Co robić, kiedy w żłobku dzieje się źle?
Podstawowym obowiązkiem rodzica jest: chronić swoje dziecko. Proste, prawda? Nie mogę jednak powiedzieć, że udało mi się to w pełni. Dwa tygodnie temu, K. był świadkiem niepokojącego zachowania jednej z opiekunek wobec Aleksa. Przykro mi o tym pisać, bo emocje wewnątrz mnie wciąż są bardzo żywe, ale muszę. To, co się wydarzyło za tymi drzwiami, nie było przeznaczone dla naszych oczu, dla oczu K. Drzwi nie miały pozostać uchylone. I gdyby nie były, być może nigdy byśmy się o tym nie dowiedzieli.
Tego dnia, Aleks nie chciał iść do tej konkretnej „cioci” w żłobku. Odwrócił się i zaczął uciekać w stronę K., płakał. Było to co najmniej dziwne, bo do żłobka chodził od 8 miesięcy i od czasu jak się zaaklimatyzował, takie sytuacje już nie miały miejsca. W ciągu minionego tygodnia, takich sytuacji było kilka, jednak co dało nam do myślenia już po fakcie – tylko podczas odbierania go przez tą konkretną „ciocię”. Nie wiem co sobie myśleliśmy. Że może ma zły dzień, wykluwa się choroba, czy cokolwiek innego. K. niestety jeszcze raz oddał Aleksa, ale nie domknął drzwi. Bezpośrednio za nimi znajdowały się schody.
K. patrzył jak osłupiały, jak „ciocia” mocno chwyta Aleksa i kieruje stanowczo w stronę schodów, mocuje się z nim, po czym Aleks „wyślizguje się” jej z rąk, ale „cioci” to nie przeszkadza, by dalej szarpać i ciągnąć Aleksa za ręce do góry po schodach, stopień po stopniu… Za ręce! Jak szmacianą lalkę! K. wmurowało. Pierwsze pytanie, jakie zadał sobie w szoku: „Czy to tak powinno wyglądać?”, i kolejne: „Czy to się właśnie wydarzyło?”.
Dalej poszło już bardzo szybko. Natychmiast nastąpiła konfrontacja z tą panią, jednak spotkał się ze ścianą. Jałowa rozmowa. Pani zaczęła mu wmawiać, że nie widział, tego co widział, a na koniec dodała, że dwójkę dzieci wychowała i wie, co ma robić w tonie „spadaj, gówniarzu”. K. natychmiast zadzwonił do mnie. Poniedziałek, 7:30 rano, ja już w pracy. Powiem szczerze, że nogi się pode mną ugięły. Zanim doszedł do momentu konfrontacji, ja naiwnie sądziłam, że już nie ma „dalej”… Uwierzcie mi, na wieść o tym, że mój mąż już zrobił tam gnój, byłam przerażona. Serio. Kto go zna, ten wie jak liberalny i (nad-)wyrozumiały dla innych potrafi być mój mąż. To raczej ja należę do gatunku tych przewrażliwionych i zdaję sobie z tego sprawę. Kiedy więc usłyszałam, że burzliwa dyskusja z jego udziałem już się odbyła, to wiedziałam, czułam, że jest grubo. Że jest gorzej niż źle i dopiero wtedy zaczęłam sobie tak w pełni zdawać sprawę z powagi sytuacji.
K. postawił na nogi żłobek. Od razu zadzwonił do pani dyrektor. Niestety, nastąpiło kolejne brutalne zderzenie z rzeczywistością. Powiedziała, że zapozna się ze sprawą i oddzwoni. Nie oddzwoniła i dalej robiła uniki. Po kolejnym telefonie K. zdobyła się jedynie na lakonicznego sms-a, że nie może rozmawiać. W zamian za to, ta konkretna „ciocia” oddzwoniła do niego z pytaniem o co nam jeszcze chodzi i tu cytat: „Przecież pani dyrektor już to przyjęła do wiadomości!”. No mi w tym momencie cycki opadły. Jak to k***a „przyjęła do wiadomości”???!!!
Kolejnego dnia, do południa, pani dyrektor w końcu oddzwoniła – prawdopodobnie ustalała wersję wydarzeń z tą „ciocią”, która notabene jest jej rodziną. My od początku mocno naciskaliśmy na udostępnienie zapisu z monitoringu z tego dnia – dwa dni trwało przebrnięcie przez wszystkie etapy. Najpierw były luźne sugestie ze strony pani dyrektor, że „po co”, później zasłanianie się ochroną danych osobowych (śmiech na sali, gdzie na profilu żłobka na facebooku są codziennie dodawane zdjęcia dzieci), podpieranie się regulaminem żłobka i żądaniem przyprowadzenia prawnika, potem już hasła mocno poniżej pasa: „Czy chce Pan oglądać, jak Aleks bije inne dzieci?” i już dla mnie osobiście dno dna insynuacji: „A może chcecie Państwo patrzeć jak dzieciom pieluchy zmieniamy?” (WTF???)
Ostatecznie, w środę, o godz. 10:00 pani dyrektor zaprosiła nas na oględziny zapisu z monitoringu. Godzina narzucona przez nią celowo (w końcu pracujemy, więc liczyła, że nie będziemy mogli przyjechać), lekkie zdziwko. Rozmowa kompletnie nic nie wniosła do sprawy. Wyszliśmy z poczuciem zmarnowanego czasu. Po raz kolejny poczuliśmy się zignorowani, a sprawa zamieciona pod dywan już na wejściu. Cała sytuacja się nie nagrała, bo miała miejsce na schodach, gdzie kamera nie sięga (!). Do teraz zastanawia nas tak usilne i długotrwałe wzbranianie się przed pokazaniem nam zapisu z monitoringu, a i tak wciąż pokutuje w nas poczucie, że pani dyrektor pokazała nam tylko to, co chciała pokazać, a za to nie pokazała niczego, na czym nam zależało – cały czas odbiegając od tematu i szukając problemu gdzie indziej. Taka postawa dyrektora żłobka była i wciąż jest dla nas kompletnie nie do przyjęcia. Dla mnie osobiście, zasłanianie się żywiołowością dziecka i odbijanie piłeczki, bez jakiegokolwiek cienia pokory jest co najmniej słabe. W końcu, to chyba oczywiste, że dzieciaki w żłobku rozpiera energia, ale chyba można sobie poradzić innymi sposobami niż naruszaniem nietykalności cielesnej?
Dlaczego dałam dupy? Pomimo ogromnego wsparcia od koleżanek, które mają dzieci w wieku Aleksa, które mi pomagały i nakierowywały: nie zrobiłam nic.
Zaraz, coś zrobiłam. W czwartek złożyłam wypowiedzenie umowy i natychmiast przeniosłam Aleksa do nowego żłobka. Miałam dużo szczęścia, bo pracuje w nim moja przyjaciółka, a zapisy z monitoringu są tam udostępniane na bieżąco, bez żadnych pytań. Ale tak naprawdę, poza zmianą żłobka nie zrobiłam absolutnie nic. Bo, kto wie, co się działo za zamkniętymi drzwiami? Może ta sytuacja nie była jedyną? Może kilkukrotne zachowanie Aleksa w odniesieniu do tej jednej, konkretnej osoby wynikało z czegoś jeszcze? Na samą myśl o tym łzy napływają mi do oczu, a wyobraźnia pracuje jeszcze mocniej.
Naprawdę chcesz, aby ten opis dotyczył Twojego dziecka?
Ja nie byłam żadną bohaterką, ale TY MOŻESZ!!! Możesz zgłosić sprawę na policję, do kuratorium. Ty nie chciałabyś, by inny rodzic ustrzegł Twoje dziecko przed przemocą? To samo Ty możesz teraz zrobić dla innych, a zwłaszcza dla swojego dziecka.
SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
- zostawisz pod nim komentarz,
- polubisz mój fanpage na Facebooku,
- zaobserwujesz mój profil na Instagramie.