Łapiąc chwile ulotne jak ulotka [SESJA NOWORODKOWA!]
Po sesji ciążowej (którą zobaczycie TU) nadszedł czas na sesję rodzinno-noworodkową. Jeszcze zanim Aleks przyszedł na ten świat, wiedziałam, że taka sesja to absolutny must have! Z całej siły pragnęłam zatrzymać wspomnienia, choć jeszcze nie było dane mi ich doświadczyć. Sesja miała odbyć się w 10 dniu jego życia, jednak z przyczyn niezależnych od nas (ciąża Renaty) musieliśmy skorzystać z usług innej, równie wspaniałej pani fotograf i fociliśmy się, gdy nasz skarb miał na liczniku dni 22.
Skutek był taki, że nie spał tak pięknie jak wcześniej i nie bardzo chciał współpracować pomimo, że był najedzony jak bąk Był upał, gimnastykowaliśmy się wszyscy, tuliliśmy, huśtaliśmy, ziuzialiśmy, po drodze Aleks zrobił na mnie pierwszą kupę…
Hmm, kupa to za mało powiedziane, poszła fontanna!
Na całe szczęście miałam ciuchy na przebranie, wiadomo. A Kuba cwaniak zamiast pospieszyć na ratunek robił foty, oczywiście. Potem poszła druga kupa i trzecia (przepraszamy za biały dywanik!). Ja płakałam ze śmiechu, a Karolina nie mogła wymusić na mnie powagi do zdjęć.
To był śmieszny i fajny dzień. Łączący wiele emocji… radość, zmęczenie, śmiech, powagę. Już teraz wiem, że sesja noworodkowa będzie niesamowitą pamiątka na lata nie tylko dla nas… Szczerze i od serca polecam każdemu. Szansa jest tylko jedna.
A oto efekty:
Zdjęcia: Karolina Dutkiewicz.

