Zmęczona Matko, pozwól, że coś Ci powiem…
Najgorsza żona, najgorsza matka, najgorsza córka. Najgorsza przyjaciółka. Myślałaś tak o sobie kiedyś? Miewasz wyrzuty sumienia, że nie robisz tyle ile powinnaś? A może wciąż zachodzisz w głowę: DLACZEGO? Dlaczego inni mają lepiej? Dlaczego innym się to udaje, a mi nie? Dlaczego – skoro tak mocno się staram i działam, wykorzystuję każdą chwilę na robienie czegoś co jest ważne – to i tak cały czas za mało? W zamian napotykasz na wieczne oceny, nakazy, porady… aż czasem boli Cię od nich głowa i zwyczajnie masz dość. Miotasz się w natłoku obowiązków oraz oczekiwań i nie widzisz ani krzty światełka w tunelu. Wołasz o pomoc, ale nikt nie słyszy. Nikt nie odpowiada. Brzmi znajomo?
Witaj w klubie
Do Matki, która się „obija”: tak bardzo Cię rozumiem.
Sama na co dzień miewam ogromne wyrzuty sumienia – na przykład wtedy, kiedy odpoczywam i to pomimo, że kilka dni wcześniej pracowałam praktycznie non stop. Ja nawet jak nie pracuję to cały czas coś robię. Inaczej czuję się słaba, bezużyteczna, mało wydajna. Marnuję czas, a przecież czas to pieniądz. To waluta, która przybliża nas do upragnionego celu. Nie wolno jej trwonić na tak prozaiczne sprawy jak odpoczynek. W końcu ten jest tylko dla słabych. Tak cały czas podpowiada mi złośliwie głos wewnętrznego krytyka…
Ale nie tylko on.
Ciągle zewsząd słyszę czego to ja nie powinnam robić i jak postępować. Od razu wtedy rodzi się we mnie bunt – bo czy ja żyję po to, by spełniać cudze oczekiwania?
Na nic się zdają tłumaczenia, że ja wczoraj robiłam to czy tamto i chwila relaksu zwyczajnie mi się należy. Wczoraj to wczoraj, a dzisiaj jest dzisiaj, trzeba przeć do przodu, zapierdalać, nie ma obijania! Czuję się winna, że śmiałam wygospodarować czas dla siebie i przeznaczyć go na realizację tak podstawowej potrzeby jak odpoczynek. Przecież to brzmi śmiesznie, nie uważasz? Czy ja jestem małą dziewczynką, żeby komukolwiek tłumaczyć się ze swojego postępowania?
Boli mnie bardzo, że „Kiedy działasz (sprzątasz, myjesz naczynia, gotujesz – wstaw co chcesz), NIKT TEGO NIE WIDZI, ale kiedy odpoczywasz – KAŻDY OD RAZU WIDZI”. I ocenia. Po sytuacji wyrwanej z kontekstu. Znasz to? Bo ja tak miewam notorycznie. Za każdym razem, kiedy z telefonem położę się na kanapie, powiem dziecku „Zaraz” albo z premedytacją nie odbiorę przychodzącego połączenia. Kiedy powiem „Nie chce mi się” albo „Nie mam siły”. Bo jak to tak pasować, przecież matka nie zasługuje na wolne!
Odbijam się od oczekiwań innych i własnych wyrzutów sumienia jak taka piłeczka na ping-pongowym stole.
Droga, zmęczona mamo
Wiem jak to jest, kiedy usiłujesz wszystkiemu sprostać.
Sprostać oczekiwaniom innych, które są tak wygórowane, że sama nie wiesz gdzie szukać ich wierzchołka. Wiem też jak to jest, kiedy toczysz w swojej głowie nierówną walkę o to, co danego dnia jest ważniejsze.
Już niejednokrotnie przekonałaś się, że nie możesz być najlepsza na każdym polu każdego dnia. Nie jesteś, bo doba ma tylko 24 godziny. W każdej chwili przebywając gdzieś obok obowiązków, własnych wyrzutów sumienia oraz cudzych oczekiwań szybko pojęłaś, że zwyczajnie nie jesteś w stanie ich wszystkich odhaczyć jednocześnie i codziennie. Coś zawsze musi odbyć się kosztem czegoś.
Każdego dnia rano zastanawiasz się więc co będzie dziś tą najważniejszą rzeczą. Czy to dziś uda Ci się ugotować zdrowy obiad dla swojej rodziny, posiedzieć z synem nad literkami czy popracować tyle, by odgruzować się z roboty. Nie mówiąc już o oczekiwaniach innych.
Oczekiwania… To one powodują u Ciebie największe wyrzuty sumienia.
To mąż, który pyta co dzisiaj zrobiłaś. To przyjaciółka, z którą chciałabyś się spotkać od tak dawna. To mama, która przelewa na Ciebie swoje żale mówiąc, że nie masz już dla niej tyle czasu co kiedyś. To internetowe „koleżanki”, a tak naprawdę złośliwi oceniacze, którzy tylko rejestrują co, kiedy i czy aby na pewno zrobiłaś.
To Ci wszyscy, którzy próbują wywołać w Tobie wyrzuty sumienia. Którzy próbują Cię zmienić – bo nie chcą akceptować Ciebie takiej jaką jesteś i nie przyzwalają na zwykłość.
Masz być taka, jak oni chcą. Masz być taka, jaką oni sobie Ciebie wyobrażają i taka jaką oni oczekują, że będziesz. Nie wystarczy, że będziesz po prostu sobą. I jaka zechcesz być.
Ty musisz być idealna, ale oni już nie muszą. Jak byś to nazwała?
Cudze oczekiwania – nie żyję po to, żeby je spełniać
Ty jednak jesteś już samoświadoma. Jesteś świadoma tego, że nie jesteś robotem i nie popadasz już w pułapkę bycia perfekcyjną. Jesteś świadoma tego, że musisz wybierać co jest dla Ciebie ważniejsze i co musisz zrobić danego dnia. W Twoim odczuciu wybierasz roztropnie i właściwie.
Ty decydujesz i wiesz o tym, że oczekiwania innych nie powinny być Twoją sprawą i Twoim problemem.
A jednak gdzieś podświadomie wciąż są. Wciąż czujesz się niewystarczająca i gorsza. Gorsza jako żona, gorsza jako matka, córka, przyjaciółka. Gorsza jako kobieta. Miotasz się jak płotka, wiecznie nie masz na nic czasu. Jesteś sfrustrowana, zmęczona i zła. Masz ochotę wykrzyczeć: „Odpierdolcie się wszyscy ode mnie” i przez chwilę pobyć sama ze sobą.
Bez rad, oczekiwań i roszczeń.
Jaki z tego morał? Żaden. Piszę ten tekst, żebyś wiedziała, że nie jesteś sama z takimi trudnymi emocjami.
Takich kobiet jak Ty jest więcej. Nie widzisz ich bo z jednej strony nie mają czasu na to by rozprawiać o swoich problemach w internecie, z drugiej nie chcą przyznawać się przed innymi, że sobie nie radzą, z kolejnej – po prostu nie mają na takie zastanawianie się siły. Nie marnują na to czasu i działają – a nie analizują w jaki sposób działać. Jednocześnie wciąż wołają o pomoc.
Jeśli masz w swoim otoczeniu taką osobę, to zamiast osądów, rad czy oczekiwań powiedz jej: Jesteś wystarczająca. Świetnie sobie ze wszystkim radzisz. Jesteś niesamowita. Nikt inny nie poradziłby sobie z tym tak jak Ty. Twoje dzieci nie mogłyby mieć lepszej mamy. Doskonale rozumiem, że nie masz czasu, to oczywiste. Masz tyle na swoich barkach, a mimo to rozprawiasz się ze wszystkim doskonale. Nie wiem skąd bierzesz siły i motywację. Jesteś najsilniejszą kobietą jaką znam. Wiem, że robisz, co możesz – to widać.
Nie mów: Wszystko to kwestia organizacji. Ja jakoś daję radę. Nie wiem co Ty robisz z czasem. Nadrabiaj, kiedy dzieci śpią. Przestań narzekać, inni mają gorzej.
Nie licytuj się. Nie gnój. Nie wywyższaj się. Obejmij ramieniem, nawet wirtualnym.
To zrozumiałe, że mamy lepsze i gorsze dni i nie ma co tego ukrywać – w końcu takie jest życie. Ale grunt, że walczymy i się staramy. I choć czasem odpuszczamy – nic w tym złego.
Musimy kiedyś odetchnąć by nie zwariować. To zupełnie normalne. Czasem trzeba być trochę egoistą – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Odnajdź swoje własne oczekiwania wobec siebie i ustal je jako wyznacznik. Śmiało i bez obaw komunikuj je innym. Wyjaśnij, że nie prosiłaś o radę i że masz inne spojrzenie na pewne fakty. Skup się na sobie i na tym z czym Tobie jest po drodze.
Pamiętaj: nie żyjesz po to, żeby spełniać oczekiwania innych.
Wiem, że jesteś zmęczona i momentami masz dość – tak to jest, kiedy ma się rodzinę i obowiązki. Sama mierzę się z podobnymi przemyśleniami każdego dnia.
Odkąd jednak nie pozwalam innym działać na siebie toksycznie i wysysać ze mnie dobrej energii jakoś tak żyje mi się lepiej. Wiem, że odpowiadam tylko sama przed sobą i jeśli podjęłam jakąś decyzję to z jakiegoś powodu. Już pozwalam sobie na odpuszczanie i tak bardzo nie przejmuję się oceną i opinią innych. Ale to i tak wynik ustawicznej pracy nad tym, co w mojej głowie.
Nie porównuję się też do innych matek – już wiem, że wszystkie mamy tak samo ciężko.
Zdjęcie: More for Family Fotografia
SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
- zostawisz pod nim komentarz,
- polubisz mój fanpage na Facebooku,
- zaobserwujesz mój profil na Instagramie