miałam na mailu (lub właśnie realizuję).

Uważam, że oznaczanie współpracy z marką (którą się przecież ceni, skoro do współpracy doszło!) to powód do dumy, wyraz szacunku do swoich odbiorców, no i coś, co trzeba robić również od strony prawnej.

 

Co się u mnie działo we wrześniu?

 

Wrzesień za to pod tyloma względami dał nam w kość, że nie przesadzę, jeśli powiem, że (póki co) był to najgorszy miesiąc w całym ’21 roku! 

O ile sierpień był trudny (bo zamknięte placówki dzieci i kombinacje alpejskie z codzienną logistyką), to wrzesień miał być takim okresem powrotu do normalnej pracy. Nie minęły 3 dni, a nasze dzieci powiedziały SZACH-MAT i znów zostały na dłużej w domu. Nie pamiętam już dokładnie kolejności i myślę, że nie ma potrzeby tego wymieniać, ale chyba już w tym wrześniu przerobiliśmy wszystko.

Najgorsze, co jednak się przypałętało, to poważne zakażenie układu moczowego Oliwki, wymagające dużego zaangażowania, wielu wizyt u specjalistów, różnych badań i w konsekwencji wydłużonej antybiotykoterapii.

Niestety jej odporność siadła we wrześniu totalnie i z czego choć trochę się wykrzesała, to zaraz wracało ze zdwojoną mocą. Na szczęście z Aleksem było dużo lepiej, on po 2 latach żłobka i 3 latach przedszkola już się wychorował (choć i tak NIGDY nie chorował i nie siedział w domu tyle co Oli!) i póki co to takie drobne epizody wymagające jedynie obserwacji i zduszania w zarodku niż potrzeby dłuższej izolacji.

Wrzesień więc był takim totalnym apogeum chorobowym u nas, do tego wszystkiego na przemian robiło się ciepło i zimno (wrzesień-plecień!), co również nie sprzyjało trzymaniu się w zdrowiu. Niestety również u mnie było nie najlepiej, odnośnie czego trochę zajawiłam temat w ostatnim artykule: „Wypalenie życiowe – sprawdź, jak sobie z nim radzić” i być może kiedyś rozwinę go bardziej.

Póki co wierzę z całych sił, że teraz to już na bank przyjdzie dla nas lepszy czas i wręcz zaklinam rzeczywistość, by się taką stała 🙂 Niedługo czeka nas też mały city break i teraz to już tylko pozytywnych myśli z nim związanych się trzymam 🙂 A jak u Was minęły ostatnie miesiące, jak sytuacja zdrowotna? Gdzie na sinusoidzie życia się znajdujecie?

 


Zdjęcia: More for Family Fotografia


SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
  • zostawisz pod nim komentarz,
  • polubisz mój fanpage na Facebooku,
  • zaobserwujesz mój profil na Instagramie.