Podsumowanie diety z Vitalia.pl po 2 miesiącach
W dzisiejszym wpisie opowiem Ci, jakie efekty osiągnęłam po 2 miesiącach diety odchudzającej Vitalia.pl. Moje wpisy związane z odchudzaniem podzieliłam na trzy części: pierwsza mówi o początkach przejścia na dietę, druga (dzisiejsza) częściowo zdradza uzyskane wyniki, natomiast trzecia będzie finalnym podsumowaniem odchudzania z Vitalia.pl.
Jak to było kiedyś?
Całą historię o moim niegodnym naśladowania trybie życia i jak to się u mnie rozwijało na przestrzeni lat opowiedziałam Ci już w poprzednim poście z cyklu #dietazvitalia, o TUTAJ (klik!), ale chciałabym jednak na chwilę powrócić do genezy problemu…
Dotychczas codziennie, i to obowiązkowo musiałam zjeść paczkę chipsów zagryzając białą czekoladą (albo tą z całymi orzechami!), do tego obecny był zwykle kieliszek wina… W ciągu dnia nagminnie opuszczałam posiłki, tłumacząc się brakiem czasu i nie wierząc, że regularność w tej kwestii przy moim trybie życia jest w ogóle możliwa. Odczuwałam tym większe przygnębienie, gdy morały prawiła mi moja mama (!), pytając co danego dnia jadłam i mówiąc jak powinnam komponować sobie posiłki.
Przecież ja to wszystko wiedziałam! Skończyłam studia w tym kierunku! Zrobiłam magistra z technologii żywności! Dosłownie i w przenośni wiedziałam (i wiem) z czym się to je. Czemu do tej pory nie przekładałam tego na rzeczywistość, a z głupimi wymówkami byłam za pan brat?
Priorytety
Wszystko zaczyna się właśnie od nich. W moim przypadku od zakrawającego o chorobę pedantyzmu i perfekcjonizmu, które mi wszystko przesłaniały. Zawsze byłam ambitna i zawsze w biegu, nawet przed ciążą, kiedy to łączyłam dwie prace i studia (i nie miałam bonusowej wymówki: DZIECKO), zawsze wszystko inne było ważniejsze.
Nawet, gdy sięgam pamięcią dalej wstecz, widzę siebie w za czasów liceum, tuszującą rzęsy przed szkołą i moją mamę wpychającą mi pokrojoną kanapkę do ust (!). Z biegiem czasu, niewłaściwe nawyki się utrwalały (to takie programowanie żywieniowe) i ja już właściwie nie wiedziałam, że można inaczej żyć.
Nigdy się nie odchudzałam, ale jakkolwiek głupio to brzmi: nie miałam czasu jeść. A jak już czas się znalazł, to liczyły się też dla mnie warunki, w jakich ów posiłek spożywałam. Nie mogłam przecież byle jak i byle gdzie. Lepiej wcale, nieprawdaż?
Idealnym momentem na zjedzenie śniadania było sobotnie południe. Dlaczego dopiero południe? Bo najpierw musiałam odpicować na glanc całe mieszkanie, wykąpać się, zrobić włosy, wstawić pranie… i dopiero wtedy mogłam rozsiąść się w czystym otoczeniu i ZJEŚĆ.
Takie podejście pokutowało we mnie nawet po urodzeniu dziecka. Wtedy, do tego wszystkiego co wymieniłam wcześniej, doszło mi jeszcze zajmowanie się niemowlakiem. Zdarzało mi się jeść śniadanie i o godzinie 15. Głupota, ale dopiero niedawno to do mnie dotarło….
Co się zmieniło?
Na pewno nie ułatwiało sprawy, że mój mąż mierzył się z podobnym problemem. Potrafił wyjść ze mną z domu na pół dnia, załatwiać sprawy, a kwestie jedzenia miały u niego naprawdę niski priorytet. Do teraz czasami muszę go jeszcze upominać: najpierw jedzenie, później sprzątanie blatu w kuchni.
Widać więc jak na dłoni, że my dwoje dobraliśmy się w korcu maku, jeśli chodzi o kwestie „spożywania”, więc całkowicie beznadziejny przypadek. W idealnym momencie trafiła nam się jednak szansa na zmianę swoich nawyków żywieniowych, a tym samym jakości naszego życia. Bo to co jemy, to sprawa całej rodziny.
Za moment mijają dwa miesiące odkąd jesteśmy na diecie i nadeszła już pora na pokazanie Wam moich efektów po tym czasie. Przyznam się, że przez pierwszy miesiąc ćwiczyłam 3 razy w tygodniu, ale później dopadła mnie angina i w kolejnym miesiącu sobie odpuściłam. Diety przestrzegałam, aczkolwiek z drobnymi odstępstwami (na przykład podczas Świąt Wielkanocnych), więc zupełnie bez spiny.
Największa zmiana dotyczyła jednak wykluczenia słodyczy z codziennego menu i włączenie regularnych i częstszych posiłków oraz wody. Nie odczuwałam presji, nie wchodziłam co 2 dzień na wagę sprawdzając, czy są już jakieś efekty. Wszystko działo się w swoim tempie, a ja robiłam swoje. Szczerze mówiąc, nie wierzyłam, że się uda.
Przeczytaj jeszcze:
Jak wyrobić w sobie dobre nawyki?
Moje efekty?
W sumie udało mi się schudnąć 4,5 kg i 39 cm w obwodzie ciała!
Nie mówię jeszcze stop, bo dieta wciąż trwa… 🙂 Ostateczny rozrachunek czeka mnie 6.06. Łącznie planowałam schudnąć 8 kg, ale to jest plan z małym zapasem… 😉 Poniżej przedstawiam Ci moje comiesięczne pomiary:
6.03.17 | 1.04.17 | 3.05.17 | ||
waga | 65 | 62,5 | 60,5 | -4,5 kg |
pod biustem | 75 | 73 | 70 | -5 cm |
biust | 93 | 91 | 88 | -5 cm |
talia/pępek | 79 | 77 | 72 | -7 cm |
biodra | 89 | 86 | 83 | -6 cm |
nogi/pupa | 105 | 101 | 96 | -9 cm |
ramię | 28 | 27 | 26 | -2 cm |
udo | 58 | 56 | 53 | -5 cm |
Dowiedz się więcej: Diety Vitalia
Jak schudłam?
Dzięki Vitalii chudłam zdrowo dzięki realizacji trzech podstawowych zasad racjonalnego żywienia:
- potrawy były urozmaicone i dobrane we właściwy sposób (pozwalający m.in. uniknąć spożywania w nadmiarze tłuszczów nasyconych, cukrów prostych, cholesterolu);
- bilans energetyczny był zrównoważony (co zapobiega nadwadze i otyłości);
- posiłki spożywałam regularnie i z odpowiednią częstotliwością (co 3 godziny).
A co najważniejsze, w końcu zmieniło się całkowicie moje podejście do jedzenia. Posiłki planujemy z wyprzedzeniem, rozkładamy godzinowo, mamy wygodną listę zakupów, przygotowujemy wszystko dzień wcześniej (więc nie ma wymówki, że nie ma czasu), a przede wszystkim: zmieniły się nasze priorytety. Krótko mówiąc, poukładało się co nieco w głowie. I może przyziemne, ale… miło być przez większość czasu najedzonym. 😉
I na koniec coś, na co większość osób czekała i dopytywała: zestawienie moich zdjęć PRZED i PO! 🙂
Spadło mi sporo brzucha, na nowo zarysowała się talia, nieco zmniejszyły uda i „bryczesy”. 😉 Znacznie lepiej czuję się w swoim ciele i przede wszystkim naprawdę widzę (w szczególności po ubraniach) faktyczną zmianę.
Jeśli jeszcze nie podjęłaś decyzji o diecie i wciąż się wahasz to jednocześnie nie dajesz sobie szansy na poprawę swojego zdrowia, wyglądu i samopoczucia. Ja gorąco zachęcam, szczerze i od serca. Dowiedz się więcej na stronie Vitalia. Tam możesz założyć profil, dziennik obserwacji, otrzymać poradę na forum czy wykupić testowo miesięczne wsparcie w odchudzaniu.
SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
- zostawisz pod nim komentarz
- polubisz mj fanpage na Facebooku, tak, żeby być na bieżąco z nowościami
- zaobserwujesz mój profil na Instagramie