fbpx
Non classé

Moje tu i teraz: marzec 2018

Kolejny miesiąc za mną. Każdy byłby lepszy od poprzedniego, więc tak: ten nie był znowu taki zły. Wręcz przeciwnie, wydarzyło się wiele dobrego. Udało mi się spełnić dwa z listy 100 celów na 28 urodziny. Jakie? Czytaj dalej, a z pewnością się o tym dowiesz.

i

Marzec: Wstawaj! Życie to surfing, więc nie bój się fal.

 

Powoli zmywam z siebie lęk…
(…)
I już w objęciach nowego dnia zamieniam wstyd w dumę, podnoszę się…

 

CZUJĘ, że jestem pod dobrą opieką.

Marzec w większości upłynął mi pod znakiem wizyt u lekarzy i różnych badań lekarskich. Dowiedziałam się, że mam niewielką niedoczynność tarczycy, mutację związaną z nadkrzepliwością krwi (trombofilia) oraz dwie mutacje w ramach genu MTHFR. Według najnowszych badań nawet co druga osoba może mieć uszkodzony ten gen. 50% populacji! 1,2, yyy… wypadasz TY? A mimo wszystko problem wciąż jest bagatelizowany. Nie uczy się o tym, nie mówi – jak zminimalizować skutki i problemy, które tworzy mutacja genu. Że może powodować poronienia nawykowe. Ale to tylko jeden ze „skutków ubocznych”. MTHFR – przyczyny, objawy, leczenie. Taki wpis powstanie już całkiem niedługo, wpadnij więc na bloga za jakiś czas dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat.

Diagnoza poronienia jest początkiem długiej drogi, na której wciąż napotykam na bardzo specyficzne uczucia i doznania. Emocje, które odczuwam są zmienne i przeciwstawne. Jednak wszystkie nowe informacje, wyniki badań i konsultacje wspomagają u mnie proces akceptacji i przepracowania tej straty. Choć wciąż odnoszę wrażenie utraty kontroli nad swoim własnym życiem to powoli odzyskuję zdolność do zajęcia się nowymi projektami i sprawami. William Szekspir pisał: „Ubierz żal w słowa: ból, który nie mówi, szepcze do serca i każe mu pęknąć.” Dlatego wciąż tu o tym piszę. Ubranie smutku w słowa pomaga mi zmniejszyć to psychiczne obciążenie. Mówię więc Ci znów o tej ciąży, o naszym nienarodzonym dziecku, o tym co się stało i o… rozczarowaniu. Co jeszcze mi pomaga, to świadomość i wiara w to, że czasem cierpienie nie będzie tak bardzo rozdzierające. Już czuję, jak dzień po dniu się zmienia, ewoluuje i przekształca. To już nie walka i desperacja.

 

 

Jednocześnie czuję się lepiej fizycznie. W dużej mierze dlatego, że marzec to był również miesiąc cateringu dietetycznego w formie pudełek od Magellan Podróże Kulinarne. To również jeden z mojej listy celów, który został spełniony: regularne, zdrowe i różnorodne posiłki. Tego potrzebował mój organizm od dawna i w końcu to dostał. Wraz z Agą nagrałyśmy kilka nowych odcinków na kanał ProbleMatek i wśród nich znajduje się również odcinek specjalny, w którym rozmawiamy o plusach i minusach diety pudełkowej. Koniecznie zasubskrybuj nasz kanał, żeby go nie przegapić!

CZYTAM ponownie jedną z książek Tomka Tomczyka, a mianowicie „BLOG”. Znam go już prawie na pamięć, ale z kolejnym „czytaniem” mam wrażenie, że wyłapuję więcej. To blisko 400 stron samych konkretów, choć przemykam przez nie niesłychanie szybko. Czytam mocno z doskoku i już za moment ją kończę. Mam nadzieję, że udało mi się zaczerpnąć z niej wszystko, co pasuje do mojego stylu, planów i ambicji.

SŁUCHAM Myslovitz, Calvina Harrisa, Tash Sultana i świergotania mojego dziecięcia, bo bywają dni, które spędza ze mną zamiast w żłobku.

OGLĄDAM wszystko, czym mnie żywi Netflix. W marcu były to seriale Narcos i Seven Seconds. Aktualnie jesteśmy w połowie Tabula Rasa. Wszystkie bardzo dobre i gorąco Ci je polecam. Jeśli chcesz dowiedzieć się o nich więcej lub poznać marcowe nowości na tej platformie, to może zainteresuje Cię ten wpis: Dobry serial, ale jaki? 5 nowości Netflixa, które mnie urzekły.

 

 

PRACUJĘ dwojako. W marcu zawodowo nie pracowałam, bo wciąż przebywam na urlopie macierzyńskim. Ale nie próżnowałam wcale. Pomimo, że postanowiłam przestać się spinać, wrzuciłam na luz i w końcu zaczęłam czuć, że… oddycham – to pozostawanie w kontakcie z Tobą wciąż było wysoko na mojej liście priorytetów. Tym bardziej łaknęłam potrzeby bliskości po tych wszystkich przykrych wydarzeniach. Nie wyobrażam sobie, żebym kiedykolwiek mogła porzucić pisanie. To się po prostu nie mogło wydarzyć. Co więc udało mi się zrealizować w minionym miesiącu?

Wyjechałam na 3 dni do Warszawy, całkiem sama. Bardzo potrzebowałam tego czasu tylko dla siebie, oderwania się od przytłaczającej mnie wówczas rzeczywistości. Pierwszego dnia zahaczyłam najpierw o koleżankę w Łodzi, z którą tak zagadałam się podczas lunchu, że prawie rzutem na taśmę zdążyłyśmy zawieźć mnie na pociąg do stolicy! Tego dnia nocowałam w przepięknym mieszkaniu na Powiślu, gdzie wieczorem jeszcze zdążyłam nagrać film zgłoszeniowy pod jedną świetną współpracę – która się aktualnie już toczy – i poprowadzić mega pozytywnego live’a na Facebooku (a te od dłuższego czasu toczą się tylko na grupie, którą prowadzę).

Wtedy też zdradziłam, że dzień później pojawię się w telewizji TVP2 jako ekspert w programie „Pytanie na Śniadanie” (to był również jeden z punktów na liście moich celów!) Niedługo później dowiedziałam się, że będę jedynym gościem podczas tego wystąpienia i że będę miała do dyspozycji aż 8 minut. Było to dla mnie ogromnym wyróżnieniem, bo zwykle wystąpienia blogerek w „śniadaniówkach” ograniczają się do dzielenia kanapy z jednym lub dwoma gośćmi i wtrącenia kilku zdań. Tej nocy jednak spałam dobrze.

Następnego dnia rano ze ściśniętym żołądkiem wrzucałam już moje pomysły na stylizacje na instastories, by ostatecznie skorzystać z porady Karoliny, Dziewczyny na Plus. Obie uznałyśmy zgodnie, że klasyka zawsze obroni się sama. No i mogę potwierdzić też słowa Tomka, że w telewizji jest się o pięć kilogramów grubszym. Zawsze. Pomimo tego, że starałam się streszczać to z 8 minut zrobiło się 10 i 11 sekund. Nie wiem jakim cudem, ale nikt mnie za to nie bił, na szczęście 😉 . I naprawdę jestem z siebie zadowolona. Jednak kiedy wyszłam ze studia i z ubera zadzwoniłam do K., który na moje pytanie „I jak mi poszło, było coś nie tak?” odpowiedział „No właśnie nic!” – szczerze się zdziwiłam. Nie sądziłam, że aż tak dobrze wypadłam. Podobno nie było widać, że to mój pierwszy raz na żywo i na dodatek ani na moment nie dawałam się wybić z tematu. W drodze na obiad mój telefon wręcz wrzał od czerwoności. Czytelniczki wysyłały mi wiadomości i zdjęcia, komentowały post na Facebooku. Za te wszystkie ciepłe słowa bardzo dziękuję.

 

Kliknij tutaj, by móc obejrzeć całe moje wystąpienie.

Wieczorem miałam jeszcze okazję wziąć udział w nagraniu na żywo do programu Taniec z Gwiazdami. Zaproszenie w żaden sposób nie wiązało się z tym porannym wystąpieniem – dostałam spontaniczne zaproszenie od koleżanki z Warszawy! Pomimo, że na co dzień nie oglądam tego programu, to bardzo mi się podobało! W końcu zrozumiałam, co się kryje za zwrotem „magia telewizji”. 🙂 Więc choć kompletnie tego nie planowałam, to każda chwila była wypchana do granic możliwości. Miałam odpocząć, naładować baterie, a czułam się jak na mega kacu. Jak to możliwe?

Trzeci dzień mojej podróży był już nieco spokojniejszy, choć równie wyczerpujący. Wzięłam udział w konferencji Affiliate Days with Ceneo.pl w siedzibie Allegro (Q22). Właściwie początkowo głównie po to miałam jechać do Warszawy, a propozycja wystąpienia w PnŚ przyszła na kilka dni przed wyjazdem! Bardzo dużo wyniosłam ze wszystkich prelekcji, co więcej – nie były to tylko monologi. Wypowiadałam się wielokrotnie, co możesz zobaczyć w filmie podsumowującym tą (3 już) edycję. A jeśli nie chce Ci się oglądać całości, to pojawiam się na krótką chwilkę w 1:15 min.

 

 

Marzec 2018 był zdecydowanie najlepszym miesiącem w historii bloga. Statystyki dotyczące unikalnych użytkowników zamykające ten miesiąc wyniosły ponad trzykrotnie (300%) więcej niż kiedykolwiek wcześniej! Myślę, że wiesz, że nie o nie mi przecież chodzi, ale to tak szalenie budujące wiedzieć, że prawdziwi ludzie z krwi i kości czytają to, co piszesz! A jeszcze lepsze, kiedy wciąż otrzymuję wiadomości, które uświadamiają mi, że ktoś naprawdę liczy się z moją opinią. Albo że faktycznie coś zmienił w swoim życiu pod moim wpływem. Czyli, że już jestem influencerką?

 

Czasami spełniają się te marzenia, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia.

Alice Sebold

 

CHCIAŁABYM, by spełniły się też te, które mam w myślach i sercu. Liczę i czekam, aż jakiś mały aniołek znów wybierze mnie na swoją mamę.

Jutro będzie nowy, długi dzień. Mój własny, od początku do końca. To bardzo przyjemna myśl.

A jaki był ten miesiąc dla Ciebie? Co Ci się udało? Opowiedz mi o tym w komentarzu 🙂

 


Zdjęcia: Łukasz Roszyk Photography. 


SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
  • zostawisz pod nim komentarz
  • polubisz mój fanpage na Facebooku, tak, żeby być na bieżąco z nowościami
  • zaobserwujesz mój profil na Instagramie