fbpx
Inspiracje,  Strefa Mamy

Moje tu i teraz: sierpień 2018

Zaczynam drugi rok z tym cyklem i bardzo się na niego cieszę! Wierzę, że miniony, który zawierał w sobie same trudne wydarzenia zamknął już swój bieg i teraz z miesiąca na miesiąc będzie już tylko lepiej! W końcu noszę w sobie nowe życie 🙂 Choć nikt naprawdę nie wie, dokąd zmierzamy ani co będzie na nas tam czekać, możemy jednak powiedzieć jedną rzecz na pewno. Są momenty, które zabierają nas w to inne miejsce. Momenty nieba na ziemi. Może na razie to wszystko, co musimy wiedzieć…

 

Sierpień: Fireworks, I’ve been dreaming of

 

CZUJĘ SIĘ… jak na rollercoasterze! Moje samopoczucie każdego dnia, zarówno fizyczne jak i emocjonalne to ciągłe wzloty i spadki. Kiedy już poczuję się lepiej, za chwilę przychodzi kryzys. Sierpień był dla mnie trudny pod wieloma względami. Pisałam Ci już o tym, dlaczego wycofałam się nieco z sieci i bezpośrednich interakcji w ostatnim tekście. Pomimo, że moja ciąża nie należy do najłatwiejszych to wciąż wbijam sobie do głowy, że jest i będzie dobrze. Już nie boję się napisać, jak bardzo się z niej cieszę. Choć ten czas oczekiwania, który powinien być magiczny jest dla mnie bardziej „życiem w zawieszeniu” to staram się wycisnąć z niego to, co najlepsze. Dbam o siebie bardziej niż kiedykolwiek. Miniony miesiąc tak naprawdę spędziłam w łóżku, więc możesz się domyśleć, że maleństwo mnie nie oszczędza 😉 Pierwszy trymestr z Aleksem wspominam dokładnie tak samo – nieustanne mdłości (i wcale nie tylko poranne) i ciągłą słabość. Uwierzysz, że nie jestem w stanie wystać na nogach dłużej niż 5 minut? Do tego kręgosłup daje mi już tak popalić, że momentami czuję się jak emerytka, która po każdej wykonanej czynności musi się na chwilę położyć 😉 Korzystam z tego praktycznie cały czas, popołudniami bawię się z Aleksem leżąc na dywanie, a w ciągu dnia zalegam na kanapie w rogalu i nadrabiam serialowo-netflixowe (będzie o tym niedługo) zaległości 😉 Moja wieczorna codzienność to zastrzyki w brzuch, które robi mi K. i natychmiastowe udanie się w objęcia Morfeusza. I niech mi ktoś powie, że ciąża to nie choroba… 😉 

 

 

JESTEM WDZIĘCZNA… To chyba oczywiste 🙂 Jestem wdzięczna za to, co nas spotkało – za ten cud, który został nam zesłany z nieba. Nie mogłabym chcieć niczego więcej. Nagle zaczęłam rozumieć, że tak naprawdę nic nie jest ważne w obliczu spełnienia marzeń. Choć nigdy nie chcieliśmy dużej różnicy wieku między dziećmi, to parcia na powiększanie rodziny też nie mieliśmy… Jednak w życiu pewne rzeczy dojrzewają i pojawiają się same. Ja wróciłam do pracy po urlopie macierzyńskim, chciałam się rozwijać, minął rok i poczuliśmy wówczas, że to chyba ten moment. Kiedy jednak druga ciąża zakończyła się równie szybko, jak się pojawiła, skończyło się również coś innego – moja radość i bezgraniczna wiara. Zmieniłam pracę, zaczęłam rozwijać bloga i niespodziewanie pojawiła się ona – ciąża numer trzy. Od początku nie taka jak być powinna i ja również – zmieniona, bardzo nieufna i z dystansem. Jej stratę przeżyłam jednak bardziej niż sądziłam – co uświadomiłam sobie późno, bo dopiero w minionych tygodniach. Wtedy też zrozumiałam, że potrzebuję wsparcia i pomocy. Wiedziałam gdzie jej szukać i znalazłam ją. U męża, synka, rodziny i przyjaciół. Poszłam również o krok dalej i to była najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć.

 

 

TĘSKNIĘ… Aktualnie za niczym. Od początku zdawałam sobie sprawę, że czas ciąży będzie wyłączeniem mnie ze wszystkich aktywności. Zarówno zawodowych, jak blogowych i sportowych. Oszczędzam się bardzo, do tego stopnia, że często zachodzę w głowę… czy muszę aż tak? Nauczyłam Aleksa dużej samodzielności. Nie noszę go, do fotelika samochodowego i wanny wchodzi sam, nie noszę zakupów, nie odkurzam. Oj, mogłabym tak długo. Choć może to nie ma żadnego wpływu, to wolę mieć spokojną głowę.

Leci już drugi tydzień odkąd korzystam z cateringu dietetycznego od Marago Fit. Dla mnie to opcja idealna – w szczególności w moich chwilach słabości, o czym już pisałam Ci na Facebook’u. Bez pudełek, siedząc sama w domu potrafiłam pół dnia nic nie jeść, bo nie miałam siły sobie tego jedzenia przygotować, a im dłużej nie jadłam, tym bardziej było mi niedobrze i słabo… Rozumiesz już to błędne koło? Jedzenie z pudełek jest różnorodne i wartościowe, mam świadomość, że dostarczam swojemu organizmowi i maluszkowi tego, czego potrzebują i jem 5 posiłków zamiast 2. Dzięki temu czuję się lepiej i mdłości już nieco zelżały. Częste, ale małe porcje – to jest mój patent!

 


Obserwuj mój profil na Instagramie i codzienne stories, gdzie pokazuję swoje posiłki!


 

 

Czytam, Słucham & Oglądam

 

Czytam (i wcielam w życie): „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały. Jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły.”

Słucham: MaJLo & Pink Floyd + Meloradio (my fav!)

Oglądam: Sporo na Netflixie, ale nadszedł już czas na podsumowanie w ramach cyklu „Dobry serial… ale jaki?”, więc nie będę wszystkiego zdradzać tutaj 🙂 Obserwuj mój fanpage, a za niedługo pojawią się moje nowe propozycje 😉

 

 i

Czas teraźniejszy dokonany

 

Co udało mi się w tym miesiącu zrealizować?

 

 

CHCIAŁABYM… by już zawsze mojej rodzinie towarzyszyło zdrowie. Niestety pod tym względem sierpień nie był dla nas szczególnie szczęśliwym miesiącem – wręcz przeciwnie. Aleks trafił do szpitala z podejrzeniem zapalenia opon mózgowych i niestety, ale po badaniu płynu mózgowo-rdzeniowego diagnoza potwierdziła się. Został przebadany wzdłuż i wszerz, pod kątem wszelkich możliwych wirusów (w tym opryszczki, która pojawia się u mnie często) oraz bakterii (między innymi na pneumo- i meningokoki oraz boreliozę).

Niestety nie doszliśmy do tego, co było powodem wystąpienia zapalenia, bo wszystkie badania wyszły negatywne. Mimo to, Aleks był dość obszernie leczony (antybiotykiem o szerokim spektrum, lekami przeciwwirusowymi, przeciwbólowymi, przeciwobrzękowymi, przeciwzapalnymi…). Był moment, że na raz dostawał 6 kroplówek. W szpitalu spędził w sumie 9 dni. To był dla nas wszystkich o tyle trudny okres, że przez cały czas towarzyszył mu tylko tata. Ja ze względu na ciążę i możliwość zarażenia się zarówno od Aleksa, jak i podczas samego przebywania na oddziale zakaźnym miałam całkowity zakaz przebywania w szpitalu. Na szczęście, dzięki naszej natychmiastowej reakcji i szybkiej diagnozie lekarza pediatry, od pierwszych objawów do przyjęcia na oddział nie minęła nawet doba. A w związku z tym, że choroba została zdiagnozowana i zaczęła być leczona bardzo szybko – nie miała tak traumatycznego przebiegu, jaki mieć mogła. Ale o tym nie chcę nawet myśleć…

 

A jaki był ten miesiąc dla Ciebie? Raczej na plus czy na minus?

 


Zdjęcia: Łukasz Roszyk Photography.


SPODOBAŁ CI SIĘ TEN WPIS? BĘDZIE MI BARDZO MIŁO, JEŚLI:
  • zostawisz pod nim komentarz
  • polubisz mój fanpage na Facebooku, tak, żeby być na bieżąco z nowościami
  • zaobserwujesz mój profil na Instagramie