Dzisiaj będzie inaczej niż zwykle. Jeśli jesteś ze mną od dawna, wiesz, że przewinęło się tu już wiele tematów. Szybko nauczyłam się, że jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził. Kiedy pisałam o ciąży i malutkim Aleksie, słyszałam, że moje życie jest zbyt przesłodzone i różowe. Kiedy pisałam o trudach, jakie niesie ze sobą posiadanie dziecka, mówiono, że w moich tekstach na próżno szukać radości macierzyństwa. Dziś zastanawiam się, czy ostatnio nie serwuję Ci zbyt wiele mojego podniosłego dumania o moich rozterkach i bliżej nieokreślonej przyszłości. W końcu nadeszła dla mnie ta nowa, lepsza era blogowania. W końcu zrozumiałam, że owszem, piszę dla czytelnika, ale czytelnik jest też dla mnie. A przede wszystkim, że piszę sama dla siebie. Że chcę być ze sobą fair w 100%. Że chcę, by to moje miejsce w sieci epatowało autentycznością. Szczerze pragnę, byś w moich tekstach znalazła coś dla siebie. Może nie w każdym, ale choć w co którymś. Byś czuła, że jestem żywa, tak blisko i namacalnie. A już w ogóle serce mi rośnie, kiedy pojawiają się takie oto komentarze: Mirka 💪 jest w Tobie moc, która mnie inspiruje. Mirka, wymiotłaś szczerością. Wzruszyłam się, przepiękny, jeden z najlepszych tekstów, jakie czytałam 😍😍 Naprawdę wtedy czuję, że to, co robię ma sens. Ćpam Twoje słowa. Chcę robić tego więcej, lepiej i szybciej. To dlatego w miniony weekend stworzyłam własną grupę na Facebooku, tym samym spełniając jedno z mojej listy największych marzeń i celów. Jeśli chcesz, możesz do niej dołączyć. Długo o niej myślałam i w końcu z myśli przeszłam do czynów! Utworzyłam ją z uwagi na fakt, iż nie o wszystkim możemy sobie na luzie porozmawiać na fanpejdżu, a na grupie mam nadzieję na kameralną i swobodną atmosferę zaufania. Ot normalność, otwartość i prostota. Jeśli chcesz zapytać o wszelkiego rodzaju kwestie dotyczące rodzicielstwa, liczysz na wskazówki związane z organizacją życia rodzinnego lub po prostu chcesz się wygadać po ciężkim dniu, to znak, że jesteś w dobrym miejscu. Nie krępuj się i czuj tam swobodnie, tak, jakbyśmy piły ze sobą dobrą kawę. Pytaj, o co chcesz. Grupa jest dla Ciebie i kobiet takich jak Ty. Chciałabym się z Tobą dobrze poznać, bo liczę na to, że będziemy się widywały częściej. Dziś jednak chciałam się z Tobą podzielić moją magiczną sztuczką. Kojarzysz to uczucie, kiedy wiesz, że musisz powiedzieć komuś coś trudnego, krępującego czy przykrego? Albo… no nie wiem, zrobiłaś coś złego i głupio Ci się przed kimś do tego tak otwarcie przyznać? Albo kiedy czujesz się bardzo zła, buzują w Tobie emocje, ale rozmawiasz z osobą wyższą rangą i boisz się, że powiesz o jedno słowo za dużo, ale jednak czujesz, że jak tego nie powiesz to wybuchniesz? Kiedy wiesz, że musisz sklecić słowa i je wyrzucić z siebie, ale to tak cholernie ciężkie? Wiesz, co ja wtedy sobie mówię? Mirka, to tylko życie. Tylko, albo aż tyle. Tak zupełnie bez żadnej ściemy, mówię sobie to w głowie ciągle i ciągle i ciągle. To tylko życie. Powiedz, w pysk nikt Ci za to nie da. Zrób to, bo będziesz żałować. Wiem, że to dla Ciebie trudne, ale musisz to przeprowadzić. Albo mieć z głowy. Czy osiągnąć swój cel. Wyobrażam sobie, że to nie ja i moje życie, tylko… gra w Simsy ;). I że jestem jedynie obserwatorem i stoję z boku. Że mnie to nie dotyczy. Ale jednak głównie myślę sobie wtedy, że życie mija szalenie szybko. Już prawie jak przez mgłę pamiętam moje studia. Ślub? Kiedy to było! Obserwuję, jak dorasta moje dziecko i widzę, że czas nieubłaganie przecieka mi przez palce. Kto wie, ile jeszcze czasu jest mi dane? Czy jest sens stać w miejscu? Czy jest sens się ograniczać? Czy warto milczeć? Nie i po stokroć nie. Mówię sobie wtedy w głowie „No już, zrób to, to tylko życie”. I to wcale nie dlatego, że nie doceniam tego daru, jakim ono jest. Nie dlatego, że go bagatelizuję. Po prostu to jedyna myśl, która pomaga mi w podejmowaniu ważnych i trudnych decyzji. Wtedy wszystko znika. Aleks mi ostatnio cały czas powtarza: „Nie bój się, mamo”. Odpowiadam mu za każdym razem: „Nie boję się synku. Przy Tobie niczego się nie boję”. I jestem z siebie dumna, dumna, że znów nie dałam się złapać w pułapkę myślenia, że mam coś do stracenia. Zamykam właśnie pewien rozdział w moim życiu. Może, jak emocje opadną, opowiem Ci jaki. Jednak najważniejszym dla mnie jest teraz to, że naprawdę warto (a czasem wręcz trzeba!) pozwolić pewnym rzeczom odejść. Tak po prostu. Uwolnić się od nich, odciąć, zamknąć jakiś cykl. Nie z powodu unoszenia się dumą, słabości czy pychy, ale po prostu dlatego, że na coś już nie ma miejsca w naszym życiu. Było i nie ma, zniknęło, przepadło. Swoją drogą to śmieszne, jak coś w jednej chwili może być dla nas bardzo cenną wartością, a w drugiej… pustką. Ale to już koniec. Zamknij drzwi, zmień piosenkę, posprzątaj mieszkanie, strzepnij niewidzialny kurz z ramion. Przestań być, tym kim byłaś. Właśnie masz szansę stać się nową sobą. SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI: zostawisz pod nim komentarz polubisz mój fanpage na Facebooku, tak, żeby być na bieżąco z nowościami zaobserwujesz mój profil na Instagramie
Skopiuj adres i wklej go w swoim WordPressie, aby osadzić
Skopiuj i wklej ten kod na swoją witrynę, aby osadzić element