Wiem co u Ciebie, bo widziałam na instastories
Wchodząc rok temu w pisanie bloga „na całego”, przeprowadziłam z moim mężem poważną rozmowę. Czy odpowiada mu, że nasze życie i to co robimy, będzie cały czas na świeczniku? Że nie będzie już mowy o stuprocentowej prywatności? Że poniekąd staniemy się osobami publicznymi? I że mówiąc „A”, godzimy się na „B”, „C” i kolejne literki alfabetu? Podjęliśmy decyzję, że jesteśmy w stanie przyjąć w całości to, co nas spotka. Jednak nie wszystko jest tak kolorowe, na jakie wygląda „po drugiej stronie”…
Sama nie wiem, czy jego moc mnie denerwuje, czy zadziwia. Weszłam w to medium stosunkowo niedawno, a mimo to wiele osób ogląda te moje codzienne zmagania. Jednak nie jeden i nie pięć razy, podczas spotkania twarzą w twarz usłyszałam „Tak, wiem – widziałam na Instastories!”. I wtedy ja nie wiem, jak reagować. W końcu mam świadomość, że ktoś to ogląda, wiem, że ktoś czyta, to co piszę na blogu… Ale takie stwierdzenie dosłownie zwala mnie z nóg.
Bo nie wiem jak to odbierać. Czy to znaczy, że nie chcesz już dalej ze mną rozmawiać, bo myślisz, że wszystko już o mnie wiesz? I chcesz mi i sobie zaoszczędzić czasu, by nie powielać tego, co już wiesz? Z drugiej strony jednak – może to komplement? I mi powinno się zrobić w tym momencie miło, że jesteś moim obserwatorem?
i
On nie bierze jeńców. Każdy może się dowiedzieć, że przez dwa dni nic nie wrzuciłam na tablicę, albo, że musiałam odwołać live’a na grupie. Na Facebooku jest tego tyle… Wpisy blogowe, żarty sytuacyjne, zdjęcia z sesji, rozmowy na grupie Blond Pani Domu po godzinach, fanpage Spotkania w Kolorze Blond & ProbleMatki, wywiady, wystąpienia w telewizji i grupy, do których to ja należę. Które inspirują, ale i rozliczają. I te osoby, które myślą, że im z lodówki wyskakuję. Które mówią, że za dużo piszę o sobie, a prawda jest taka, że to im się miesza, gdzie te treści o mnie czytali. Bo nie dzielę się z nimi w nadmiarze „u kogoś”, na cudzych grupach. Śmiem stwierdzić, że tam to nie ma tego prawie wcale, bo ukróciłam te praktyki ponad miarę już dawno temu. Ale mimo to, wciąż potrafię usłyszeć, że dla mnie liczę się tylko ja.
Inna sytuacja: konferencja na setki osób. Ktoś się pyta, czy to miejsce obok mnie jest wolne i się przysiada. Po chwili pyta „Mirka, a czy wy z mężem w końcu zdecydowaliście się na udział w tym programie telewizyjnym?”. I ja znowu zawiecha, bo widzę tą osobę pierwszy raz w życiu. Szybki rachunek sumienia w głowie: gdzie i komu o tym mówiłam?! Udawać, że wiem, z kim rozmawiam czy przyznać się, że nie mam pojęcia? Wybieram to pierwsze. O tych rozterkach mówiłam jedynie najbliższym i… w jednej zamkniętej grupie na facebook’u. To musiała być członkini tej grupy. Ale, że mnie rozpoznała w tłumie?
Blog
To tutaj jest wszystko. To moja ogromna pasja, moje flow, moje oczko w głowie. To tutaj są najważniejsze treści i najpiękniejsze zdjęcia. To tutaj pokazuję całe swoje życie… ale czy na pewno? Czy moje życie jest tak idealne, na jakie wygląda? Czy jestem kobietą, której się w życiu powiodło? Tego się nigdy nie dowiesz. To nie tak, że to wszystko to fałsz. Ale możesz obserwować jedynie wybrane momenty mojego życia. Choć pewnie przez ich pryzmat masz wrażenie, że wiesz wszystko o wszystkim, muszę Cię zmartwić – to tak nie działa. To wciąż tylko urywki, a kontekst z tego co widzisz, budujesz sobie sama.
A już tak najbardziej na świecie mnie wkurza ludzka zawiść. Kiedy widzę, że bardziej interesuje kogoś, co złego i smutnego u mnie i tylko dla takich treści tu wraca. Bo tak fajnie jest się wspólnie nad sobą poużalać. A jak jest dobrze u mnie, to nikogo to nie satysfakcjonuje i chce jeszcze dowalić mówiąc: „Mogłabyś zrobić to lepiej”. Bo wszystko wydaje się takie proste, kiedy jesteśmy po tej drugiej stronie…
„Przecież sama i na własne życzenie pokazuje swoje życie w internecie, więc niech ma za swoje!”
Nie zawsze wszystko jest takie, na jakie wygląda
Wydaje Ci się, że tak łatwo jest być na moim miejscu? W rzeczywistości, to co finalnie pokazuję w internecie, to może w porywach jakieś 30% tego, co robię w związku z blogiem. Nie widzisz tego, ile mnie to tak naprawdę kosztuje. Ile czasu spędzonego na sesjach, na nagraniach, na ustaleniach, na projektowaniu scenariuszy, na pisaniu… Ile wyrzeczeń. Że spędzam pół dnia ogarniając kwestie blogowe, a K. zajmuje się Aleksem. Że boli mnie głowa, albo mi się zwyczajnie nie chce. Ale… muszę. Muszę, bo inaczej się uduszę! 🙂 Ale żeby nie było: choć to mega zapieprz, to ja to po prostu kocham! Przecież nie byłoby tego wszystkiego bez pasji. Nie na dłuższą metę.
Cały czas uczę się jednak tego, by mieć twardą dupę. I że żyć swoim życiem, nie jest egoizmem. Że myśleć tylko o sobie również nie. Egoizm byłby wtedy, gdybym żądała, że masz żyć zgodnie z moimi upodobaniami, dla mojej próżności, zysku i przyjemności. Nic z tego jednak nie miało jak dotąd miejsca. Nie miej mi jednak za złe, jeśli nie poznam Cię w tłumie. Jeśli nie odpowiem na Twoją wiadomość tak szybko, jak byś tego chciała. Jeśli wybiorę podesłanie Ci linka do bloga, jako odpowiedź na zadane pytanie. Bo po co mam odpowiadać zdawkowo w jednym zdaniu, skoro mogę przekazać Ci więcej informacji swoim tekstem, który wyczerpuje temat całkowicie?
Wierzę jednak, że najważniejsze, to mieć obok siebie kogoś, kto dodaje skrzydeł. Ja mam ogromne wsparcie w moim mężu i to dzięki niemu jestem dziś kimś nieco lepszym, niż byłam wczoraj… To dzięki niemu mogę rozwijać się w tak cudowny sposób. Oglądam się wstecz, i kiedy widzę, gdzie byłam rok temu, a gdzie jestem teraz, rozpiera mnie duma. I to jak cholera. To jest mój świat i moje kredki. Jak Ci się nie podoba takie podejście, to nikt nie zatrzymuje Cię tu na siłę. A jeśli Ci to pasuje, to może zostaniesz ze mną na dłużej? Które wyjście wybierasz?
Zdjęcia wykonał Łukasz Roszyk Photography. Gorąco zapraszam Cię na jego stronę internetową oraz kanały: instagram i facebook. Jeśli masz ochotę na tak cudowne zdjęcia jak nasze, to koniecznie zapoznaj się z jego ofertą. Łukasz wykonuje również sesje ślubne, narzeczeńskie & okolicznościowe.
SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
- zostawisz pod nim komentarz
- polubisz mój fanpage na Facebooku, tak, żeby być na bieżąco z nowościami
- zaobserwujesz mój profil na Instagramie