fbpx
Non classé

Co mnie najbardziej wkurza na urlopie macierzyńskim?

Choć na nudę i rutynę narzekać nie mogę to nie ma co ukrywać, że urlop macierzyński jest dość osobliwym okresem w życiu… Bo wiadomo, że jesteś tak szczęśliwa, że prawie mogłabyś rzygać tęczą, ale jednak są też momenty kiedy zwyczajnie masz ochotę siąść i płakać. Nie masz komu się wygadać, wyżalić, ponarzekać. Bo w końcu „przecież tego chciałaś!”, więc musisz robić dobrą minę do złej gry i udawać, że dokładnie wiesz co robisz, a każdy dzień spędzony z dziećmi napawa Cię niczym innym jak tylko szczęściem.

Taki właśnie obraz widuję dosłownie wszędzie. Na każdym kroku jest wpychane nam do głów przekonanie, że kobieta po porodzie to powinna być taką hybrydą wszystkich naszych oczekiwań. Z jednej strony powinna się szybko ogarnąć, bo przecież nic się nie zmieniło, ale kiedy taka zapragnie wyjść z domu, to od razu ją by do tego domu odesłali.

Co mnie najbardziej wkurza na urlopie macierzyńskim?

 

 

Zawracanie mi głowy

 

Mam wrażenie, że absolutnie nikt na tym świecie nie rozumie, jak to jest mieć dwójkę dzieci w domu. Absolutnie nie chcę tu z siebie robić jakiejś męczennicy, no ale serio jest to ciężka orka. Jeśli do tego Twój mąż spędza zdecydowaną większość dnia w pracy, a Ty nie masz nikogo do pomocy pod ręką – i to tak na stałe – to naprawdę nie jest kolorowo. Wierz mi, że dwoję się i troję, planuję, wstaję rano… a i tak nie udaje mi się zrobić wszystkiego, co bym chciała. Czasem przymykam oko, częściej to olewam, a jeszcze częściej – zwyczajnie mnie to frustruje.

Jeszcze bardziej mnie frustruje to, że każdy myśli, że ja na tym urlopie to cierpię na nadmiar czasu. Siedzę w domu, a więc mam czas na wszystko. Nikt nie widzi tego, ile ma do zrobienia taka matka dwójki, a ile matka dwójki, która próbuje w tym domu pracować. I jeszcze spędzać czas w z grubsza ogarniętym domu, z umytą głową, wypitą kawą i poskładanym praniem.

Przykro mi, że muszę to napisać, ale myślę, że niektórzy nie zdają sobie z tego sprawy: obecność w social mediach to element mojej pracy. To, że nagrywam instastories i robię do nich napisy – również. Ja naprawdę nie siedzę na telefonie i nie scrolluję fejsika. Szczerze powiedziawszy nie pamiętam, kiedy ostatni raz robiłam to dla rozrywki. Robię zdjęcia, piszę posty, nagrywam, odpowiadam na komentarze, maile, robię zamówienia, płacę rachunki, ba, nawet codziennie sprawdzam na którym miejscu jest Oliwka w kolejce do państwowego żłobka 😉 Wierz mi, że w dzisiejszych czasach z poziomu telefonu można załatwić absolutnie wszystko. Ale Ty i tak powiesz, że siedzę na telefonie i lepiej wzięłabym się za prawdziwą robotę.

 

 

Ale jeszcze do tego „nadmiaru czasu” wracając informuję wszem i wobec – naprawdę nie mam czasu na rozmowy telefoniczne. Dzwoń do mnie tylko wtedy, kiedy naprawdę czegoś potrzebujesz. A jeśli możemy to załatwić przez messengera czy maila, to jeszcze lepiej – wiele razy w ciągu dnia karmię lub usypiam Oliwkę i wtedy mam czas na to, by odpowiedzieć na nurtujące Cię kwestie.

Na telefon nie mam czasu nigdy. Nawet mój mąż już się nauczył, że zawsze dzwoni nie w porę 😉 Mniej więcej o tym traktuje wpis, w którym mówię, że nie mam czasu na marnowanie czasu. Czas jest dla mnie bardzo cenną wartością i za każdym razem, kiedy go marnuję moją głowę zalewają myśli pt. „Mogłam przez tę godzinę napisać wpis na bloga” albo „Mogłam w tym czasie pobawić się z dziećmi”. Nie będę za to przepraszać. Takie jest teraz moje życie. Czas na życie towarzyskie jest również, ale w ściśle określonych i z góry zaplanowanych momentach. Spotkajmy się na kawę i wtedy będę cała dla Ciebie.

Mówiąc wprost: drażni mnie przeświadczenie, że matka na urlopie macierzyńskim ma dużo czasu na wszystko. Chętnie wyświadczy Ci przysługę, wysłucha, doradzi i pomoże. Otóż nie. Ona nie wie w co ma ręce włożyć, więc o wiele lepiej dla wszystkich będzie, jeśli nie będziesz jej tej roboty dokładać.

 

 

Samotność

 

Paradoksalnie tego kontaktu z żywymi, dorosłymi ludźmi mi brakuje. Ale to nie jest nic, czego nie można zmienić. Przy Aleksie jako świeżo upieczona mama nie miałam zielonego pojęcia jak sobie to moje życie „na macierzyńskim” poukładać. Wydawało mi się, że dziecko mnie ogranicza i że przecież mam przy nim TYLE roboty, że nie będę w stanie się zorganizować, żeby gdziekolwiek wyjść. Z góry zakładałam, że przecież i tak na pewno będzie wymagający, więc po co właściwie z domu wychodzić? Tylko się umęczę.

Teraz wiem, że jedno dziecko przy dwójce to mały pikuś. Jak sobie przypomnę rzeczy, które kiedyś były dla mnie problemami, to teraz chce mi się z siebie śmiać. Czy naprawdę ja mówiłam wtedy, że nie mam czasu? Naprawdę tak mi się wydawało? Spróbuj „posiedzieć” cały dzień z dwójką naraz. No bo przecież nie oszukuj się, że masz przedszkole. Są dni wolne, wakacje, ferie, strajki, dzieci chorują. Poza tym są jeszcze popołudnia. Ja nie chcąc być złą matką odbieram Aleksa z przedszkola dość wcześnie, bo ok. 14:30. Czasem później, ale tylko wtedy, kiedy sytuacja tego wymaga, mam jakąś wizytę z Oliwką, ważną sprawę do załatwienia itp. Od tej więc godziny jestem z nimi sama.

 

 

Dobrze, że jest choć ich tata do pogadania, ale często wieczorem poza komunikatami typu „Wyciągnij go z wanny” i „Ja ją uśpię, a Ty zrób kolację” nie mamy zbyt wiele czasu na inne rozmowy. W tygodniu oboje padamy na twarz, a w weekendy nadrabiamy obowiązki domowo-zawodowe. Oczywiście jest też czas na „rozrywkę”, ale z pełną świadomością, że wtedy to nie zrobimy tego czy tamtego.

Na szczęście teraz jest naprawdę sporo możliwości dla kobiet na urlopie macierzyńskim. Patrząc z jak entuzjastycznym przyjęciem spotkał się mój wpis o atrakcjach dla dzieci, właśnie jestem w trakcie zbierania materiałów do takiego o atrakcjach dla niemowlaków i ich mam 🙂 Temat dla mnie teraz mocno na czasie, mam więc nadzieję, że i Tobie się spodoba – i być może przyda 🙂

Poza tym, super możliwości daje też internet. Oczywiście nie zastąpi bezpośredniego kontaktu z kimś innym, ale będzie choć jego namiastką. Raczej stronię od grup ma Facebooku, bo zwykle więcej na nich hejtu niż realnej wartości, nie mam też na taką mało konstruktywną pisaninę czasu (choć czasem mi się zdarzy, w końcu prowadzę też własną grupę), ale bardzo lubię formę jaką daje Instagram. Dobrze się czuję nagrywając instastories, bo mam świadomość, że faktycznie MÓWIĘ do innych osób, które później tego SŁUCHAJĄ i mi ODPOWIADAJĄ (choć już tylko w formie pisanej).

Jeśli więc jeszcze nie obserwujesz mnie na Instagramie, to koniecznie kliknij TUTAJ, a później „Obserwuj” 🙂

 

 

Tych punktów dziś miało być znacznie więcej, ale nie planowałam, że tak się rozwinę z dwoma pierwszymi 😉 Bo przecież jest jeszcze upływ czasu – który tylko przecieka mi przez palce, świadomość – że za chwilę Oliwka pójdzie do żłobka i już nie będę z nią cały czas… Brakuje mi też eleganckiego ubierania się, malowania, ploteczek przy biurowej kawie… Ale do tego to już chyba nigdy nie wrócę, więc zaczynam się przyzwyczajać 😀

Wkurza mnie też, że ten mój urlop macierzyński nie jest takim prawdziwym urlopem jak z Aleksem. Nie mam czasu na całodniowe zabawy z Oliwką, na 10-kilometrowe spacery i na wiele innych rzeczy. Jest inne życie, rzeczywistość mamy dwójki dzieci. Mamy, która dodatkowo próbuje pracować i rozkręcać swój biznes, by nie musieć po tym urlopie wracać na etat.

Mam świadomość, że życie to wszystko kwestia wyborów, jakich dokonujemy i że to jest właśnie efekt tych moich. Nie zmienia to jednak faktu, że chciałabym czasem mieć WSZYSTKO i móc trochę ponarzekać, prawda? O właśnie, i to kolejna moja forma kontaktu z innymi – blog. Który jest cierpliwy, przyjmie wszystko, a ja moim waleniem w klawiaturę mogę wylać wszystkie swoje gorzkie żale i poczuć się dzięki temu o wiele lepiej.

No i jeszcze jesteś Ty – moja czytelniczka, dla której to wszystko robię. Do której serca chciałabym trafić, którą chciałabym wesprzeć i zachęcić do otwarcia i podzielenia się swoimi powodami do narzekania. Napisz więc w komentarzu co Ciebie najbardziej wkurzało lub wkurza na urlopie macierzyńskim. I nie przyjmuję odpowiedzi, że NIC – bo na pewno się coś znajdzie 🙂

 


Zdjęcia: More for Family Fotografia


SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
  • zostawisz pod nim komentarz
  • polubisz mój fanpage na Facebooku, tak, żeby być na bieżąco z nowościami
  • zaobserwujesz mój profil na Instagramie