fbpx
Styl życia

Dysmorfofobia – kiedy kompleks staje się prawdziwym problemem

Na hasło dysmorfofobii trafiłam jakiś czas temu na jakimś zagranicznym Tik Toku i… pochłonęło mnie ono bez reszty. Natychmiast pomyślałam sobie: „Przecież to jest o mnie!”, przegadałam temat chronicznego poczucia niezadowolenia ze swojego wyglądu ze swoją terapeutką i zaczęłam się temu tematowi bliżej przyglądać. Okazało się, że i ja cierpię na BDD, a samo zaburzenie nie jest tak „piękne” i nieszkodliwe, jakie z pozoru mogłoby się wydawać.

 

Dysmorfofobia – Body Dysmorphic Disorder (BDD)

 

Dysmorfofobia, czyli Body Dysmorphic Disorder (BDD) to mówiąc bardzo prosto zaburzenie polegające na postrzeganiu swojego ciała.

Osoby z BDD cierpią na obsesję na punkcie swojego ciała, miewają obniżoną samoocenę, skłonności do wyolbrzymiania drobnych niedoskonałości (często nawet nieistniejących) oraz bywają nadmierne pochłonięte swoim wyglądem. Bardzo często objawy zaburzenia obrazu ciała współwystępują z objawami innych zaburzeń psychicznych, takich jak ciężka depresja, OCD, fobia społeczna czy zaburzenia odżywiania.

Co bardzo przykre, BDD jest zbyt rzadko rozpoznawane i często kompletnie nierozumiane przez otoczenie – czy nawet lekarzy.

Takie osoby często mylnie określa się narcyzami, uważa się je za zapatrzone w siebie czy na siłę szukające uwagi. Oczywiście, nikt nie jest doskonały i jednocześnie każdy ma prawo być czasem niezadowolony ze swojego wyglądu! Grunt to potrafić rozgraniczyć to, co jest w granicach „normy” i nie zatruwa nam codziennych myśli od sytuacji, kiedy pochłonięcie wyglądem wywołuje w nas znaczące cierpienie.

 

 

Dysmorfofobia – kiedy wszystkie myśli krążą wokół niedoskonałości

 

Sama przekonałam się na sobie jak bardzo realne i utrudniające normalne funkcjonowanie jest to zaburzenie. Nie przyszło mi to łatwo, bo przez wiele lat żyłam w nieświadomości tego, że w ogóle mam jakikolwiek problem z myśleniem o swojej urodzie. Owszem, zawsze byłam krytycznie nastawiona do siebie, natomiast kiedy pojawiały się natrętne myśli związane z postrzeganiem tego, jak wyglądam – tłumaczyłam to moim perfekcjonistycznym typem osobowości 😉

W żaden sposób nie dawał mi też do myślenia fakt, że przez większość życia – mimo szczupłej budowy ciała – cały czas bywałam na przeróżnych dietach, ciągle zmieniałam kolor włosów, nie potrafiłam przyjmować komplementów i… nigdy się sobie nie podobałam.

Zawsze jakaś moja koleżanka była w czymś „lepsza” albo miała coś, czego nie miałam ja – obsesyjnie to analizowałam, co w efekcie doprowadziło do mojej bardzo niskiej samooceny i nadmiernego skupienia na sobie oraz każdym szczególe swojego ciała – w różnych sytuacjach społecznych. Duży przyrost wagi w dwóch ciążach, zmieniające się podczas nich ciało i trudności z powrotem do formy po porodzie z pewnością też dołożyły do tego wszystkiego swoją cegiełkę.

Co bardzo ciekawe, dopiero w czasie terapii (btw., niedługo stukną mi 2 lata w tym procesie!) zaczęłam rozumieć, że faktycznie mój wygląd potrafił determinować moje zachowanie czy w ogóle nastrój w danym momencie. I w moim przypadku właśnie to było całym clue tego problemu. Bo negatywne postrzeganie swojego ciała to jedno, ale drugie (i chyba jeszcze gorsze) jest to, co się z tym zaburzeniem wiąże…

 


Przypominam, że jestem na Instagramie! @blondpanidomu – zachęcam do obserwacji 🙂


i

Co, kiedy kompleks przeradza się w zaburzenie?

 

Notorycznie miewałam sytuacje, w których patrząc w lustro czy na jakieś zdjęcie wydawało mi się, że to nie jestem ja. Że przecież ja tak nie wyglądam. Każdy dzień był dla mnie taką ruletką, bo choć – patrząc realnie – ani moja waga ani mój wygląd nie były w stanie drastycznie się zmienić w dobę, to MÓJ ODBIÓR tego jak wyglądam już tak.

Chyba nawet nie jestem w stanie wytłumaczyć, jak trudne jest to uczucie nie wiedzieć, jak tak naprawdę się wygląda i jak duży dyskomfort w postrzeganiu swojego ciała powoduje dysmorfofobia. Nagminnie pojawiały się sytuacje, w których naprawdę czułam się duża/masywna, ale też takie, kiedy reagowałam zaskoczeniem na to, jak szczupło/filigranowo wyglądam czy wyszłam na jakimś zdjęciu.

Dosłownie odchodziłam od zmysłów na myśl, że w każdym lustrze/telefonie/obiektywie aparatu wyglądam zupełnie inaczej. 

Idąc dalej, obsesja na punkcie wyglądu miała ogromny wpływ na moje samopoczucie. Potrafiłam namacalnie wręcz czuć, jak właśnie zjedzona paczka chipsów powoduje u mnie rozrost ud, a jeden dzień głodówki magicznie sprawiał, że jakimś cudem w lustrze widziałam płaski brzuch.

Jednocześnie wciąż nie mogłam pojąć, jak to możliwe, że każdego dnia wyglądam diametralnie inaczej, a w efekcie szybko dochodziłam do wniosku, że jeden dzień jest w stanie zaprzepaścić wszystkie moje starania i za moment znów mogę stać się „wielorybkiem”.

 

i

Dysmorfofobia – jak zwalczyć obsesję na punkcie wyglądu?

 

Moim zdaniem, aby „wyleczyć się” z dysmorfofobii warto zacząć od diagnostyki u psychoterapeuty lub psychiatry, ale dodatkowo można wspomóc się znalezieniem w życiu czegoś, co trochę odwróci nasze myśli od trwania w zaburzeniu.

Ja swoje wsparcie znalazłam na siłowni, gdzie po raz pierwszy w życiu zaczęłam chodzić tak zupełnie „bez celu” – a już na pewno moim celem wówczas nie było odchudzanie 😉

Początkowo były to zajęcia fitness, ale szybko zdecydowałam się na trening siłowy. Wbrew pozorom częste patrzenie na siebie w lustrze na siłowni pozwoliło mi oswoić się ze swoim wyglądem, miałam okazję poobserwować się w różnych sytuacjach i zrozumieć, że ja przecież nie wyglądałam każdego dnia inaczej – jedyne co się różniło, to właśnie moje postrzeganie swojego ciała danego dnia 😉

Teraz już nie mam tak, że czuję się wartościowa tylko wtedy, kiedy wyglądam w określony sposób czy np. spełniam założenia swojej diety albo osiągam „wymarzoną” wagę.

Choć nie będę ściemniać, jest to czasem naprawdę nierówna walka, ale dzięki pracy własnej podczas procesu terapii udało mi się znacznie umniejszyć znaczenia tej obsesji w swoim życiu. Więcej na temat tego jak obecnie wygląda relacja z moim ciałem pisałam niedawno TUTAJ, więc już nie będę się więcej rozgadywać 😉

 

***

Mam nadzieję, że tym artykułem choć trochę znormalizowałam pojęcie dysmorfofobii, pokazałam, że nawet z pozoru osoby szczupłe i „w kanonie” mogą mierzyć się z tego rodzaju zaburzeniem i nie zawsze, to co widać na zewnątrz „zgadza się” z tym, co się dzieje w środku 😉 Trzymaj się ciepło! 🙂 M. 

 


Źródła:
J. Ross, S. Govers: Zaburzenie obrazu ciała, Adv. Psychiatr. Treat. 2011, 17.
E. Kimszal, K. Van Damme-Ostapowicz: Emocje związane z zaburzonym obrazem ciała, Polski Przegląd Nauk o Zdrowiu 3 (48), 2016.


Zdjęcia: More for Family Fotografia


SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
  • zostawisz pod nim komentarz,
  • polubisz mój fanpage na Facebooku,
  • zaobserwujesz mój profil na Instagramie,
  • dołączysz do mnie na TikToku.