fbpx
Dziecięcy Świat,  Strefa Mamy,  Styl życia

Najlepszy rok mojego życia

Chciałabym ten czas jakoś zgrabnie podsumować, ale w jednej chwili tyle myśli przychodzi mi do głowy, że nie wiem od czego zacząć.

Może od tego, że 3 lipca 2016 roku nasz syn skończył rok. Często na blogu przewijał się motyw upływu czasu i nie da się go pominąć również w tym aspekcie. Mam wrażenie, że Aleks urodził się dopiero co, pamiętam te chwile, jakby zdarzyły się wczoraj… Ten upalny piątkowy poranek na Polnej i pierwsze momenty z naszą małą kruszynką… niesamowitą więź, jaka nawiązała się między nami w pierwszych sekundach, pierwsze dni w domu, początki karmienia piersią i wszystko to co nastąpiło potem, a mianowicie OGROMNY PRZEWRÓT. Dziecko zmieniło w naszych życiach absolutnie wszystko.

Jeśli chodzi o mnie, to przede wszystkim odkryłam, że macierzyństwo zmienia priorytety. To, co dotąd było najważniejsze, zeszło na dalszy plan. A najważniejsze stało się dobre samopoczucie Aleksa, od tego wręcz  zaczęła zależeć jakość mojego życia.

Macierzyństwo sprawiło, że wydoroślałam. Pojawiło się poczucie, że jestem za kogoś odpowiedzialna. Razem z nim pojawił się strach. Do tej pory jakoś nie spędzałam czasu na rozmyślaniu o śmierci… aż tu nagle, wraz z nowym życiem pojawił się też temat przemijania, choroby, śmierci. I ogromna obawa, co by było z nim, gdyby coś mi się stało.

Nauczyłam się jeszcze lepiej planować czas, złapałam dystans, a on stał się ośrodkiem mojego życia. Tak naprawdę chcąc nie chcąc wszystkie aspekty życia zostały podporządkowane jemu… Począwszy od tego, co jem, po to choćby jak i z kim spędzam czas. Gdy tylko bardziej „wkręciliśmy się” w wychowanie Aleksa, bardzo zmieniły się nasze relacje z otoczeniem, część znajomych odeszła, ale pojawili się nowi – dzieciaci 🙂

Raduje moje serce świadomość, że nie musiałam wracać do pracy, że mogłam być z Aleksem przez cały ten rok. Że niczego nie przegapiłam. Że byłam przy pierwszym uśmiechu, przewrocie, pełzaniu, raczkowaniu, stawaniu, siadaniu, chodzeniu, pierwszych słowach… że nic mnie nie ominęło. Że walczyłam z jego skórą, alergią. Że wytrwałam w diecie eliminacyjnej. Że każdego dnia dbałam o jego rozwój i przekazywałam niezliczone pokłady miłości. O tak, co jak co, ale nasz syn z całą pewnością czuje się bardzo kochany. Kochany jak nikt. Bo przecież nigdy nikogo nie kochaliśmy w taki sposób jak JEGO.

Tak, narodziny dziecka zmieniają wszystko w życiu… Nawet nie jesteście sobie w stanie wyobrazić jak bardzo. Ale przynoszą nam również ogromne ilości radości, spełnienia i szczęścia. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa i spełniona jak tu i teraz.

Czasem sobie myślę, że tak bardzo gonimy za lepszym jutrem, tracąc dzisiaj, tracąc TU I TERAZ. A przecież to owe tu i teraz jest najważniejsze… Mam świadomość, że Aleks już nigdy nie będzie taki jak teraz, że to tylko chwilka, mgnienie oka i kolejne lata upłyną. Więc staram się z całych sił czerpać z każdego dnia to co najwspanialsze.