Lista 15 moich małych dziwactw
Początkowo miał być to wpis o moich guilty pleasures – czyli wstydliwych przyjemnościach, których nie powinnam albo wręcz nie wypada mi robić. Jednak kiedy już sporządziłam całą listę, okazało się, że część pozycji to faktycznie rzeczy, które zmieniają mój świat na bardziej radosny, ale zdecydowana większość z nich to po prostu tylko i wyłącznie dziwactwa. Niektórymi bardzo trudno było mi się podzielić, ale pomyślałam sobie, że może a nóż… masz takie same?
i
1/ Bardzo często chodzę spać w makijażu
Doskonale wiem, jak mało to higieniczne i totalnie niezdrowe dla cery działanie. Marzę o tym, by mieć swój wieczorny rytuał oczyszczania twarzy, nakładania kremu na noc i takie tam. Mimo to, wciąż zdarza mi się chodzić spać w makijażu i zmywać go dopiero rano. Na szczęście od jakiegoś czasu (a właściwie od czasu ciąży z Oli) praktycznie w ogóle się nie maluję – bo przedłużane rzęsy i brwi zaakcentowane henną wystarczają mi, by czuć się dobrze na co dzień – tak więc nie jest to obecnie bardzo uporczywy problem.
I
2/ Moja kanapka musi być posmarowana masłem po „właściwej” stronie
Inaczej nie zjem. Która strona to właściwa? Od góry musi być ta skrojona z szerszej strony chleba, a na dole ta z węższej. Do tego wszystkiego mam totalnego fioła w ogóle na punkcie pieczywa. Musi być możliwie jak najbardziej świeże – taki „wczorajszy” chleb u mnie nie przejdzie. Kupuję tylko jeden rodzaj w jednej jedynej piekarni i to tylko i wyłącznie o 13-tej. Wtedy mają dostawę, chleb jest świeżutki i krojony na miejscu, przy mnie. Jeśli przyjdę ledwo 2 godziny później, to panie już mają go pokrojonego na zapas, a wtedy, w foliówce robi się miękki. A ja miękkiego nie lubię, skórka musi być koniecznie chrupiąca.
Dlatego kupuję chleb o tej 13-tej w ilości od razu kilku sztuk i go zamrażam. Później odmrażam tylko tyle „skibek”, ile potrzebuję i zawsze mam je dokładnie takie, jak lubię!
A przy skórkach pozostając…
3/ Za nic w świecie nie zjem tych od szynki
Nawet na pizzy. Skórka od szynki – jeśli mam daną potrawę zjeść – musi być całkowicie i bezwzględnie odkrojona. End of story.
Poza tym nie jestem zbyt wybredna, jeśli chodzi o jedzenie 🙂
4/ Uwielbiam absolutną ciszę
W szczególności, kiedy jestem sama. Muzyka czy nie daj Boże telewizja kompletnie mnie rozpraszają. Największe skupienie osiągam w ciszy. Właściwie na co dzień telewizji nie oglądam wcale – bo zwykle i tak nigdy nie leci w niej nic wartego uwagi. Nie lubię też kiedy „leci w tle”. Nie potrzebuję tego tła, wręcz mi przeszkadza. Muzykę z radia akceptuję, ale tylko popołudniami, kiedy jest Aleks i robimy coś wspólnie w kuchni. Ale do południa tylko cisza wspiera moje zdrowie psychiczne.
i
I
5/ Nienawidzę zasypiać przy włączonym telewizorze
K. wręcz przeciwnie – telewizor na chodzie jest mu niezbędny do tego, by zasnąć. Naprawdę wiele lat musiało minąć, bym nauczyła się to akceptować – ale to wciąż bierna akceptacja, a nie własna chęć. Najbardziej jednak lubię zasypiać w ciszy i obecnie mam taki właśnie komfort – Oliwka śpi w naszej sypialni, więc o włączonym telewizorze nie ma mowy. Szczerze mówiąc, nie wiem właściwie jak teraz K. radzi sobie z zasypianiem. Muszę go o to zapytać 😉
Pozostając jeszcze przy nielubianych dźwiękach…
i
6/ Przeszywa mnie dreszcz za każdym razem, gdy coś komuś spada
Jak ja nienawidzę tego dźwięku! Zupełnie nie wiem dlaczego, ale potwornie mnie irytuje!
Sąsiadom nad nami, od naprawdę wielu miesięcy ciągle spada na podłogę jakiś szklany obiekt, który się turla jak kula bilardowa. Wciąż zachodzę w głowę co to takiego i dlaczego musi tak ciągle spadać. Naprawdę – nie ma zbyt wielu rzeczy, których nienawidzę bardziej niż dźwięku spadającego na ziemię… czegokolwiek! O dziwo, wkurza mnie to tylko u innych, a nigdy u siebie 😉
7/ Jeśli zdarzy mi się zasnąć w mokrych włosach, to rano muszę je umyć jeszcze raz
Głównie dlatego, że doprowadzenie mojej fryzury do jakiejś takiej z grubsza sensownej zajmuje naprawdę dużo czasu.
Suszenie włosów i jednoczesne naciąganie ich na szczotkę to jeden z etapów, których zwyczajnie nie mogę pominąć. Po takim wstępnym przygotowaniu włosy prostuje mi się o wiele łatwiej i szybciej. Jeśli więc zdarzy mi się zasnąć w mokrej głowie… rano z pewnością obudzę się w lokach przyklejonych do głowy. Takich włosów za nic w świecie nie da się już uratować (a na pewno nie w satysfakcjonujący mnie sposób), a więc nie pozostaje mi nic innego jak… umyć je jeszcze raz.
I
8/ Zawsze odpinam pas podczas parkowania
Właściwie nie podczas, ale bezpośrednio przed tym, jak mam zaparkować.
Od kilku lat jeżdżę autem typu kombi i od tej pory wychodzę z założenia, że taką kobyłą zdecydowanie łatwiej jest parkować tyłem. A żeby zaparkować tyłem, patrzę przez ramię do tyłu. Oczywiście używam też lusterek, ale jedynie do ustawienia auta prosto, kiedy już pomiędzy dwa inne wjadę – ale do samego parkowania posiłkuję się głównie tylną szybą. W związku z tym jest mi zdecydowanie łatwiej odginać się do tyłu bez zapiętego pasa. Myślę, że dobrze to wytłumaczyłam – dla mnie ten punkt jest całkiem logiczny 🙂
9/ Kosmetyki po kąpieli zawsze zostawiam na wannie
Chowam je dopiero po jakimś czasie, co za każdym razem doprowadza K. do białej gorączki.
Moja logika jest taka, że lepiej zostawić je do całkowitego wyschnięcia, niż od raz wkładać do drewnianej szafki pod umywalką. Bo w końcu – wkładać tam mokre, to chyba niezbyt fajny pomysł? Oczywiście, mogłabym je najpierw wytrzeć, ale musiałabym mieć w łazience zupełnie osobny ręcznik do tego celu – a to mi się jakoś nie klei.
10/ Przeważnie śpię z kołdrą pomiędzy nogami
W myśl zasady: żeby mi nie było ani za zimno, ani za gorąco.
Najgorzej, kiedy po mojej jednej stronie śpi Oli, a po drugiej Aleks czy K. i wtedy jestem zmuszona być przykryta cała – bo w końcu wszyscy mamy jedną, wspólną kołdrę 😉 Dopiero, kiedy Aleks i Oli trafią do swoich łóżek, mogę w końcu korzystać z kołdry dokładnie tak, jak chcę 😉
I
11/ Kiedy wstaję z jakiegoś miejsca, zawsze sprawdzam, czy niczego nie zostawiłam
Mam taki nawyk już od naprawdę długiego czasu. Może dlatego, że zdarzyło mi się zostawić telefon na ławce w parku (i już go nie odzyskać)? Oj tak, sporo rzeczy już w życiu zgubiłam. Za każdym więc razem, kiedy jestem gdzieś poza domem i wstaję (opuszczam dane miejsce) ZAWSZE ogarniam wzrokiem przestrzeń, którą po sobie pozostawiam. Muszę mieć stuprocentową pewność, że tym razem nie będę musiała pożegnać się z żadnym ważnym przedmiotem na wieki wieków.
Wszystkie moje rzeczy są dla mnie bardzo ważne i naprawdę szczerze nienawidzę niczego gubić – nawet w domu. Utrata nawet najdrobniejszego przedmiotu bardzo mnie stresuje i nie umiem zaznać spokoju, dopóki go nie znajdę.
A do tego wszystkiego…
i
12/ Przerażają mnie szpary w podłodze
Na przykład takie pomiędzy deskami wyściełającymi choćby sopockie molo 😉 Za każdym razem stresuję się, że coś mi tam wpadnie i nerwowo zaciskam telefon w kieszeni. W związku z tym trzęsę się, jeśli muszę zrobić w takim miejscu zdjęcie. To samo tyczy się przebywania na wysokości – zawsze mam schizę, że coś mi wypadnie z rąk. Kiedy wysiadam z samochodu z telefonem w ręku, bacznie rozglądam się, czy na ziemi w niedalekiej odległości nie znajdują się kanalizacyjne kratki odpływowe.
Wszystkie te zachowania prawdopodobnie mają swoje podłoże w historii sprzed wielu lat, kiedy to przypadkowo spuściłam swój telefon w toalecie. Pewnie wciąż głęboko w mojej podświadomości kryje się obawa, że jeśli coś mi upadnie, to już nigdy do mnie nie wróci 😉
I
13/ Ciągle gubię telefon
I strofuję K. za to, że to na pewno on mi go zgubił. Co najmniej kilka razy dziennie używam w kierunku mojego męża zwrotu „Zlokalizuj mój telefon” bo nigdy nie wiem, gdzie się aktualnie znajduje. Świadczy to jednak o tym, że nie jestem aż tak od niego uzależniona 😉
Panika związana z tym, że mój telefon się zgubił lub ktoś go ukradł towarzyszy mi prawie każdego dnia. Dodam jeszcze tylko, że w 8 na 10 przypadków poszukiwany telefon znajduje się pod moim tyłkiem 😉 Często też sprawdzam, czy aby na pewno nie zostawiłam czegoś na dachu auta – zdarzyło mi się tak kiedyś z kartą płatniczą, której braku nie zauważyłam przez kilka dni. Na szczęście znalazca okazał się być uczciwy i odniósł kartę do jednej z placówek mojego banku 🙂
14/ Jestem na wiecznym odwyku od perfekcjonizmu
Nawet hasło przewodnie mojego bloga to „łączę perfekcjonizm z prawdziwym życiem”, a o samym perfekcjonizmie w moim wykonaniu pisałam już tutaj całkiem sporo (TUTAJ i TUTAJ).
I o ile w dużej mierze leczy mnie z niego podwójne macierzyństwo, to pewne naleciałości są ze mną każdego dnia. Rzadko jestem z siebie zadowolona, bardzo często porównuję się z innymi, denerwują mnie osoby, które nie wyznaczają sobie poprzeczki tak wysoko jak ja – a mimo to i tak im się coś udaje. Oj, jest tego sporo – moja przeprawa z perfekcjonizmem to w ogóle temat na osobny tekst 🙂
i
15/ Uwielbiam wracać do oglądanych już niejednokrotnie seriali
Bardzo bym chciała obejrzeć wszystkie sezony „Desperate Housewives” jeszcze raz (pomimo, że widziałam je już co najmniej dwa razy). Średnio co pół roku ponawiam namawianie K., by wspólnie ze mną podjął się oglądania tego serialu – pomimo, że sam już go w całości ze mną widział 😉 Do tego takie pozycje jak „Friends” czy „Weeds” to tasiemce, do których uwielbiam wracać. Z wieloma filmami czy serialami tak mam, że zdarza mi się o nich mówić: „To widziałam, ale mogę obejrzeć jeszcze raz!”.
Ja już zdradziłam kompromitujące fakty ze swojego życia – teraz czas na Ciebie! Powiedz proszę, że nie tylko ja „tak mam” i podziel się w komentarzu choć jednym swoim dziwactwem 🙂
Zdjęcia wykonał Łukasz Roszyk Photography. Gorąco zapraszam Cię na jego fanpage.
SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
- zostawisz pod nim komentarz
- polubisz mój fanpage na Facebooku, tak, żeby być na bieżąco z nowościami
- zaobserwujesz mój profil na Instagramie