Chodź, opowiem Ci co zrobiłam, by poczuć się lepiej we własnym ciele.
Dzisiaj chciałabym poopowiadać Ci nieco o tym, co od jakiegoś czasu wciąż spędza mi sen z powiek, a dla niektórych wydaje się być nic nie znaczącą błahostką. Wierzę jednak, że nie jestem osamotniona w tych przemyśleniach i gorąco liczę na to, że ten artykuł może Ci pomóc. Żeby jednak nie było, że taka dobrotliwa samarytanka ze mnie, dodam już na wstępie, że wszystko zaczęło się ode mnie i moich szerokich poszukiwań tego „czegoś”, co za dużo powiedziane, by mogło odmienić moje życie, ale z pewnością pozwoliłoby wieść takie lepszej jakości. W życiu każdej mamy przychodzi pewien moment (u jednych szybciej, a inne potrzebują nieco czasu, by do niego dojrzeć), kiedy w końcu stwierdza, że dziecko to nie wszystko i że ona też jest ważna. Nie ukrywa, że chce się poczuć dobrze w swoim ciele, nie ma z tego powodu wyrzutów sumienia i zaczyna rozmyślać, od czego by tu zacząć, by móc wyglądać (a co za tym idzie poczuć się) lepiej.
W tym miejscu od razu muszę Ci się przyznać, że ja należałam do tej drugiej grupy. Byłam tak zafiksowana na punkcie dziecka, że skupiałam się tylko i wyłacznie na zaspokajaniu jego potrzeb, a swoje zepchnęłam gdzieś daleko na drugi plan. Podczas urlopu macierzyńskiego malowałam się tylko na wyjścia (czyli od wielkiego dzwonu), a po domu paradowałam w dresie. Dopiero jak wróciłam do pracy, kiedy Aleks miał 14 miesięcy, poczułam, że wracam również „do siebie” i zaczęłam większą wagę przywiązywać do tego jak wyglądam. W końcu zdałam sobie sprawę, że wszystko, co składa się na wygląd zewnętrzny, to elementy, dzięki którym kształtujemy nie tylko nasz wizerunek, ale również samopoczucie.
Jak wyglądała moja walka o lepszą „ja”?
Nadwaga i kiepska jakość mojego ciała to kwestie, które poszły do odstrzału jako pierwsze. 😉 Przeszłam na dietę, zaczęłam się odżywiać zdrowo, różnorodnie i racjonalnie, zaczęłam ćwiczyć w domu i cieszyć się szybko osiąganymi efektami. Później odkryłam jogę i fakt, że wcale nie trzeba się tak mocno nagimnastykować, by móc zachować osiągniętą sprawność fizyczną na dłużej. Na zajęcia uczęszczam cały czas i pomimo, że jestem w tygodniu czasem nawet bardziej niż skrajnie zmęczona to i tak minimum jeden dzień w tygodniu to mój czas na praktykę.
Nie tak dawno temu napisałam, że największe znaczenie mają dla mnie (poza rodziną, oczywiście): porządek, higiena osobista, wygląd i ambicje. Co by się nie działo, te kwestie są na pierwszym miejscu każdego dnia. Mogę nie zjeść śniadania, ale zdążę umyć włosy. Obiad może poczekać, ale sprzątanie – nigdy. Niewiele odpuszczam, ale macierzyństwo weryfikuje. Perfekcjonizm utrudnia, ale nie jest nie do przeskoczenia. Teraz już na to, by zadbać o swój wygląd zawsze znajdę odpowiedni moment. Kombinuję jak tylko mogę i co chwila wynajduję nowe sposoby, by zajmowało mi to jak najmniej czasu, który mogłabym przecież poświęcić na coś innego.
Zaczęłam przedłużać rzęsy. Znalazłam świetne miejsce w Poznaniu, do którego aż chce się wracać, rzęsy wyglądają naturalnie, ale oko w nie ubrane jest na tyle intensywne, że tak naprawdę nie muszę wcale się malować, a i tak wyglądam całkiem nieźle. Wystarczy przeczesać je grzebykiem i voilà! 😉
Sprawiłam też sobie (a właściwie dostałam w prezencie od mamy) zestaw do robienia paznokci hybrydowych. Dzięki temu oszczędzam nie tylko czas (mogę je zrobić, kiedy tylko zechcę i nie marnuję czasu na dojazdy do kosmetyczki), ale również pieniądze (cały zestaw zwróci Ci się już po 1,5 miesiąca). Jest jednak jedna taka kwestia w moim wyglądzie, która jest zawsze na pierwszym miejscu i kto mnie zna nieco lepiej wie, że mam na tym punkcie nie tak małą obsesję. 😉 A mianowicie, są to…
Moje włosy! 🙂
Te o każdej porze dnia i nocy muszą wyglądać nieskazitelnie. Nikt (nawet mąż) nie może ich dotykać, a ja zawsze powtarzam, że spokojnie wyjdę z domu bez makijażu, ale w nieokiełznanych włosach – nigdy. Plotki mówią nawet, że tylko wybrańcy mieli okazję widzieć, jak wyglądam, kiedy nie mam dostępu do łazienki czy prądu (ale z zasady staram się takich miejsc i sytuacji unikać). Robiłam już z nimi wszystko i to aż cud, że tak dobrze się prezentują. Kiedyś przez lata nosiłam czarne włosy, potem stopniowo schodziłam do brązu, by któregoś dnia zafundować im terapię szokową i stać się jasną blondynką. Wtedy naprawdę bardzo się zniszczyły i kolejne lata upłynęły mi na intensywnym ich pielęgnowaniu. Pomimo, że teraz na co dzień traktuję je suszarką i prostownicą, a raz na ok. 6 tygodni dodatkowo farbą to i tak nie wyglądają aż tak źle. Staram się jednak nie spoczywać na laurach i dawać im to co najlepsze. I w tym momencie chciałabym się z Tobą podzielić moim najnowszym odkryciem.
marmaMAX | biologiczna regeneracja włosów
Głównym problemem zniszczonych włosów jest niedobór białka, który powoduje, że stają się łamliwe, cienkie, przesuszone i wypadają. Ja niestety coś o tym wiem i choć uwierz mi, że naprawdę próbowałam to wszystkie stosowane przeze mnie odżywki, olejki czy metody domowe działały tylko doraźnie. Szukałam czegoś, co tak naprawdę poprawi stan moich włosów, tak od wewnątrz. I w tym całkowicie idealnym momencie, z pomocą przyszła mi marka MarmaMAX, która zaproponowała mi kurację kolagenową jako bardzo skuteczną metodę na odbudowanie struktury włosa. Stosowałam ją dwutorowo (bo taka jest najbardziej zalecana, a ja chciałam móc cieszyć się efektami jak najszybciej):
- doustnie – 6 kapsułek/dobę i dodatkowo,
- jako maska (po wymieszaniu z jednorazową porcją ulubionej maski, którą miałam w domu).
Moja kuracja trwa jak na razie 10 dni, ale już po pierwszym użyciu mogłam obserwować jak niesamowicie działa! Moje włosy wzmocniły się i jednocześnie stały bardziej miękkie i jedwabiste. Nie plączą się i nie puszą. Są teraz błyszczące i delikatnie sypkie, a to efekt, który najbardziej podbił moje serce! ♥
marmaMAX© to produkt, który dokonuje rewolucji w świecie fryzjerstwa. Połączenie francuskiego rybiego kolagenu NatiCol® z ekstraktem z Reishi (Ganoderma Lucidum) sprawiło, że możliwe jest przywrócenie kondycji nawet bardzo zniszczonym włosom. Dzięki Ganodermie składniki preparatu bardzo szybko i w maksymalnej ilości przedostają się do krwiobiegu i wędrują do naczyń krwionośnych, odpowiedzialnych za odżywienie cebulek włosowych, co z kolei wpływa na prawidłowy wzrost i wygląd włosów. Regularne stosowanie kolagenu skutkuje poprawą gęstości i elastyczności włosów, opóźnieniem procesu łysienia oraz pozbyciem się łupieżu. marmaMAX© to jedyny produkt fryzjerski, oparty na medycznym zastosowaniu preparatu. Ten konkretny, wyprodukowany jest z naturalnych składników, co umożliwia stosowanie preparatu miejscowo lub doustnie, w formie suplementacji.
Jakie właściwości posiada kolagen i jakie są skutki jego niedoboru dla włosów?
Cząsteczki białek kolagenowych są niezbędne dla całego organizmu człowieka i jego prawidłowego funkcjonowania.
W przypadku włosów:
- kolagen jest ich głównym składnikiem;
- suplementacja kolagenu uzupełni niedobory białka i odżywi cebulki włosów, dzięki czemu rosnące włosy będą silne i lśniące;
- opóźnia łysienie oraz wspomaga leczenie łysienia plackowatego-zregenerowane i wzmocnione cebulki zaczynają rodzić nowe włosy;
- hamuje proces wypadania włosów;
- leczy łupież przez odżywienie skóry głowy, co zapobiega jej łuszczeniu;
- dodanie kolagenu do ulubionej maski lub odżywki wyraźnie wzmacnia włosy, dzięki uzupełnieniu ubytków w ich strukturze.
Niedobór kolagenu w organizmie powoduje:
- wypadanie włosów;
- ich osłabienie i wysuszenie;
- łysienie, w tym łysienie plackowate;
- łupież.
Z racji tego, że kolagen jest składnikiem budulcowym licznych tkanek, jego brak w organizmie może wywoływać szereg innych dolegliwości, takich jak np. problemy ze skórą, stawami lub utrzymaniem prawidłowej wagi ciała. Suplementacja kolagenu – poza wyraźnym wpływem na kondycję włosów – może zatem przynieść dodatkowe korzyści, takie jak redukcja bólu stawów oraz ich wzmocnienie, nawilżenie i uelastycznienie skóry, a także spadek wagi, dzięki poprawie metabolizmu.
Mam nadzieję, że przybliżyłam Ci najważniejsze dla mnie kwestie związane z dbaniem o własny wygląd i od zewnątrz i od środka. Liczę również, że bardzo Cię ucieszy informacja, że wraz z marką marmaMAX© przygotowałam dla Ciebie dwie niespodzianki. Pierwsza z nich to konkurs, w którym wygrać możesz kurację o wartości 275 złotych! Wystarczy, że pod postem konkursowym (klik!) lub w komentarzu pod tym tekstem napiszesz w jednym, krótkim zdaniu, dlaczego to Ty powinnaś wygrać. I tylko tyle 🙂 Konkurs trwa do 20 grudnia do 23:59, tak byś mogła zrobić przyjemność swoim włosom i przede wszystkim SOBIE jeszcze przed świętami!
Regulamin i szczegóły konkursu znajdziesz tutaj.
Druga niespodzianka to rabat w wysokości 10% na całe zakupy w ich sklepie internetowym. Wystarczy, że w miejscu „kod kuponu” wpiszesz: marmaMAX i już możesz zacierać łapki na myśl o zdrowych, pięknych i lśniących włosach! Rabat jest ważny do końca 2017 roku.
Koniecznie też daj znać w komentarzu, jaki jest Twój sprawdzony sposób na poprawę samopoczucia?
Zdjęcia: Łukasz Roszyk Photography.
SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
- zostawisz pod nim komentarz
- polubisz mój fanpage na Facebooku, tak, żeby być na bieżąco z nowościami
- zaobserwujesz mój profil na Instagramie