Moje tu i teraz: listopad 2017
Kto by pomyślał, że listopad minie tak szybko i już będę podsumowywać kolejny miesiąc? Na pewno nie ja. 😉 W listopadzie działo się u mnie sporo, głównie zawodowo. Zakończyłam współpracę z poprzednim pracodawcą i rozpoczęłam z nowym. W końcu udało mi się podopinać kwestie związane z przenosinami bloga, wzięłam udział również w jednym evencie blogowym, a już za momencik szykuje mi się kolejny. Nie będę Ci jednak zdradzać wszystkiego we wstępie, bo zaraz okaże się, że albo nie będę miała co napisać w kolejnych punktach, albo będę się powtarzać – a to chyba by Ci się nie spodobało. 😉
LISTOPAD: Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany.
JESTEM WDZIĘCZNA za to, że tak szybko udało mi się znaleźć nową pracę. I choć rozstanie z poprzednim pracodawcą przyszło nagle, to bardzo sprawnie odnalazłam się w nowym miejscu i nowej rzeczywistości. Nie chcę myśleć, co by było, gdyby tej pracy (i kasy) nie było, ale na szczęście już nie muszę się tym martwić.
PRACUJĘ NAD wieloma kwestiami, jak zwykle. Aktualnie bardzo intensywnie nad swoim perfekcjonizmem (poczytaj o tym, jak włączyć luz). Planuję serię wpisów na blogu na ten temat, gdyż chcąc nie chcąc jest on dużą częścią mojej osobowości.
i
Co jeszcze udało mi się zrealizować w minionym miesiącu?
- wypuścić trzeci odcinek na kanale ProbleMatki, który prowadzę razem z Agnieszką Sawicką. Mówimy w nim o tym, jak ważne są badania profilaktyczne – na przykładzie 2-latka;
- zrealizować kolejną (tym razem domową) sesję zdjęciową z Łukaszem, której efekty będziesz mogła obejrzeć w kolejnych wpisach;
- wziąć udział w II edycji Spotkania Świadomych Blogerek, która odbyła się 25 listopada w Bydgoszczy (relacja już niedługo).
CZYTAM wciąż cudze blogi. Namiętnie i bez opamiętania. Co mogę Ci polecić jednym tchem: Andrzeja Tucholskiego (strategie projektowania życia & miejski lifestyle), Panią Swojego Czasu (wczoraj przyszła do mnie jej książka – kolejna na liście #KsiążekNaPółce) i fashionable (blog o modzie, urodzie, podróżach, kulinariach i kulturze).
SŁUCHAM i OGLĄDAM ostatnio naprawdę niewiele. Przystosowuję się do nowych godzin pracy i wieczorem szczerze mówiąc nie mam czasu na film, ani nawet na serial (nie sądziłam, że kiedykolwiek przyznam się do tego publicznie). Przestałam nawet zwracać uwagę na to, co leci w radiu, podczas gdy jadę autem. Mam już jednak kupiony voucher do kina i czy chcę, czy nie – w grudniu na pewno go zrealizuję (czaję się na Morderstwo w Orient Expressie).
CHCIAŁABYM, by udało mi się zrealizować wszystkie plany na nadchodzący miesiąc. I to takie, które dadzą mi szczęście, spełnienie i poczucia bycia w zgodzie samej ze sobą.
Przez ostatnie 33 lata patrzyłem w lustro każdego ranka i pytałem siebie: “Jeśli dzisiejszy dzień byłby ostatnim w moim życiu, czy chciałbym zrobić w nim to, co planuję zrobić dziś?”. I zawsze, gdy odpowiedź brzmiała “Nie” zbyt wiele razy z rzędu wiedziałem, że muszę coś zmienić. Steve Jobs
TĘSKNIĘ za wolnym weekendem. W grudniu też nie zapowiada się ani jeden luźny. Tak bardzo potrzebuję choć tego jednego dnia, kiedy nie będę musiała wychodzić z domu, wyłożę nogi na kanapie, otulę się kocem i w towarzystwie mojej rodziny obejrzę cokolwiek, przy czym będę mogła podjadać pikantne nachosy maczane w dipie serowym z jalapeño. Jestem pewna, że wiesz o jaki stan relaksu mi chodzi. W listopadzie weekend w weekend gdzieś wyjeżdżałam. Zaliczyłam już Bydgoszcz, Świebodzin, w najbliższy jadę z K. do Warszawy na Blogowigilię (najprawdopodobniej jedyne takie na świecie, świąteczne spotkanie twórców internetowych), a w kolejny znów do Bydgoszczy, nagrywać z Agą odcinki ProbleMatek. A kolejne to już święta, do których nawet nie miałam kiedy zacząć się przygotowywać. No ale to już tak jest – nie da się być wszędzie na 100%, no po prostu się nie da. I mówię to ja – mistrzyni planowania i organizacji. Jak ktoś powie, że się da, to sprzedaje Ci kłamstwo w żywe oczy.
POTRZEBUJĘ poczuć trochę stabilizacji. Lubię zawirowania w życiu, gdyż to one napędzają mnie do działania i nie pozwalają wierzyć, że popadam w nostalgię i nudę, ale w ostatnim czasie było ich trochę zbyt wiele. Zmiany ostatnio bardzo mocno mnie dotykają i choć myślę, że są czymś dobrym i pozwalają na rozwój to jednocześnie mam ich dosyć. Czy ma to jakikolwiek sens?
Naszym paradoksem jest to, że jednocześnie kochamy zmiany i ich nienawidzimy. Tym, czego naprawdę chcemy jest sytuacja, gdy rzeczy pozostają takie same, ale stają się lepsze. Sydney J. Harris
Ten miesiąc był pełen zmian. Wierzę, że zmian potrzebnych.
P.S. Czy jeśli podpisuję dokument odbioru przesyłki „Blond Pani Domu”, a nie imieniem i nazwiskiem, to świadczy o tym, że podświadomie pragnę jeszcze jakiejś zmiany? 😉
Jaki był ten miesiąc dla Ciebie?
SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
- zostawisz pod nim komentarz
- polubisz mój fanpage na Facebooku, tak, żeby być na bieżąco z nowościami
- zaobserwujesz mój profil na Instagramie