Moje tu i teraz: czerwiec 2018
Jeszcze miesiąc i minie rok, odkąd zaczęłam prowadzić ten cykl. Dziś jednak nie będę zanadto dumać nad upływającym czasem, bo przecież wiesz już, o czym tutaj opowiadam, prawda? A jeśli potrzebujesz odświeżenia pamięci, to proszę, przypomnę: o tym, jaki był dla mnie miniony miesiąc. Co mi się udało, a co nie, jaki sukces wleciał na konto, a jakie doświadczenie do koszyka. Gotowa? No to jedziemy…
Czerwiec: Closer to the edge
CZUJĘ SIĘ zupełnie inaczej. Tak bardzo męczył mnie etap życia, w jakim się znajdowałam, że z ulgą i nieskrywaną radością przyjęłam informację, że oto teraz coś się w końcu zmieni na lepsze. Bez żalu pożegnałam starą pracę i zaczęłam zadomawiać się w nowej. Wciąż nie mogę się nadziwić, że teraz zajmuję się czymś, co lubię i że jeszcze mi za to płacą. No bo właśnie… czym się zajmuje specjalista ds. content marketingu? Sporo piszę, ale nie tylko – owszem, odpowiadam w całości za treści, które pojawiają się kanałach własnych marki, ale także ściśle współpracuję z pozostałymi członkami teamu. Tak naprawdę wszystko sprowadza się do contentu, ale rozbija się o umiejętność perfekcyjnego spasowania wszystkich elementów ze sobą.
Jednak wraz z pójściem do pracy, wszystko się dość mocno u mnie pozmieniało, a konkretnie to doba skróciła… Muszę mocno się nagimnastykować, żeby się ze wszystkim wyrobić. Ale mimo to, bardzo mi się podoba ten pęd. Lubię mieć milion spraw do załatwienia i naprawdę nie wiem, jak mogłabym żyć nie mając do roboty… nic.
Znów SŁUCHAM Thirty Seconds To Mars, Coldplay & Satellite Stories. Marzę o tym, by wybrać się na taki koncert z prawdziwego zdarzenia, a tak najbardziej to tych pierwszych… Tak namacalnie poczuć te emocje i wyskakać się jak dzieciak. Obejrzyj teledysk, a zrozumiesz, o czym mówię. Ja mam ciary.
Don’t regret anything you do, because in the end, it makes you who you are.
Jared Leto
OGLĄDAM… Dasz wiarę, że w tym miesiącu nie obejrzałam jeszcze niczego nowego? Praca w pracy i praca nad blogiem pochłonęły mnie do reszty. Nie planowałam co prawda w cyklu Dobry serial, ale jaki? opowiadać Ci o 5 nowościach co miesiąc, no ale tak chociaż co dwa… Muszę się więc wziąć do roboty! 😉 Tymczasem zerknij sobie do ostatniego wpisu z tego cyklu, a może jakaś pozycja Cię zainteresuje.
Czas teraźniejszy dokonany
Co udało mi się w tym miesiącu zrealizować?
- zdradzić, jak to się stało, że kawa zawróciła mi w głowie;
- podpowiedzieć, jak zorganizować swoje życie po powrocie do pracy (i wrócić do pracy 😉 );
- pojechać do Łodzi na największą konferencję dla influencerów w Polsce – See Bloggers;
- zrealizować z Łukaszem kolejną, cudowną sesję zdjęciową (której efekty możesz oglądać tutaj);
- przedstawić kolejny artykuł w ramach cyklu #RecenzjaResto i opowiedzieć o restauracji Błogostan;
- wypuścić kolejny, 8. odcinek na kanale ProbleMatki, dotyczący karmienia piersią oraz
- zakończyć czerwiec 27,2% wzrostem UU (unikalnych użytkowników) w porównaniu do maja, który jak dotąd był rekordowym miesiącem w całej historii prowadzenia bloga! 🙂
O tak, idę do przodu jak burza… Sporo się dzieje, a będzie się działo jeszcze więcej!
i
Niemożliwe istnieje
CHCIAŁABYM… zawsze umieć podejmować ryzyko.
W kontekście minionych wydarzeń coraz częściej zaczynam powtarzać dwie rzeczy: „Widocznie tak musiało być” i „Nie ma tego złego…”. Dlaczego? Bo kiedy byłam bardzo rozbita po przeprawie z moim ostatnim pracodawcą, widziałam wszystko tylko w czarnych barwach. Ale zaraz zaraz… Czy nie dzięki temu, teraz mogę się tak wspaniale rozwijać? Czy nie dzięki temu, mogę teraz spełniać swoje ambicje na stanowisku, na które zasługuję? Przecież zawsze (powtarzam: ZAWSZE!), kiedy dzieje się w naszym życiu coś złego, później sinusoida odbija! Zawsze z tego, czego się najbardziej obawiamy wychodzą największe kosmosy! Zawsze po nocy przychodzi dzień, a po burzy wychodzi słońce!
Kiedy obawiałam się zmiany pracy, z pomocą przyszli mi przyjaciele pytając retorycznie: „Mirka, czy kiedykolwiek miałaś problem z jej znalezieniem?”. Odpowiadałam: „Nie, nigdy. Każda kolejna była lepsza i bardziej intratna od poprzedniej”. I wtedy zrozumiałam, że tego typu opory są tylko w naszych głowach. Ciągle zadajemy sobie te same pytania. „Co by było gdyby…?”, „Co, gdybym wybrała inaczej?”, „Co, gdybym popełniła ten błąd?”. Niestety zbyt często boimy się ryzykować, ze strachu, że wybierzemy źle. Czy kiedykolwiek jednak podjęta przez nas decyzja była aż tak zła? Czego bardziej żałujemy? Że zaryzykowaliśmy, czy że się baliśmy zaryzykować?
Podejmujemy różnego rodzaju decyzje każdego dnia. To one są tym, co nas definiuje. Niektórzy z nas wybierają bycie lojalnym, chociaż jesteśmy wściekli i skrzywdzeni, niektórzy wybierają bycie odważnym, chociaż jesteśmy przerażeni, tym, co może się stać… Ja zawsze, ale to zawsze wybieram siebie. Stawiam na siebie. Niejednokrotnie przekonałam się, że nikt tak dobrze o mnie nie zadba, jak ja sama. Nie wiem, jak bardzo musiałyby mnie przytłoczyć okoliczności, by nie pozostawiły mi żadnego wyboru. To jest moje życie i mój czas. Ja rozdaję karty. Ja wybieram.
Pozwól więc, że wybiorę siebie.
I will never forget
I will never regret
I will live my life…
Zdjęcia: Łukasz Roszyk Photography.
SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
- zostawisz pod nim komentarz
- polubisz mój fanpage na Facebooku, tak, żeby być na bieżąco z nowościami
- zaobserwujesz mój profil na Instagramie