fbpx
Family,  Lifestyle

DZIECKO NA WESELU: mój punkt widzenia w wersjach bezdzietna vs matka

Temat ten często powraca w okresie letnim, kiedy to odbywa się najwięcej ślubów, a co za tym idzie – otrzymujemy najwięcej zaproszeń. Aktualnie wraz z K. wybieramy się na jeden już całkiem niedługo, bo za niespełna 3 tygodnie. W takich momentach jak ten, u większości rodziców pojawia się dylemat – czy zabrać ze sobą swoją pociechę, czy jednak udać się na to wydarzenie we dwoje?

 

Dziecko na weselu – tak czy nie?

My tej zagwozdki aktualnie nie mamy, bo zapraszający wyraźnie zaznaczyli, że nie życzą sobie dzieci na swoim weselu. Szanujemy to zdanie w 100%, gdyż sami, organizując nasz dzień w 2014 roku (czyli 3 lata temu) nie wyobrażaliśmy sobie, by cudze maluchy mogły go zepsuć. Dokładnie tak to widziałam oczami wyobraźni: płaczące dzieci w kościele podczas przysięgi, pałętające się pod naszymi nogami podczas pierwszego tańca (dużo tego typu filmików znajdziecie na YT), dzieci wylewające rosół na moją suknię… itp.itd. Teraz, z perspektywy czasu i zmian, jakie nastąpiły w naszym życiu myślę jednak zupełnie inaczej i lekko się uśmiecham przywołując sobie moje (nasze) podejście w czasach, kiedy Aleksa jeszcze z nami nie było.

Nie mniej jednak, muszę zaznaczyć, że bezdyskusyjnie każda para organizująca swoje wesele ma prawo decydować o tym, jak będzie wyglądał jej dzień. Jeśli nie chce, byśmy zabrali ze sobą swoją pociechę – powinniśmy tą decyzję uszanować.

Przywołam tutaj kilka sytuacji, których sami doświadczyliśmy.

 

1/ Nasz ślub

Opisałam wyżej, jakimi pobudkami się kierowaliśmy. Mogłabym jedynie dodać do tego fakt, iż naszym zdaniem (i to akurat zdanie się nie zmieniło) wesele to nie miejsce dla małych dzieci. Nie chcę tu wyrażać opinii o tych starszych, bo sądzę, że tą wyrobię sobie dopiero w najbliższych latach, ale maluchy zdecydowanie lepiej zostawić w domu. I choć na naszym weselu nie było żadnych, to miały miejsce dwie sytuacje, który były dla nas w tamtym czasie dość przykre i myślę, że warte byłoby rozważenia, czy jednak nie powinniśmy postąpić inaczej.

Zaprosiliśmy wujostwo z dwójką dzieci. Dzieciaki były wówczas starsze niż Aleks obecnie, ale wiedzieliśmy, że są dość… żywiołowe, a ich rodzice najprawdopodobniej potraktują nasze wesele jako wspaniałą okazję na przerzucenie opieki nad nimi na innych członków rodziny. Ze względu na fakt, iż nie zaprosiliśmy ich całą rodziną, zdecydowali się jednak nie przyjechać wcale.

Druga sytuacja: jedna para znajomych, również z dwójką dzieci – początkowo przyjęła zaproszenie, wiedząc, że na wesele nie mogą przyjść z dziećmi, by później odwołać swoją obecność z tegoż właśnie powodu.

Na obronę ówczesnych nas dodam tylko, że nie chcieliśmy robić wyjątków. Uważaliśmy za nie do przyjęcia sytuację, że zapraszamy gości „bez dzieci”, a jednak jakieś dziecko się pojawia. Na miejscu pozostałych rodziców bym się nieźle wkurzyła.

 i
2/ Wesele z noworodkiem – NEVER AGAIN!

Jeszcze przed narodzinami Aleksa wiedzieliśmy, że dokładnie 3 tygodnie po wyjściu ze szpitala ma się odbyć wesele kuzynki K. Długo biliśmy się z myślami co robić i jak postąpić dobrze. Nie chcieliśmy jej zawieść, ale ja nie wyobrażałam sobie zostać na całą noc (wesele poza miastem) z noworodkiem sama w domu (w wersji, w której K. jedzie na wesele sam). Teraz wiem, że niestety, ale podjęliśmy najgłupszą decyzję, jaką mogliśmy, to jest: pojechaliśmy na wesele razem. Aleks w kościele zawodził przebodźcowany dźwiękami organów i podniosłych pieśni, więc szybko wylądowałam z nim w aucie. Samo wesele spędziłam w pokoju hotelowym z przyssanym do piersi maleństwem. Zbyt dużo nowości, osób, bodźców, dźwięków wywołało taki właśnie skutek. Z tego co pamiętam zostaliśmy do oczepin, ale niania elektroniczna niestety nie miała na sali zasięgu, więc pokoju nie udało mi się opuścić nawet na chwilę. Teraz, z perspektywy czasu wiem, że postąpilibyśmy zgoła inaczej – K. po prostu bez zbędnych ceregieli pojechałby reprezentować naszą rodzinę sam. I już.

 i
3/ Wesele z 1,5-roczniakiem

Już w tym roku byliśmy zaproszeni na wesele znajomych, na które niestety nie mogliśmy się udać. Tutaj jednak, z uwagi na fakt, że wesele wymagało od nas wyjazdu na weekend i samodzielnego wynajęcia noclegu, rozważaliśmy opcję zabrania Aleksa wraz z babcią, która miałaby się nim zajmować nim podczas uroczystości i wesela. Para młoda poszła jednak o krok dalej – zakazano Aleksowi opuszczania pokoju hotelowego! Tak, tak, dobrze czytacie… Babcia miała siedzieć z Aleksem w pokoju przez 2 dni, nie wyściubiając z niego nosa, nie mogąc wyjść na teren hotelu, na świeże powietrze, bo pannę młodą rodzina by zlinczowała, że „jest jakieś dziecko” (cytuję). Choć na samo wesele i tak nie planowaliśmy go zabierać, już problematyczna była sama jego obecność w (opłaconym przez nas) hotelu! Zrezygnowaliśmy z obecności na tym weselu z innych przyczyn, niezależnych od nas, ale niesmak pozostał.

 i
Czy zabierać dwulatka na wesele?

To pytanie, którego sobie nie zadaliśmy ani razu przy podejmowaniu decyzji o weselu, na które wybieramy się obecnie. Poza tym, że od początku byliśmy zaznajomieni ze stanowiskiem młodych w tej kwestii, wciąż uważamy, że sala weselna to nie miejsce dla dziecka. Tłumy ludzi, głośna muzyka, alkohol, przesiadywanie do późnych godzin nocnych, niebezpieczeństwo związane z przypadkowym wpadnięciem na kelnera niosącego gorącą zupę… no jakoś tego nie widzę. Poza tym, na wesele idziemy się bawić wspólnie z parą młodą, a kiedy dziecko jest z nami, zachowujemy się jednak zupełnie inaczej. Musimy cały czas malucha mieć na oku i szczerze – ja czułabym się bardziej umęczona dotrzymywaniem kroku Aleksowi i jednoczesnym pilnowaniem, by nic zmalował niż „wybawiona”.

Zostawiając dziecko w domu, pozwalamy sobie na chwilę oddechu i mega luuuuuuz. Bawimy się bez stresu, spokojni, że nasza pociecha jest w domu pod wspaniałą opieką jednego z dziadków. Ja, osobiście już nie mogę się doczekać tego wydarzenia.

 i
Jakie mamy możliwości?

Oczywiście są sytuacje, kiedy nie ma się bliskiej rodziny, dziadków, którzy mogliby z dzieckiem posiedzieć, by rodzice mogli spokojnie wyjść. Jeśli komuś bardzo zależy, to można poprosić przyjaciół czy w ostateczności wynająć nianię na ten jeden wieczór i wrócić do domu wcześniej. Można też udać się tylko do kościoła i pójść na wesele w pojedynkę lub w ostateczności całkowicie zrezygnować z obecności – jest tych możliwości trochę.

Choć uważam, że do wszystkiego trzeba chyba podchodzić racjonalnie i warto zastanowić się dłużej, co będzie najlepsze w tym konkretnym przypadku: dla nas i naszego dziecka, to mimo wszystko będąc Parą Młodą warto zaufać i dać rodzicowi wolną rękę. Gdybyśmy organizowali swoje wesele teraz, z pewnością byłoby tam miejsce dla dzieci, oddzielny pokój i animatorka. Ale jak to mówią „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia” i „mądry Polak po szkodzie”. Czasu nie cofniemy.

A Wy, jakich sytuacji doświadczyliście? Jakie jest Wasze stanowisko w tej kwestii, w którym „obozie” jesteście? Zabieracie dzieci na wesela za sobą, czy zostawiacie je w domu?

 

Zdjęcia: Łukasz Roszyk Photography.