fbpx
Strefa Mamy

Czy zdajesz sobie sprawę, że moja prawda jest mojsza niż Twojsza?

W ubiegłym miesiącu podzieliłam się z Tobą bardzo osobistym tekstem. Posunę się nawet do stwierdzenia, że w moim odczuciu jest to jeden z najlepszych tekstów na tym blogu. Ubrałam trudny temat w proste w odbiorze słowa, lekką ręką przeszłam z problemu perfekcjonizmu, z którym zmagam się od lat do moich magicznych sposobów na rozciąganie czasu. Dzisiaj jednak tylko wyjdę od jednego z tamtych akapitów, by móc się skupić na zupełnie innej kwestii.

 

Nie umiem myśleć inaczej, jak w sposób „czarno–biały”. Ostatnio zaczynam zauważać u siebie również problemy z empatią. Istnieje dla mnie tylko jeden właściwy wybór czy sposób postępowania i jeśli ktoś zrobi coś inaczej niż moja „jedynie słuszna” decyzja, to z góry określam jego jako „kompletnie błędną”. Myślenie w ten sposób potrafi przysporzyć mi nie lada konfliktów. A odkąd jestem matką ta cecha jeszcze się wzmocniła.

 

Więzi z innymi mamami

Niedługo miną 3 lata, odkąd przekonałam się, że ciąża jest stanem wyjątkowym. Nie tylko dlatego, że nosi się wówczas w sobie nowe życie, ale też dlatego, że zaczynają działać hormony, które delikatnie ujmując: uderzają nam do główek. Kobiety, które po raz pierwszy zachodzą w ciążę, wszelkich informacji na temat swojego stanu znajdują w Internecie. Moja przygoda zaczęła się na pewnym forum. Przyjaciółki dobiera się tam głównie poprzez przynależność do grup ściśle związanych z terminem porodu. Mi było dane dołączyć do grupy „Lipcówki 2015″. Ze względu na fakt, iż na forum dzieliłyśmy się ze sobą bardzo prywatnymi informacjami, szybko postanowiłyśmy przejść na tajną grupę na Facebooku. Nie da się do niej dołączyć z zewnątrz, ani podejrzeć. Wszystkie dziewczyny, które poznałam te 3 lata temu są niesamowite. Każda z nich, bez wyjątku miała i wciąż ma wpływ na mnie samą, na moje podejście do macierzyństwa. I choć nie zawsze trwała tam sielanka, co więcej, zdarzały się dość konkretne burze to mogę napisać to z czystym sumieniem: przetrwałyśmy. Dalej jesteśmy ze sobą. Może dlatego, że nigdy nie siliłyśmy się na kreowanie na cudowne, cierpliwe i perfekcyjne mamy. Dzieliłyśmy się trudami dnia codziennego, tym, że często miałyśmy ochotę wystawić nasze dzieci za drzwi, albo same wyjść. Dawałyśmy sobie przyzwolenie na odpuszczanie, ale kiedy było trzeba: służyłyśmy wsparciem i radą. Do dziś miewam momenty, kiedy myślę, że nikt mi nie doradzi tak szczerze jak one. Że nikt mnie nie zna w tak nagiej odsłonie. Czasem ta szczerość bywa zabójcza, ale w dzisiejszych czasach taka więź to coś naprawdę cennego. 

 

Dyskutować czy nie dyskutować?

Wróćmy jednak do początku. Już wiesz, że forum internetowe jest idealnym miejscem na poznanie innych mam, które są na tym samym etapie ciąży, co Ty. Szukasz informacji na temat przyrostu beta HCG, USG we wczesnej ciąży, badań prenatalnych, a może szukasz wózka idealnego, kompletujesz wyprawkę, czy urządzasz kącik dla maluszka? Chcesz ponarzekać na poranne mdłości, powiększający się brzuch i chroniczne zmęczenie, a zarazem nie chcesz zanudzać męża czy najbliższych? Na forum znajdziesz zrozumienie.

Internet jednak jest i szeroki i głęboki i wiedzy można też szukać w innych miejscach. Ja właśnie wtedy założyłam swojego bloga i dużo czasu spędzałam na czytaniu innych. Jednak to osobiste doświadczenia innych osób były dla mnie bardziej interesujące niż sucha wiedza. Niestety, bardzo szybko doświadczyłam też ciemnej strony mocy. Byłam bardzo podatna na wdawanie się we wszelkie dyskusje i kłótnie w Internecie. Głównie w komentarzach na blogach i pod postami na Facebooku. Tutaj wrócę do mojego cytatu z początku wpisu. Zauważyłam, że u każdej ciężarnej (i później już mamy) faktycznie otwiera się w głowie mała klapka potocznie zwana odpieluszkowym zapaleniem mózgu. Jak lwice walczymy o swoje racje. Kojarzysz te odwieczne walki, o to, czy lepsza matka to taka, która urodziła naturalnie czy poprzez cesarskie cięcie? Ta karmiąca piersią czy mieszanką? Tam zawsze się dzieją największe gównoburze. Ale jednocześnie rozgrywają się te mniejsze, ale równie rozrywające serce. I te setki myśli krążących Ci po głowie: Czy jestem gorszą matką, bo nie byłam dziś na spacerze z moim dzieckiem? Dałam mu spaghetti ze słoiczka, bo nie chciało mi się gotować, a przecież zależy mi, żeby odżywiał się zdrowo, czy powinnam się starać bardziej? Nauczyłam się już wiele, ale jednak wciąż się uczę nie przejmować tym, co przeczytam. Często mam ochotę odgryźć się jakimś komentarzem, ale naprawdę staram się nie napędzać spirali hejtu. Ty też powinnaś czasem przejść obojętnie i ugryźć się w język, tam gdzie trzeba.

 

Bo moja prawda jest najmojsza

Wczoraj opublikowałam post i film wideo na kanale ProbleMatki. Komentarzy pod postami nie pojawiło się wiele, jednak dziewczyny zasypały mnie wiadomościami prywatnymi. Cenię sobie osobisty kontakt z moimi czytelniczkami, więc bardzo dziękuję za czas poświęcony na ich napisanie. Każda uwaga jest dla mnie cenna, każdą konstruktywną krytykę przyjmuję. Wiem już na co musimy zwrócić uwagę przy okazji kolejnego nagrania, jednak chcę wyjaśnić jedną rzecz dotyczącą kwestii merytorycznych. Zwrócono szczególną uwagę na fakt, że kryteria wyboru takie jak zdjęcie, tytuł naukowy czy opinie o danym lekarzu spłycają temat. Może się powtórzę, ale chyba sytuacja tego wymaga.

Każdy rodzic kieruje się czym innym przy wyborze lekarza dla własnego dziecka. Ja przedstawiłam swoją historię i nie planowałam nikogo umoralniać, nie twierdzę, że moja prawda jest najmojsza i kilkukrotnie to zaznaczyłam. Opowiedziałam, jakie kryteria wyboru były dla mnie istotne i czym się kierowałam szukając nowego lekarza, nie mając jeszcze możliwości osobistego poznania.

Szczerze się przyznam, że nie znam innych sposobów wyboru lekarza jeszcze przed pierwszą wizytą niż te wymienione we wpisie (o tym, co było dla mnie ważne już po odbyciu wizyty przeczytasz/obejrzysz w drugiej połowie). Jeśli jednak znasz jeszcze jakieś metody selekcji przed wizytą lekarską, o których nie wspomniałam to chętnie dodam je do wpisu. Pamiętaj jednak, że choć zawsze mile Cię tu goszczę, to nigdy nie będzie tu miejsca na hejt.

Życzę Ci spokojnej, nudnej ciąży, zgranej atmosfery na forum, do którego dołączysz i jak najmniej stresów w Internecie! 🙂