Zakaz handlu w niedzielę – hit czy kit, czyli kto na tym zyska, a kto straci?
Od jakiegoś czasu w mediach panuje burza na temat zasadności dostępności centr handlowych w niedziele. Bo przecież – dzień święty święcić, czyż nie? Niestety, to już fakt – zakaz handlu w 2018 roku będzie wprowadzony, jednak nie w każdą niedzielę, ale w co drugą. Ja jestem całkowicie przeciwna tej ustawie. Moim zdaniem wyłączenie niedziel z handlu nie jest dobrym pomysłem, i to z wielu powodów.
Po pierwsze
W takim wypadku dzieli się wszystkich pracujących na tych, którym się wolne niedziele należą i tych, którzy w dalszym ciągu będą w ten dzień chodzili do pracy. Dla mnie to jawne wyróżnianie jednej grupy społecznej, bo przecież jest wiele innych zawodów, w których również wykonuje się pracę w niedziele, a ludzie w nich pracujący wolnego mieć nie będą. Co z pracownikami stacji benzynowych? Pielęgniarkami? Ja rozumiem, że kasjerzy chcą mieć wolne i są za. Ale litości, każdy ma taką pracę, umowę i zakres obowiązków, na jakie się sam decydował. Więc nie rozumiem skąd teraz takie oburzenie i obraza majestatu?
Po drugie
Ustawa ogranicza możliwość dorobienia sobie tysiącom studentów, którzy często tylko w weekendy mają możliwość dorobić sobie parę złotych. Od siebie dodam, że często od tych weekendów właśnie zależy ich być albo nie być. Kto pracował kiedyś choćby w gastronomii wie, o czym mówię (ale kwestia pracy kelnera i zasadności dawania napiwków to temat na osobny tekst). Nie sądzę, że takim osobom, które realnie zostaną pozbawione możliwości zarobku rząd będzie proponował jakąkolwiek alternatywę.
Po trzecie
Dla niektórych osób niedziela to rzeczywiście jedyny dzień, by zrobić zakupy. Ja sama, choć teoretycznie mam czas w dni powszednie (bardzo mocno ograniczony, bo jestem w domu z Aleksem przed 18-tą), to tylko w weekend robię „te właściwe”, na cały kolejny tydzień. Może to się komuś wydać dziwne, ale naprawdę istnieją ludzie, którzy lubią po prostu tak spędzać czas i nikogo nie powinno obchodzić, że jakaś rodzina wybiera się w niedzielę do galerii. Przecież może wyskoczyć nam coś pilnego, o czymś zapomnimy wcześniej i dobrze jest mieć ten komfort, że w razie potrzeby zawsze mamy gdzie kupić potrzebną rzecz.
Po czwarte i ostatnie
(ale łączy się z po trzecie)
Nie lubię jak mi ktoś życie ustawia. Nie podoba mi się, że ktoś chce mi narzucać, bym niedzielną formę wypoczynku, a tym samym dotychczasowy styl życia organizowała inaczej. Ktoś powie: jest jeszcze sobota. Ja odpowiem: no i co z tego? Ja może akurat pracując na etacie mam wolne całe weekendy, ale jak wiesz, przekuwam bloga na własny biznes, a to ciężki kawałek chleba. W soboty często pracuję w domu, a praca to też często robienie zdjęć, planowanie postów, przygotowywanie grafik, działania w mediach społecznościowych albo obecność na różnego rodzaju eventach. W takim wypadku, często niedziela okazuje się być jedynym dniem, kiedy mogę spokojnie zrobić zakupy.
Niedziela dniem dla rodziny? Owszem, najwyższą wartością jest dla mnie czas spędzony z moją własną, jednak wolę sama decydować o tym gdzie ten czas spędzać będę. A fakt, że sklepy będą zamknięte i tak nie spowoduje, że ludzie zaczą masowo napływać do kościoła (a chyba o to w tym wszystkim chodzi?). Jestem na mocne nie, jeśli chodzi o zakaz handlu w niedzielę, nawet w co którąś. Takie działanie wprowadzi więcej dezorganizacji niż to warte.
A Ty? Jakie masz odczucia w tym temacie?