fbpx
Mental Health

8 rzeczy, których nauczyłam się w trakcie terapii

Terapia to leczenie, ale też rozwój. Na przestrzeni ostatnich miesięcy, zdarzyło mi się dochodzić do różnego rodzaju przełomów i „olśnień”, którymi sporadycznie dzieliłam się na blogu. Właśnie upływa rok odkąd jestem w procesie terapeutycznym i przy tej okazji chciałabym przedstawić Ci następny artykuł w tym temacie, a w nim aż 8 kolejnych rzeczy, których nauczyłam się w trakcie terapii. Mam nadzieję, że będzie dla Ciebie wspierający, uzmysłowi, że problemy często są uniwersalne i „nie tylko Ty tak masz” oraz wskaże kierunek, w którym warto kierować swoje myśli. Zapraszam Cię gorąco do czytania 🙂

 

8 rzeczy, których nauczyłam się w trakcie terapii

 

Popełniaj błędy i naprawiaj je

Zawsze będziesz popełniać błędy – nawet wtedy, jeśli będą dla Ciebie zrozumiałe! To nie koniec świata. Myśl w ten sposób, że „nie popełniasz błędów, tylko doświadczasz lekcji”.

Dotychczas pokutowało we mnie przekonanie, że nie mogę popełniać błędów. Długo też zastanawiałam się nad podjęciem jakiejkolwiek decyzji – z obawy, że popełnię błąd lub wybiorę czy zrobię coś, co nie będzie idealne (w moim przekonaniu). Często zwyczajnie wolałam nie robić nic, niż dokonać złego wyboru lub zrobić coś, co nie spełni moich standardów „najwyższej jakości”.

Obecnie staram się nie zastanawiać zbyt długo, nie klasyfikować wyborów w kategoriach „wszystko albo nic” ani nie marnować czasu na analizowanie najdrobniejszych szczegółów. Nie rozpamiętuję też porażek. Wychodzę z założenia, że: „Widocznie tak miało być. Jeśli coś mi się nie udało, najwyraźniej nie było mi dane – i życie ma dla mnie zupełnie inny scenariusz.”

 

Przestań się przejmować opinią innych

Nie rozpadaj się na słowa kogoś, kto nie przeżył ani sekundy Twojego życia. Nie słuchaj niczyjego głosu poza swoim. Przestań się naginać w imię niezranienia czyichś uczuć czy niełamania społecznych zasad. To chyba najtrudniejszy, destrukcyjny schemat działania do przełamania w moim przypadku i zarazem nauka, która nadal trwa – szanowania swoich potrzeb i stawiania granic.

Wciąż uczę się tego, że nie jestem odpowiedzialna za to, jak się czuje druga osoba. Za to jest odpowiedzialna tylko ona sama. Ja nie będę wiedzieć o tym, że coś jest nie tak, dopóki druga osoba mi o tym nie powie – nie do mnie należy snucie domysłów, ale do niej zakomunikowanie mi o tym.

„Najważniejszą opinią jest ta, którą mamy na własny temat, a najważniejsze co mówimy to to, co mówimy do siebie.” – te słowa mam spisane na kartce, która od ponad 3 lat wisi nad moim biurkiem.

 


Przeczytaj jeszcze: 5 inspirujących rzeczy, jakich nauczyła mnie psychoterapia


 

Co mi dała psychoterapia?

 

Nie ma sensu żyć życiem, które nie jest Twoje

Nie potrafię tego dobrze wyjaśnić, ale mam wrażenie, że przez całe życie za czymś tęsknię (Przeczytaj jeszcze: Kiedy ciągle tylko za czymś czekasz). Latem tęsknię za zimą, a zimą za latem. Kiedy jestem w cudownym miejscu, tęsknię za domem, a w domu tęsknię za tym miejscem, w którym byłam. Tęsknię za dawnymi czasami, a przy tym mam świadomość, że za jakiś czas będę tęskniła za momentem, w którym jestem właśnie teraz.

W ogóle jednym z wielu obszarów pracy, jaką wykonałam było właśnie bycie „tu i teraz”. Pomogła mi w tym zarówno terapia, jak i mój projekt „Więcej Offline”. Kiedy zdałam sobie sprawę, że siedzę na telefonie i oglądam filmy z życia innych ludzi, czytam treści opowiadające o czyimś życiu, a wieczorem oglądam serial, w którym też przenoszę się w inny świat… jeszcze bardziej zapragnęłam żyć życiem, które jest tylko MOJE.

Jeśli Ty też tak masz, postaraj się łapać te momenty, zauważać je i przypominać sobie, że na przeszłość już nie mamy najmniejszego wpływu. Znacznie lepiej będzie skupić się na tym życiu, jakie mamy tu i teraz.

 

Porzuć bezwzględne standardy

A także wysokie wymagania wobec siebie! W moim przypadku szybko okazało się, że jedyne co potrafię przeżywać to tylko swoje porażki. Wychowana w kulturze zapierdolu, nie miałam pojęcia jak cieszyć się ze swoich sukcesów i nie potrafiłam ich docenić.

Stawiałam sobie tylko wygórowane cele, a pogoń za nierealnym ideałem istniejącym tylko w mojej głowie sprawiała, że czułam się nieszczęśliwa. Nie dawałam też sobie przyzwolenia na odpoczynek. W takich sytuacjach przypominam sobie, że „czasem wystarczy dać z siebie 80%” – i wciąż może być tak idealnie, jak to sobie zaplanowałam 😉

Często też wracam do słów: „Nie jesteś leniwa. Po prostu w gorszych chwilach dysponujesz jedynie niewielką ilość energii i zużywasz ją całą tylko na to, żeby przetrwać.” Od kiedy porzuciłam nadmierny krytycyzm, zaczęłam w końcu podejmować decyzje i ŻYĆ, a nie tylko działać kierowana unikaniem lub kompensacją.

 

Naucz się odpoczywać

Stopniowo, udaje mi się zerwać z obsesją na punkcie produktywności i zaczynam postrzegać sukces w innych wymiarach, niż tylko ten materialny. Coraz częściej też daję sobie przyzwolenie na prawo do gorszego stanu – bez głosu wewnętrznego krytyka z tyłu głowy, mówiącego: „Nie przesadzaj, inni mają gorzej”.

W moim przypadku wszystko rozbijało się o wysokie oczekiwania (wobec siebie) i głębokie poczucie winy. Mój krytyczny umysł obserwacyjny pracował wręcz nieustannie, wciąż zliczając co już zrobiłam, a czego jeszcze nie. Wciąż tylko czułam się sfrustrowana i przytłoczona natłokiem obowiązków, które przecież SAMA na siebie nakładałam.

Wydawało mi się, że jeśli wytrwam „jeszcze trochę”, to gdzieś tam na końcu tęczy czeka na mnie garnuszek z upragnionym złotem 😉 Teraz już wiem, że był to destrukcyjny schemat i muszę pamiętać, że odpoczynek jest kluczowy dla zdrowienia – zarówno ciała, jak i ducha. Moim chyba najbardziej „ulubionym” cytatem, do którego z pewnością będę jeszcze tutaj w przyszłości wracać, jest: „To, że dobrze to znosisz, nie oznacza, że nie jest ciężkie”. 

 


Przypominam, że jestem na Instagramie! @blondpanidomu – zachęcam do obserwacji 🙂


i

Czego nauczyłam się na psychoterapii? 8 pomocnych rzeczy

 

Nie ma co dążyć do „idealnego” życia

Bo nikt takiego nie ma! Mam wrażenie, że praktycznie od zawsze gonię za lepszej jakości życiem – i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że kiedy już nie raz i nie dwa udało mi się je dogonić to… i tak nie potrafiłam się nim cieszyć (Przeczytaj jeszcze: Żyć swoim najlepszym życiem)!

Okazuje się, że w życiu nigdy nie jest tylko różowo, a szczęśliwym zwykle się nie jest, a tylko bywa. Ta świadomość, że zwyczajnie nie da się być mamą na 100%, żoną na 100%, pracownikiem na 100%, córką na 100%, przyjaciółką na 100%… bo wszystko w naszym życiu to kwestia priorytetów i wyborów, była dla mnie niesamowicie uwalniająca 🙂

Teraz już wiem, że nie ma jednego słusznego wzorca idealnego życia i warto doceniać nawet te niewielkie sukcesy czy „uśmiechy losu”. Twoje życie to suma Twoich decyzji. Doceniaj to, co wybrałaś i ciesz się tym.

 

Nie jest Twoim zadaniem spełniać cudze oczekiwania

Nauczyłam się już, że moja wizja życia i priorytety niekoniecznie muszą być wizją czy priorytetami innych. I to jest zupełnie normalne! Co więcej, takiego zdrowego podejścia oczekuję również w drugą stronę – i staram się to egzekwować. W końcu moje decyzje nie oceniają cudzych decyzji. Moje opinie nie krytykują cudzych opinii. Mam świadomość, że nie każdy to rozumie, ale to już nie moja wina ani problem – patrz punkt 2. 😉

Reasumując: częściej pytaj siebie o to, czego chcesz, a nie myśl o tym, czego chcą inni. Nie jest Twoją rolą ani powinnością spełniać ich oczekiwania. To, czego chce ktoś inny, to nie jest Twoja odpowiedzialność. Życie innych (nawet bliskich) osób właściwie nawet nie powinno być Twoją sprawą – jeśli tylko nie masz na to czasu, sił lub ochoty.

Terapia nauczyła mnie, że nie warto patrzeć na innych, porównywać się czy zajmować cudzymi sprawami. To w końcu nasze życie i to jak MY się czujemy jest w tym wszystkim najważniejsze!

 

Definiuje Cię tylko to, co tu i teraz

Oczywiście okres dzieciństwa kształtuje nas na zawsze, ale to tylko i wyłącznie MY ponosimy odpowiedzialność za to, co zrobimy ze sobą i swoim życiem. Jeśli mamy jakieś problemy – warto skorzystać z profesjonalnej pomocy, a nie zrzucać je na karb „trudnego dzieciństwa”.

Mi do dziś towarzyszy np. obawa o powielanie pewnych błędów przeszłości – teraz jednak wyposażona w wiele skutecznych technik z terapii umiem wychwycić pewne niekorzystne mechanizmy odpowiednio szybko i zawalczyć z nimi w odpowiedni sposób 🙂 Mam świadomość, że moje lęki nie są przecież pewniakami i nie biorę już swoich myśli za fakty, którymi nie są.

Być może problemy czy traumy z przeszłości w jakiś sposób mnie ukształtowały, ale absolutnie mnie nie definiują! Swoje problemy oddzielam od siebie grubą kreską – ja nie jestem nimi, a one nie są mną.

 

***

Na koniec jeszcze jedno, najważniejsze! Psychoterapia to oczywiście kawał ciężkiej pracy, ale przede wszystkim praca NAD SOBĄ! Psychoterapią nie zmienisz przeszłości ani osoby ze swojego otoczenia – ale możesz zmienić, to jak TY sobie z tym radzisz.

Mam nadzieję, że ten artykuł był dla Ciebie choć w niewielkim stopniu wspierający – będzie mi miło, jeśli puścisz go w świat lub podzielisz się opinią/swoim doświadczeniem w komentarzu poniżej. Trzymaj się ciepło i pamiętaj: po burzy zawsze wychodzi słońce 🙂

 


Może zainteresuje Cię jeszcze: Czy warto iść do psychoterapeuty?


Zdjęcia: More for Family Fotografia


SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
  • zostawisz pod nim komentarz,
  • polubisz mój fanpage na Facebooku,
  • zaobserwujesz mój profil na Instagramie.