fbpx
Inspiracje,  Strefa Mamy

Powiem Ci coś o życiu: wszystko, co warto robić, jest trudne.

Każde tyknięcie zegara coś nam zabiera. I paradoksalnie – nie tylko czas. Mówi się, że życie to ciężki kwadrans złożony z uroczych chwil. Niedawno w moim życiu powstała dziura, którą bardzo trudno jest mi wypełnić. Od tej pory jednak wszystko się zmieniło i to nie tylko na gorsze. Wczoraj, wraz ze zmianą pogody i wprost namacalną pory roku przyszło coś jeszcze – nowa nadzieja. Też tak masz, że kiedy robi się ciepło i zza chmur wychodzi słońce… aż chce Ci się żyć? 

U mnie pojawiło się coś jeszcze. Dotąd kompletnie mi nieznane uczucie i właściwie nie wiem czy warto się nim chwalić. A mianowicie, po raz pierwszy w życiu… przestało mi zależeć. A mówiąc dosadnie: zaczęłam mieć wszystko w dupie. I nie zrozum mnie źle, to nie jakaś odmiana depresji, że nie chce mi się podnieść z łóżka ani z nikim rozmawiać. Wręcz przeciwnie. To tak oczyszczający stan, aż sama jestem zaskoczona, że to możliwe. Wstaję rano, chce mi się działać, robić, myśleć, ale… wyłączyłam spinę. Wyłączyłam stres. Wyłączyłam planowanie.

Ot tak, przestałam układać swoje życie nad wyrost. Nie wiem co będę robić za tydzień czy za miesiąc. To tak dziwne i zupełnie do mnie niepodobne, że aż mnie intryguje.

 

 

Jesteś najsilniejszą osobą, jaką znam. Jesteś taka odważna. Ciągle to słyszę. Głównie w kontekście diametralnych zmian, jakie zdarza mi się zaprowadzać w swoim życiu pod wpływem przykrych wydarzeń. A to przeprowadzka do Poznania i zmiana całego swojego życia, a to samo prowadzenie bloga, a to dzielenie się swoimi trudnymi przeżyciami z innymi. Czasami przychodzi jednak taki moment w życiu, kiedy trzeba się wyłączyć. Kiedy trzeba pomyśleć o sobie, właśnie sobie sprawić frajdę. Może to samolubne, ale uważam, że dzięki temu możemy bardziej poznać siebie i przede wszystkim zaprowadzić spokój ducha. Nie jest to łatwe, kiedy przychodzi wraz z tragedią, ale niezbędne by „wrócić do siebie”. Nie omijam więc tego kroku.

Życie to kalejdoskop. Nie możemy jednak go zmieniać za każdym razem, gdy straciliśmy do czegoś cierpliwość. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za swoje wybory. Właśnie dlatego postanowiłam teraz nie rzucać się w wir pracy i tym razem nie brnąć w kolejny wielki przewrót. Całkowicie porzuciłam ciągle towarzyszącą mi chęć zmian. Rozstałam się ze słowem: muszę. I jeszcze raz powtórzę, nie jest to rezygnacja związana ze smutkiem. Nie rezygnuję, bo nie mam siły. Rezygnuję bo chcę. Bo czuję, że właśnie tego potrzebuję. Że tego od dłuższego czasu domagał się mój organizm. Moje ciało i dusza potrzebują odpoczynku i większej dbałości o nie, uważności. I ja z pełną świadomością im to teraz oddaję.

 

 

Powiem Ci coś o życiu: wszystko, co warto robić, jest trudne. Niektóre małżeństwa są stworzone do przetrwania, inne nie. Życiowe kryzysy mogą spowodować rozłam wśród partnerów, ale bardzo często potrafią też scalać. Ja aktualnie, pomimo, że odpuszczam i nie planuję, nie wybiegam w przyszłość to jednocześnie cały czas coś robię. Konsultuję się z lekarzami, wykonuję badania, spotykam się z przyjaciółkami. Nie przestaję pisać.

To wszystko naprawdę nie jest łatwe, ale wierzę, że właśnie to warto robić. O tak – jestem silna i nie płaczę nad swoimi problemami. Staram się je rozwiązywać, jeden po drugim. Ale jednocześnie chciałabym przewinąć moje życie do przodu i zobaczyć, że wszystko będzie w porządku.

 

To, co możesz uczynić, jest tylko maleńką kroplą w ogromie oceanu, ale jest właśnie tym, co nadaje znaczenie Twojemu życiu.

Albert Schweitzer

i


Zdjęcia: Łukasz Roszyk Photography


SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
  • zostawisz pod nim komentarz
  • polubisz mój fanpage na Facebooku, tak, żeby być na bieżąco z nowościami
  • zaobserwujesz mój profil na Instagramie