fbpx
Strefa Mamy,  Styl życia

Wszyscy zrobiliśmy coś, czego się wstydzimy. 10 faktów o moim związku.

Związki dwojga ludzi czasami lepiej wyglądają z zewnątrz. A to, co jest w środku… – pozory często mylą. Związek z moim mężem był i jest wielokrotnie oceniany. Przez każdego, pewnie też przez Ciebie. Były to oceny mniej lub bardziej trafne, czasami niezbyt miłe, no ale tak to już jest. Kiedy ktoś pisze w internecie i wystawia siebie i swoją rodzinę na „świeczniku” to z wszelkiego rodzaju opiniami styka się cały czas. Tak naprawdę wszyscy zrobiliśmy coś, czego się wstydzimy, ale tylko o kwestiach dotyczących „osób publicznych” mówi się głośno. Ja nie przyjmuję do wiadomości, że prawda to luksus, na który nie mogę sobie pozwolić i mam nadzieję, że to czujesz. Piszę o wszystkim, co przychodzi mi do głowy bez zbędnego zastanawiania się nad tym, czy powinnam. Dzisiaj poznasz 10 faktów o moim związku. Bardzo jestem ciekawa, czy po ich przeczytaniu zmienisz o mnie zdanie.

ii
Mój mąż zostawił mnie dla innej

 

So true. Wcześniej pisałam Ci tylko o tym, że się rozstaliśmy, ale do tej pory nigdy nie wspomniałam w jakich okolicznościach. Otóż po około 8 miesiącach związku i jednocześnie całej tej jak dotąd największej zmiany w moim życiu związanej z przeprowadzką do Poznania K. stwierdził, że… mnie nie kocha. Gdy odszedł, płakałam przez tydzień. Potem zdałam sobie sprawę, że wciąż mam wiarę. Wiarę w siebie. W to, że pewnego dnia spotkam kogoś, dla kogo będę tą jedyną. Chwilę później on już był z inną. A ja z innym, a właściwie nawet dwoma (ale nie w tym samym czasie 😉 !). Teraz sądzę, że to rozstanie było konieczne, żebyśmy mogli przepracować pewne kwestie i dojrzeć do tego, by na nowo ze sobą być. Na pewno nie bylibyśmy teraz małżeństwem, gdyby nie ta przerwa.

 i
Przez jakiś czas po rozstaniu z K. spotykałam się z facetem, który miał na imię dokładnie tak samo

 

Byłam przekonana, że to wielka miłość i to taka na wieki wieków amen. Weź jednak zrozum ten paradoks – wcześniej przyjeżdżałam do K. z Bydgoszczy do Poznania i ostatecznie się tam przeprowadziłam. Kiedy się rozstaliśmy i poznałam K. nr 2 musiałam… przyjeżdżać do niego z Poznania do Bydgoszczy. Nadążasz? 😉

Mamy wiele wspólnych upodobań

 

Z chęcią postawilibyśmy w domu drugą wannę, taką tylko na wino i pewnie gdyby nie Aleks w ogóle nie wychodzilibyśmy z łóżka. Oglądanie filmów i seriali (Netflix, MY LOVE!) to już nasza prawdziwa i co ważne wspólna pasja. Był już nawet w naszym życiu taki moment, kiedy obejrzane mieliśmy już praktycznie wszystko i szukaliśmy mocniejszych wrażeń. Nie zdradzę konkretnych tytułów, ale z pewnością wiele powie Ci fakt, że wiele czasu upłynęło nam na poszukiwaniu półtorej godziny mięsistej, przykuwającej do ekranu rozrywki. Ach tak – chorej rozrywki, zapomniałabym dodać.

EDIT: nie mam na myśli porno!!!!! 😛

 

Potrafię być bardzo zazdrosna

 

I tak jakoś o wiele mniej, odkąd pojawił się Aleks, ale wciąż bardzo drażni mnie, kiedy K. łapie większą nić porozumienia z jakąś kobietą. Na szczęście na co dzień nie muszę obserwować jego spotkań z klientami (i klientkami!), a sam K. zapewnia, że by mnie nie zdradził bo… zwyczajnie jest zbyt zapracowany, by mieć jeszcze kogoś na boku. Mimo to raz na jakiś czas zazdrość się pojawia, ale chyba tylko u mnie. K. chyba bardzo mocno mi ufa, bo nigdy nie widziałam u niego takich przejawów. Obstawiam zaufanie, bo przecież nie naiwność 😉 ?

 i
Znamy się tak dobrze, że K. posiadł umiejętność wyprzedzania pewnych faktów

 

Takie sytuacje pojawiają się wręcz na każdym kroku. Kiedy zbyt długo trzymam w ręku jakiś napój (zamiast go pić), on już wie, że na pewno będzie rozlany i już zawczasu przynosi papierowy ręcznik. Kiedy nerwowo szukam czegoś w torebce mówiąc, że na pewno to zgubiłam – on wie, że za parę sekund to znajdę. Kiedy ktoś mnie pyta, czy mam na coś ochotę (na przykład na coś do jedzenia) i odpowiadam „nie wiem” zawsze odpowiada za mnie. Wie, że „nie wiem” znaczy „tak” nawet, kiedy sama nie jestem tego taka pewna. To nawet dość logiczne, bo przecież nie boję się mówić „nie”, kiedy nie mam na coś ochoty.

 

K. ma fioła na punkcie prostego nosa

 

Dopiero po kilku latach związku zdradził mi, że nie mógłby być z kobietą, która nie spełnia takiego wymogu jak nos bez pagórka. Powiedział, że pierwsze na co patrzył u mnie pod kątem potencjalnego związku to tyłek, piersi i nos. Rozumiem, że przeszłam ten test pozytywnie, skoro wciąż jesteśmy razem 😉 ?

 i
Potrafi mnie zaskoczyć

 

Rzadko bo rzadko, no ale zdarza mu się. Pierwszym zaskoczeniem były zaręczyny, których zupełnie się nie spodziewałam, a które zostały nagrane i opisane przez TVN24. Nie to, że nie spodziewałam się ich wcale, tym bardziej, że już mieliśmy zarezerwowaną salę na wesele, ale nie wiedziałam kiedy i w jaki sposób owe zaręczyny nastąpią. I to jest właśnie kwintesencja nas – wszystko w życiu i związku robimy „od dupy strony” i jakoś tak dziwnym trafem zawsze obraca się to na dobre. Jednym z niedawnych zaskoczeń było potajemne przygotowanie prezentu na moje 28 urodziny – przywieszki z literką „B”, która jest logiem bloga i przekazanie jej na ręce (byłej już) kierowniczki z prośbą o wręczenie podczas prelekcji na firmowym wyjeździe integracyjnym na oczach współpracowników. Nie dość, że wylały się krokodyle wręcz łzy, to zdjęcie przywieszki uzyskało jak dotąd rekordową ilość wyświetleń na Facebooku, bo aż 22 tysiące! To 10 razy więcej niż aktualna ilość fanów, więc serio szał ciał. 🙂

Czuję się niekompletna bez mężczyzny

 

Zdaję sobie sprawę, że nie można być z facetem tylko dlatego, że potrafi uszczelnić wannę, ale przyznaj, że to miły dodatek. Z K. uzupełniamy się idealnie – ja sprzątam, on bałagani 😉 . A tak serio, to on robi większość tych rzeczy, których ja nie lubię. A mniejszości nie robi nikt. Podłogę w mieszkaniu myjemy ze dwa razy do roku i oboje już nauczyliśmy się z tym żyć. Mi przyszło to znacznie trudniej, ale ostatecznie się udało. Jasne, wspaniale byłoby móc wyjechać z samotnymi przyjaciółkami na podbój przygody, ale wciąż uważam, że nie ma nic lepszego niż mieć tę jedyną i wyjątkową osobę w swoim życiu. O tym, co ja w ogóle w moim mężu widzę i dlaczego zdecydowałam się spędzić z nim taki kawał życia z nadzieją na kolejne lata pisałam już tutaj.

 i
Mamy specyficzny sposób porozumiewania się

 

Ktoś mógłby pomyśleć, że się kłócimy, a dla nas to naprawdę codzienność. Już tak mamy, że nie potrafimy o niczym rozmawiać bez pasji i przekąsu. Nie ma w tym nic złego, jeśli jest zachowana równowaga, czyli jedno wbija szpilkę drugiemu tak samo często. Zdarza się jednak, że otoczenie tego nie rozumie i wycofuje się z przerażeniem z obstrzału ostrej wymiany zdań, która w naszym przeświadczeniu jest całkowicie normalną rozmową, tylko nieco nasyconą emocjami. Nasze prawdziwe kłótnie są bardzo rzadkie, ale i niesamowicie krótkie. Nie lubię długo męczyć jakiegoś tematu, więc staram wszystkie problemy wyjaśniać na bieżąco. W związku z tym nigdy nie mieliśmy „cichych dni”.

Nie musimy się długo na nic namawiać

 

Takie z nas zgodne małżeństwo, że kiedy jedno rzuca jakąś propozycję, drugie z miejsca się na nią godzi. Czasem są to naprawdę fajne pomysły, ale często też zupełnie prozaiczne – jak kupno chipsów, kiedy oboje przecież jesteśmy na diecie 😉 . Myślę, że właśnie o to chodzi w małżeństwie – by mieć kogoś, za kim można się ukryć.

 

Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za swoje wybory. Życie może się zmienić w jednej chwili, a ja już dawno temu zrozumiałam, że nie chcę niczego żałować. Teraz, jeśli tylko czegoś pragnę – dostaję to. Tak samo z miłością, którą przecież bardzo trudno jest znaleźć. Ale gdy to już nastąpi, trzeba ją chwycić i niczym się nie przejmować. Taka miłość trzyma nas przy życiu, bez względu na to, czy ktoś inny widzi w tym sens, czy nie.

W przeszłości wiele osób odradzało mi powrót do K., bo przecież „nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki”, ale cóż mogę powiedzieć… wyjątek potwierdza regułę. My jesteśmy tym wyjątkiem i wierzę, że dopóki jesteśmy razem, przetrwamy wszystko. I choć w związku często trzeba iść na kompromisy, to uważam, że w miłości nigdy. Albo w coś wierzysz, albo nie. Albo kogoś kochasz całą sobą, albo nie. Jeśli bardzo się kogoś kocha, to za nic w świecie nie można tego uczucia odpuścić. A jeśli nie, to nigdy nie jest za późno, żeby zmienić swoje życie.

 

 

Zdjęcie wykonał Łukasz Roszyk Photography. To moja największa miłość zaraz po mężu 😉 , bo robi mi tak piękne fotki, że aż mogłabym popaść w samozachwyt. Serio, wyglądam na nich lepiej niż w rzeczywistości i to głównie jego zasługa 🙂 . Możesz zapoznać się z efektami jego pracy na stronie internetowej, Facebooku i Instagramie. Łukasz na co dzień robi sesje ślubne, narzeczeńskie & romantyczne, ale również okolicznościowe – niedawno miał okazję uwieczniać 60-lecie małżeństwa dziadków K. (swoją drogą ogrom czasu, co?). Jak widzisz jednak, dodatkowo świetnie sprawdza się w lifestyle’u, czego efekty możesz obserwować na moim blogu.


SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
  • zostawisz pod nim komentarz
  • polubisz mój fanpage na Facebooku, tak, żeby być na bieżąco z nowościami
  • zaobserwujesz mój profil na Instagramie