fbpx
Mental Health

Co sprawiło, że jestem tu gdzie jestem?

Po moim ostatnim wystąpieniu w telewizji śniadaniowej po raz pierwszy od dawna napisałam, że jestem z siebie dumna. W przypływie emocji nagrałam krótki filmik na stories, jakby na pamiątkę tego co miałam wtedy w głowie. W odpowiedzi dostałam całą masę wspierających słów i jedną taką wiadomość, która zasiała w mojej głowie pewną myśl. Uświadomiłam sobie, że być może faktycznie mogę być w swoich codziennych (choć dla mnie zupełnie zwyczajnych) działaniach dla kogoś inspiracją. Padła prośba o to, by opowiedzieć, jak dotarłam do miejsca, w którym się aktualnie znajduję, czy zawsze wiedziałam co chcę robić, a może były takie momenty, kiedy chciałam odpuścić i pójść inną drogą? Jeśli chcesz poznać splot wydarzeń, które sprawiły, że jestem tu gdzie jestem i poznać kilka moich życiowych drogowskazów – to ten tekst będzie dla Ciebie idealny 🙂

 

Jaka decyzja sprawiła, że jestem tu gdzie jestem?

 

Zacznijmy od tego, że nie uważam swojego życia i swojej pracy za jakieś niesamowite – ale zdaję sobie sprawę, że dla kogoś z boku mogą być one nieznane, a co za tym idzie = interesujące. Co więc doprowadziło mnie do miejsca, w którym jestem teraz?

Przede wszystkim od dziecka zawsze lubiłam pisać. Za dzieciaka czytałam po kilka książek w tygodniu, prowadziłam pamiętniki, współtworzyłam „Klub Super Dziewczyn” [pisałam kiedyś o tym w artykule: Pożeraczka książek] i… byłam zawsze „gwiazdą”. Zawsze na pierwszym planie, pomysłowa, wszechstronna i ambitna.

Z czasem odłożyłam trochę sukcesy na bok i postawiłam na więzi. Miałam wówczas ciężki etap w życiu – i z pewnością mnie on na swój sposób ukształtował – ale nie wydaje mi się, by wpłynął akurat na moje decyzje zawodowe. Później skończyłam liceum, poszłam na studia… miałam paczkę przyjaciółek, chłopaka i wszystko płynęło jakoś tak normalnie. Mimo to, nie byłam zbyt szczęśliwa.

Za to zawsze miałam taką jedną cechę: odważnie szłam po swoje. Jak coś sobie postanowiłam, to już nie było zmiłuj. 

 

Jeśli w coś wierzysz – idź w to!

 

Tutaj w tej historii umiejscowiłabym wątek rzucenia mojego ówczesnego życia i przeprowadzki do innego miasta. Za miłością i w poszukiwaniu siebie. Myślę, że ta decyzja zdecydowanie sprawiła, że jestem tu gdzie jestem. [Tę historię możesz poznać tutaj: Każda chwila jest szansą, aby wszystko zmienić].

Tak bardzo czułam, że to jest coś, co muszę zrobić i coś, co wyjdzie mi na dobre, że nic nie było w stanie mnie zatrzymać. Od zawsze byłam pracowita i rozgarnięta, więc bez większego wysiłku znalazłam sobie pracę i przeniosłam studia – na których skończeniu mi zależało. Później, bo po kilku latach drobnych wzlotów i upadków (ale częściej wzlotów) nadszedł kolejny moment przełomowy: zmiana pracy.

I to nie tylko pracy jako takiej, ale totalne przekwalifikowanie się. Po 6 latach pracy w restauracjach, zostałam zwolniona. Pechowo wyszło, że ostatniego dnia mojego tygodniowego zwolnienia lekarskiego mój wtedy jeszcze nie-mąż postanowił mi się oświadczyć. I nie mógł tego zrobić bez pompy, tak, by nie nagrała nas telewizja 🙂 [TVN napisał nawet na nasz temat artykuł: TUTAJ]. I to był chyba taki początek mojej obecnej drogi.

Znalazłam wówczas świetną pracę biurową w branży IT. Później, co jakiś czas zmieniałam pracę, z różnych powodów – ale zawsze na lepszą od poprzedniej. Każda wniosła wiele do mojego życia pod względem nabywania umiejętności i doświadczenia. Okazało się więc, że utrata posady kelnerki w restauracji wyszła mi zdecydowanie na dobre.

 

Niczego nie żałuj

 

Choć wtedy wydawało mi się, że życie mi się skończyło, bo doświadczyłam utraty pracy to… po raz kolejny uświadomiłam sobie, że wszystko jest po coś. Z każdej sytuacji jest wyjście, a zwykle koniec czegoś jest przecież początkiem czegoś nowego.

I tak było! Rozwijałam się zawodowo, 1,5 roku później wzięłam ślub, a potem zaszłam w ciążę. I to było kolejne doświadczenie, które z całą pewnością doprowadziło mnie tu, gdzie jestem teraz. Będąc taką skrupulatną planistką, od lat kochającą się w różnego rodzaju pamiętnikach (prowadziłam też kiedyś blog na interii) wręcz namacalnie potrzebowałam takiego miejsca, by spisywać wszystkie moje przemyślenia związane z ciążą.

Tak powstał mój blog. Pierwszy wpis zamieściłam dokładnie 28 listopada 2014 roku. Wówczas byłam raptem w 9 tygodniu (!) ciąży i sądziłam, że Aleks jest dziewczynką (nawet nazywałam go Antosia!). No i tak to się zaczęło 🙂

Przez pewien czas anonimowo dzieliłam się na blogu przygotowaniami do powitania na świecie naszego synka, spisywałam listy wyprawkowe i urządzałam jego pokój. Kto jest ze mną od tamtych czasów, ten wie, że wzięłam sobie na głowę nawet generalny remont w ścisłej końcówce ciąży! Jakoś tak nie miałam wcześniej złych doświadczeń, więc nie przyszło mi do głowy, że coś może być nie tak. I nie było! Wszystko było absolutnie cudowne 🙂

Kiedy jednak Aleks przyszedł na świat, zawładnął tym moim na tyle, że dość mocno zaniedbałam bloga. Pisałam raz na miesiąc albo jeszcze rzadziej. Potrzebowałam aż 1,5 roku na to, by wpaść na pomysł… spotykania się z innymi dziewczynami, które prowadzą blogi. I tak to już poleciało! To był początek roku 2017 – najpierw pojechałam na spotkanie blogowe do Piły, później zaczęłam brać udział w cyklicznych śniadaniach blogerek w Bydgoszczy…

I choć teraz z perspektywy czasu mam wrażenie, jakby od tamtych dni dzieliły mnie dosłownie lata świetlne to muszę przyznać, że nie byłoby mnie tu i teraz, w tym miejscu – bez tamtych decyzji.

 


Przypominam, że jestem na Instagramie! @blondpanidomu – zapraszam do obserwacji 🙂


 

Bądź wytrwała i konsekwentna

 

Choć później przeżyłam wiele trudnych chwil, takich jak dwukrotna utrata ciąży, a także pracy z tego powodu [o tym drugim pisałam w artykule Jak wyrzucić z pracy ciężarną] to cały czas w ryzach – oczywiście poza moimi bliskimi – trzymał mnie właśnie blog.

Wracałam do niego w trudnych momentach życia, traktowałam jako powiernika w myśl zasady „klawiatura wszystko przyjmie”. Czułam też, że moją misją jako blogerki powinno być to, by dzielić się doświadczeniami, które mogą się komuś przydać. I tak było. W tamtym czasie stworzyłam wiele przydatnych artykułów, które są czytane w ilościach hurtowych po dziś dzień. Nie ma też dnia, bym nie odpowiadała na wiadomość z tym tematem związaną.

Ta cała sytuacja poza tym, że mnie ani trochę nie umocniła (nie uznaję tego, że cierpienie uszlachetnia), to z pewnością pozwoliła otworzyć się na innych. Znalazłam taki swój sens w prowadzeniu bloga, czułam się potrzebna i rozumiana.

Trochę się wtedy odbiłam, zaczęłam organizować własne spotkania dla czytelniczek [przeczytaj relację z II edycji Spotkania w Kolorze Blond]. Swoją drogą, totalnie chciałabym znów zorganizować coś podobnego! 🙂 I wiesz co? Może to wszystko przypadki, ale na przykład na spotkaniu blogowym w Bydgoszczy w 2017 roku poznałam Agę – lekarza pediatrę, którą później zaprosiłam do poprowadzenia prelekcji na MOIM spotkaniu. Ba, nawet przez pewien czas tworzyłyśmy wspólny kanał ProbleMatki na YT – który miał na celu podniesienie świadomości młodych rodziców w kwestiach dotyczących zdrowia ich dzieci.

To wszystko były działania darmowe. Do spotkań przeze mnie organizowanych musiałam dopłacać z własnej kieszeni, a na projekcie wideo realizowanym z Agą nie zarobiłyśmy ani złotówki. Ale to wszystko było dla mnie nauką, doświadczeniem i… środkiem do celu. Tutaj wtrącę taką małą dygresję: jeśli myślisz o założeniu bloga, by zacząć na nim szybko zarabiać to odpuść sobie. Serio, to totalnie kiepski pomysł na biznes. Moje pierwsze lata prowadzenia bloga były po prostu inwestycją, a raczej skarbonką bez dna 🙂

 

Inwestuj tylko w to, na czym się znasz

 

Czy miałam konkretny plan działania i wiedziałam, że robię dobrze? Nie! Co więc robiłam? Dalej się uczyłam i inwestowałam – wciąż jednocześnie pracując na etacie, zajmując się przy tym małym dzieckiem, a także domem.

Za namową męża podjęłam współpracę z fotografem. Pierwszą sesję zdjęciową na potrzeby bloga zrealizowałam w lipcu 2017 roku. Od tej pory minęły prawie 4 lata, a od niespełna dwóch współpracuję z Olą (More for Family Fotografia) i choć dokładnie nie liczyłam, to z pewnością mam już na swoim koncie setki takich sesji. W międzyczasie kupiłam własną domenę i miejsce na serwerze, stworzyłam ponad 400 artykułów blogowych i dałam się poznać w swoich kanałach social media. Brałam udział w wielu konferencjach, eventach czy wystąpieniach.

W zakładce Media znaleźć możesz większość artykułów powstałych na mój temat, wywiadów w formie pisanej, a także wystąpień telewizyjnych. Ponad 3 lata temu miałam po raz pierwszy okazję gościć w telewizji śniadaniowej – teraz serio jadę tam już jak „do siebie”. W marcu 2020 roku postawiłam wszystko na jedną kartę i założyłam własną firmę. W ostatnich latach miałam przyjemność współpracować z największymi polskimi (i nie tylko) markami, a przy tym dalej się rozwijać.

Kilka miesięcy temu na zaproszenie jednej z nich stworzyłam scenariusze rozmów i przeprowadziłam wywiady z gwiazdami zarówno małego, jak i dużego ekranu – i nie tylko! Każdego dnia dokładam kolejną cegiełkę do rozwoju bloga i swojego biznesu.

Wracając do początkowych pytań – nie, nie myślę o tym, że chciałabym robić coś innego. Za to chciałabym robić to co teraz robię, ale na innym poziomie. Lepiej, szybciej i więcej. Widzę wiele pól do własnego rozwoju, ale też różnego rodzaju usprawnień. Marzę o tym, by kiedyś nie musieć malować się sama do sesji, mieć asystentkę oraz menadżera. I wiesz co – pomimo, że wiele osób odbiera mnie jako osobę odważną i medialną to ja ostatnio nie widzę się na pierwszym planie. Bardziej chodzi mi po głowie produkcja, jakieś zaplecze czegoś bardzo dużego – w końcu co jak co, ale kreatywności i zorganizowania to nie można mi odmówić 🙂

 

 

Na koniec jeszcze jedna rada:

 

Szanuj siebie i swój czas

 

Bo nikt inny tego za Ciebie nie zrobi. Ja przywykłam już do tego, by traktować czas jak cenną walutę i to wręcz do przesady – i Tobie też to polecam.

Prowadząc firmę, mając dwoje dzieci i dom na głowie chyba bym zwariowała gdybym była dla każdego i zawsze. Ostatnio dostałam taką wiadomość: „Podziwiam, że przy dzieciach, pracy, codzienności jesteś taka subtelna, piękna i bardzo kobieca!”. I choć znów się powtórzę – social media (stories) to tylko wycinek życia twórcy, to jednak coś w tym jest. Staram się znajdować przestrzeń na to co ważne dla mnie – na czas dla siebie. O tym, że są takie rzeczy, które każda mama powinna dla siebie zrobić pisałam w choćby ostatnim artykule, a obecnie pracuję nad takim stricte o temacie organizacji i usprawniania codzienności.

Poza tym: niczego nie oczekuj.

Przyjaciele nazywają to moim wrodzonym pesymizmem, ale tak mi się naprawdę lepiej żyje. Niczego nie oczekuję, na nic nie liczę, spodziewam się absolutnie wszystkiego. Jestem gotowa na to, co nieprzewidywalne. Wiem, że możliwości i pieniądze nie spadają z nieba i jeśli chcę coś osiągnąć, to muszę na to sobie zapracować. Oczekiwania to dla mnie tylko źródło rozczarowań – zdecydowanie bardziej wolę się mile zaskoczyć. Dlatego zawsze zakładam najgorszą wersję wydarzeń 🙂

I jeszcze jedno. To taka życiowa prawda, na którą kiedyś trafiłam (autor nieznany): „Nie pożądaj cudzej pracy, jeśli nie jesteś przygotowany do przyjęcia odpowiedzialności, jaka jej towarzyszy”. Serio, naprawdę nie ma co porównywać się z innymi – to absolutnie do niczego nie prowadzi. Pamiętaj, że nie widzisz czyjegoś życia takim, jakie jest, a jedynie wierzchołek góry lodowej. Nie widzisz wszystkich niedogodności, trudności, zmęczenia, lat poświęceń, włożonych pieniędzy i różnego rodzaju strat.

Poza tym, posiadając dzieci naprawdę nie da się ogarniać wszystkiego… to sztuka wyboru często gęsto. Oczywiście, że można mieć wszystko – ale nie wszystko naraz.

 

***

Jaka decyzja sprawiła, że jestem tu gdzie jestem? Nie potrafię odpowiedzieć jednoznacznie…

Dziś wiem, że wszystko to tak naprawdę jeden wielki Efekt Motyla. Każdy dzień, inspirujące zdarzenie, osoba, myśl… absolutnie WSZYSTKO może wpłynąć na to, co się dalej wydarzy. Oczywiście wciąż sporo pracy i nauki przede mną i w tym momencie nie jestem w stanie określić gdzie będę i co zrobię za rok, 5 lat czy więcej. Jak na razie jednak pokonuję dzień po dniu z przekonaniem, że wszystko to, co wydarzyło się w mojej przeszłości doprowadziło mnie tu gdzie jestem teraz – a to, co robię teraz przygotowuje mnie do tego, co mnie czeka w przyszłości.

 

Jak Ci się spodobał dzisiejszy artykuł? Jaka decyzja czy sytuacja sprawiła, że Ty jesteś tu gdzie jesteś? Koniecznie się nią podziel 🙂

 


Zdjęcia: BPD.Company


SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
  • zostawisz pod nim komentarz
  • polubisz mój fanpage na Facebooku
  • zaobserwujesz mój profil na Instagramie.