Koniec taryfy ulgowej. Jak wytłumaczyłam rodzinie, że moje NIE znaczy NIE.
Tytuł wcale nie jest podpuchą, nie obawiaj się. Dzisiaj chcę Ci przedstawić trzecią (i ostatnią, ufff!) część czwartego odcinka ProbleMatek dotyczącego alergii pokarmowej z objawami skórnymi u dziecka w kontekście wyzwań i problemów, które stoją przed jego rodzicami (link do video znajdziesz niżej). Z jakimi? Oj, jest ich trochę. Jak właściwie zadbać o pielęgnację skóry małego alergika? Jak stanąć na rzęsach, by zrobić bezmleczny tort na urodziny w żłobku? I w końcu: jak wytłumaczyć rodzinie, że nasze „nie” jest ostateczne i naprawdę oznacza „nie”?
O tym, jak wyglądała nasza walka z alergią pokarmową, o trudnych początkach i o tym, jak przetrwałam na diecie eliminacyjnej już Ci opowiedziałam i to całkiem sporo. Tym tekstem chciałabym jednak jakoś zgrabnie i z humorem zwieńczyć temat. Głównie moimi odczuciami i doświadczeniami w materii konfrontacji z otoczeniem, a tych było równie wiele i często bardzo trudnych. Opowiem Ci więc, jakie wyzwania zapamiętałam najmocniej:
d
Pielęgnacja
Jeśli do tej pory wierzyłaś, że zmiany na skórze łatwo jest podleczyć, to niestety muszę Cię rozczarować. W przypadku dziecka z alergią czy AZS nic nie jest łatwe, a doprowadzenie jego skóry do jako takiej i nadającej się do pokazywania innym – w szczególności. Nie skłamię, jeśli powiem, że w ciągu pierwszego roku życia Aleksa przetestowaliśmy co najmniej 30 marek różnych kosmetyków. Niektóre pomagały bardziej, niektóre mniej lub wcale, a co do jeszcze innych miałam wrażenie, że w ogóle nie są na to, na co powinny i wręcz zaostrzają objawy. Muszę to napisać: nie istnieje jeden preparat, który jest w stanie pomóc każdemu alergikowi (nawet, jeśli kosztuje miliony monet). Każdy rodzic, we współpracy z lekarzem prowadzącym musi ocenić, jakie są potrzeby tego konkretnego dziecka. Czy jego skóra wymaga podsuszenia, nawilżenia czy może natłuszczenia? I właśnie te kwestie są kluczowe w doborze preparatów do pielęgnacji. My niestety przez długi czas błądziliśmy po omacku, skazani na samych siebie i własne wybory. Z czasem przekonaliśmy się jednak, co służy Aleksowi bardziej niż trochę i tej jednej marki przez długi czas się trzymaliśmy. Nie pytaj mnie jednak, jakiej. Nie ma to dla Ciebie żadnego znaczenia. Co z tego, że powiem, że to XYZ, a i tak nie będzie odpowiednia dla Twojego dziecka, a może mu wręcz zaszkodzić? Dodatkowo, musisz pamiętać, że pielęgnacja to tylko wspomaganie leczenia, a nie samo leczenie. O tym, jak dojść do tego, skąd pochodzi problem pisałam już w poprzednich artykułach.
Co było dla mnie najtrudniejsze w tym wszystkim? Tłumaczenie każdemu po kolei, że mój syn jest alergikiem. Że to nie jest żadne zaraźliwe cholerstwo, tylko taki już się urodził. Że tak, jestem na diecie eliminacyjnej. Że nie, nie ma „skazy białkowej”. Że tak, jestem żywieniowcem i wiem to. Że tak, jest pod opieką specjalisty. Że oczywiście robimy wszystko, co tylko możliwe, by mu pomóc. Że od kilku miesięcy nie jadłam rzeczy, które uwielbiam – dla niego. A na każdą reakcję kolejnej staruszki na poczcie czy straganie pod tytułem „Ojej, a co mu się stało?” miałam ochotę warczeć i gryźć. Ta ogarniająca mnie bezsilność, poczucie beznadziei i totalnie nieradzenie sobie z własnymi uczuciami – to było dla mnie największe wyzwanie.
d
i
Żłobkowe rozterki
Dzieci miewają urodziny, średnio raz w roku. Nie jest żadną tajemnicą, że w żłobku Aleksa również te okazje są celebrowane. Placówka, do której uczęszcza, poza tym, że prowadzi własną kuchnię i diety eliminacyjne, dba o małych alergików także podczas większych „eventów”. Znaczy to ni mniej ni więcej tyle, że kiedy jakieś dziecko ma urodziny i jego rodzic przynosi do żłobka tort, to żłobek ma inne propozycje dla tych, co „nie mogą”. Ciocia Aleksa zdradziła mi w tajemnicy, że często dzieci wolą zamienniki, niż piętrowe śmietanowe torty, które często porzucają po pierwszym kęsie. Nie tutaj więc pies pogrzebany. Jednak z poważnym wyzwaniem przyszło mi się zmierzyć, kiedy to Aleks kończył 2 lata, no i przyszła pora na to, bym to ja wykazała się kreatywnością. Nie mam większych umiejętności cukierniczych, więc chciałam zamówić tradycyjny tort z „zamiennikami”, choć nie miałam pojęcia, czy da się zrobić tort na śmietanie sojowej i czy w ogóle będzie dobry. Próbowałam się ratować naszą sprawdzoną cukiernią, jednak właścicielka z miejsca porzuciła ten pomysł, pokazując mi długi i naprawdę niezbyt ciekawy nawet dla dorosłego skład „zamienników”. Musiałam więc myśleć dalej. Oczywiście – mogłam zrobić babeczki, kupić owoce, czy duże wafle, ale… to nie było to. Na szczęście krótko przed tą sytuacją zakupiłam sobie formę w kształcie babki (tutaj możesz podejrzeć jaka to), która idealnie nadaje się do przygotowywania serników na zimno, pasztetów, makaronów i… galaretek z owocami. No i to była ta moja niesamowita (i jedyna w tym momencie) myśl. Aleks obchodzi urodziny w lipcu, więc sezon na owoce w pełni, zakupiłam więc maliny, truskawki, borówki i… nie będę opowiadać jak to wyszło, ale po prostu zrobiłam galaretkę z owocami w formie i położyłam na biszkopcie bez „łącznika” w postaci sernika. Kolejnym wyzwaniem było dostarczenie tego w całości do żłobka, ale z nim radząc sobie świetnie, zmierzył się K.
Agnieszka mocno namawia mnie na zrobienie filmowego tutorialu z przygotowania tego „tortu” i obiecuję, że go zrobię! Na trzecie urodziny Aleksa… 😉
i
Wizyty u dziadków
Trzecie, ostatnie i absolutnie nie mniej ważne wyzwanie. Nie wiem jak to wygląda u Ciebie, ale my stosunkowo często gdzieś bywamy z wizytą. Czy to na proszonym obiedzie, czy większym przyjęciu rodzinnym. Kiedy i ja i Aleks we dwoje byliśmy „na diecie” musieliśmy mierzyć się z uświadamianiem rodzinie, co tak w praktyce oznacza alergia. Choć nasza była raczej pojętna ;)m, to zdarzyło się kilka sytuacji, które były dla nas prawdziwym wyzwaniem.
W tym miejscu jednak chciałabym się podzielić z Tobą moimi sposobami, które wówczas wykorzystywałam:
- tłumaczenie, ze dziecko jest uczulone i to mu zaszkodzi – do oporu;
x - wyjaśnianie (im bardziej obrazowo tym lepiej!), jakie mogą być skutki nieprzestrzegania diety przez dziecko, od zaostrzenia objawów po wstrząs anafilaktyczny – sprawdza się zwłaszcza wtedy, kiedy z drugiej strony słyszymy „ale przecież to tylko trochę” & „nic mu się nie stanie” (moje ulubione);
x - uprzedzenie przed wizytą, co rodzina czy znajomi mogą przygotować, włącznie z podarowaniem im listy produktów zakazanych i dozwolonych – nie każdy musi wiedzieć, że masło otrzymujemy ze śmietany z mleka krowiego, a majonez ma w składzie żółtko jaja;
c - mój absolutny bestseller: powołanie się na autorytet – mówisz, że „lekarz tak kazał” i w większości przypadków ucina to dalsze dyskusje. Win-win!
Przede wszystkim lepiej jest rozmawiać i wyjaśniać wszystkie niepokojące kwestie, nawet te, które są dla nas pewnego rodzaju wyzwaniem, niż wkurzać się w domu, że się czegoś nie powiedziało. Pamiętaj, że rodzina to bardzo ważna część wychowania Twojego dziecka i wszyscy chcecie przecież dla niego jak najlepiej. Nie pozwól, aby bliscy żyli w nieświadomości lub dowiedzieli się po fakcie, że masz im za złe pewnego rodzaju zachowania. Bądź szczera i otwarta, a odpłacą Ci się tym samym.
i
>>> 3 CZĘŚĆ 4. ODCINKA MOŻESZ OBEJRZEĆ NA NASZYM KANALE PROBLEMATKI NA YT <<<
Montaż: Wiksz
SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
- zostawisz pod nim komentarz
- polubisz mój fanpage na Facebooku, tak, żeby być na bieżąco z nowościami
- zaobserwujesz mój profil na Instagramie