22 tydzień
Sporo się u nas ostatnio dzieje, bo czas jakby przyspieszył podwójnie. Nie wiem czemu jeszcze zanim byłam w ciąży słyszałam naokoło, że w tej ciąży to tak czas się dłuży… U mnie jeszcze ani razu się nie dłużył. Wręcz przeciwnie, czas zapieprza jak oszalały. Może dlatego, że ciągle mam jakieś zajęcie. Znów nam doszło troszkę wyprawki, nie ma też dnia, by nie narodziły się w mojej głowie nowe koncepcje i plany. Ostatnio namówiłam K. na grubszy remont, tak więc jak tylko znajdziemy sensownych fachowców ruszymy z planowaniem i projektowaniem co, jak i gdzie. Mam nadzieję, że podołamy i że zdążymy! 🙂 Strasznie się cieszę, że A. przyjdzie na świat i przyjedzie do pięknego i już odremontowanego domku i nie będą mnie jego ubytki wkurzać tak jak wkurzają do tej pory, tylko będę mogła się skupić na tym, co najważniejsze.
Mówiąc o A., to już spory z niego chłopak, bo waży prawie pół kilo! Jest na pewno chłopcem i to całkiem bezwstydnym, bo już wiele razy nam się pokazał ze swojej najlepszej strony na USG 🙂 Rośnie też nam mały bokser, bo daje nieźle popalić, a jego małe kopniaczki już nie raz czuł nawet tatuś 🙂 Teraz będzie bardzo szybko przybierał na masie, bo w ciągu miesiąca podobno ma mieć już kilogram! Czyli przybierze tyle co przez całą ciążę do tej pory, nie wiem gdzie to wszystko się we mnie zmieści, bo już mnie tak rozpiera od środka, że mam wrażenie, że brzuch mi pęka w szwach – dosłownie! 😉 Samopoczucie ogólnie dopisuje, ale już z dnia na dzień mi coraz ciężej – schylać się, ubierać buty (ledwo dopinam kozaki), szybciej się męczę, no i kręgosłup daje mi popalić, ale dla mojego maluszka wszystko zniosę, już niedługo! 🙂 Staram się czerpać z tego drugiego trymestru garściami i zbierać siły na to, co przede mną.
Cieszę się, że dużymi krokami idzie wiosna i będzie się można trochę rozebrać, bo już całkiem niedługo nie dopnę się w płaszcz 😉 We wtorek zaczynamy z K. chodzić na zajęcia ze szkoły rodzenia, już nie mogę się doczekać, choć przeraża mnie po raz kolejny jak to szybko zleciało! Dopiero co się do niej zapisywałam, a do zajęć miało być tyyyyle czasu. Kalendarzyk na BellyBestFriend uparcie mi o pewnych datach przypomina. Już w lutym monitował, że mam rozpocząć organizować rzeczy dla dziecka i zacząć chodzić do szkoły rodzenia.
Jaka jestem z siebie zadowolona, że nie posłuchałam tych wszystkich mądrych doradców mówiących, że „czemu tak szybko” zaczęłam kompletować wyprawkę, bo teraz pewnie zaczynałaby ogarniać mnie już panika. Na szczęście zaczynam ją już kończyć dopinać, więc jedyne co mnie ogarnia to stoicki spokój i duma z rozłożonych w czasie planów zakupowych. Wydaje mi się, że 75% wyprawki już mamy. A. będzie miał w czym i gdzie spać, gdzie i czym się wykąpać, jest już czym i na czym go przewinąć i nakarmić chyba będzie – w końcu mam dwie piersi 🙂 Tak więc nic mnie nie zaskoczy.
W przyszłym tygodniu mamy też trochę lekarzy – czeka mnie wizyta u dwóch dentystów, okulisty i naszego ginekologa prowadzącego. Okulista oceni stan mojego oka po laserowej korekcie wysokiej krótkowzroczności i choć chciałabym rodzić naturalnie to jednak myślę, że nie będzie mi to dane i czeka mnie cc. Moja lekarka (ta, która mnie operowała) powiedziała, że nie weźmie odpowiedzialności za to co się wydarzyć tak może i poinformowała, że po korekcie tak dużej wady (-9 dioptrii) zwykle rogówka jest już tak wycieniowana, że nie będzie możliwości dokorekcji. Tak więc już na dzień dobry od początku ciąży nastawiałam się, że A. może przyjść na świat za pomocą cięcia cesarskiego. Ale płakać nie będę, ważne, żeby urodził się zdrowy, nieważne w jaki sposób.
W marcu czeka mnie jeszcze test obciążenia glukozą i wybranie i odwiedzenie szpitala, w którym planuję rodzić. Do jeszcze 2 tyg. planowałam wybrać szpital przy ul. Polnej w Poznaniu, z uwagi na najlepszy oddział neonatologiczny i fakt, iż mój lekarz prowadzący jest tam położnikiem. Plany jednak legły w gruzach na ostatniej wizycie, gdy poinformował mnie, iż zawiesza swoją działalność w LuxMedzie, gdzie do niego chodzę oraz w szpitalu na Polnej na rzecz innej specjalizacji. Tak więc marzec upłynie mi nie tylko na wybieraniu szpitala, ale również nowego lekarza, a na tym etapie ciąży nie jest to przyjemna wiadomość. Do tego lekarza chodzę od ponad dwóch lat i nie trafiłam jeszcze na lepszego, nie tylko ginekologa. Jest profesjonalistą w każdym calu, na wizycie zawsze wyczerpująco odpowiada na każde pytanie z mojej listy, jest delikatny, dokładny, przyjazny w rozmowie, czuję się pod jego opieką bezpiecznie i komfortowo. Gdzie ja teraz znajdę kogoś takiego? Ponoć na ideał trafia się tylko raz w życiu. 😉
Byle do wiosny. 🙂